Krew na ulicach – kupić czy sprzedać oto jest pytanie?
Ostatnie dni a nawet i tygodnie nie napawają zbyt wielkim optymizmem na przyszłość. Na skutek trwających od połowy grudnia spadków, wartość Bitcoina spadła bowiem o niemal 70% dzięki czemu jeszcze dziś rano można go było kupić poniżej 6 tys. USD. To najniższa wartość od listopada ub.r. Co ciekawe i warte podkreślenia, cyfrowe złoto to nie jedyna kryptowaluta, która uległa silnej przecenie. Wręcz przeciwnie, podobne spadki zaobserwować mogliśmy na zdecydowanej większości cyfrowych monet.
Choć dziś sytuacja jest już nieco lepsza, to przypomnijmy, że jeszcze wczoraj silnej deprecjacji podlegało ponad 93% rynku. Fakt ten sprawił, że kapitalizacja całego rynku kryptowalut zmniejszyła się o niemal 558,70 mld USD czyli o 66,87%. A to wszystko w ciagu zaledwie 30 dni.
Spoglądając stricte technicznie na notowania cyfrowego złota zauważymy, że na skutek trwających od soboty spadków kurs wybił dołem z kanału spadkowego. Jeżeli jednak dolne ograniczenie tej formacji poprowadzimy po skrajnych dołkach, to do tego wybicia jeszcze nie doszło.
W chwili obecnej wartość Bitcoina przekracza 7 tys. USD co oznacza wzrost o ponad 1 tys. USD od porannych minimów. Nieco poniżej wykresu zauważymy również, że wzrostom tym towarzyszy ponadprzeciętnie duży wolumen. Warto jednak zwrócić uwagę, że w trakcie poprzedniej korekty wzrostowej wolumen był jeszcze większy a mimo to doszło jedynie do re-testu wcześniej pokonanego wsparcia (teraz oporu) w okolicy 9500 USD. Okazuje się zatem, że tym razem wzrosty mogłyby ograniczyć się do re-testu 7600 USD.
Jeżeli w okolicy tego oporu pojawi się reakcja podażowa, mielibyśmy do czynienia z klasyczna zasadą zmiany biegunów, mówiącą o tym, że każdy poziom, który w przeszłości stanowił wsparcie, po pokonaniu powinien zostać przetestowany od drugiej strony (jako opór).
W związku z powyższym – przynajmniej z technicznego punktu widzenia – w chwili obecnej warto wstrzymać się z podejmowaniem decyzji zakupowych. Okazuje się bowiem, że jeżeli deprecjacja będzie postępować, spodziewać moglibyśmy się pogłębienia obecnej przeceny nawet w okolice 5 tys. USD.
Odpływający kapitał problemem dla banków
Od pewnego czasu wiele się mówi na temat uregulowania rynku krytpowalut. Poszczególne kraje rozważają wprowadzanie własnych regulacji a niektórzy twierdzą, że trzeba uregulować cały, globalny rynek. Do tej pory nikt nie przedstawił jednak żadnych szczegółów jak miałoby to wyglądać dlatego też spora część społeczeństwa traktowała to delikatnie rzecz biorąc „z przymrużeniem oka” uznając, że kryptowalut nie da się uregulować bo przecież naturą tego rynku jest decentralizacja, która uniemożliwia wprowadzenie całkowitego zakazu wymiany BTC i jemu podobnych.
O ile w teorii tak jest, o tyle w praktyce może okazać się to jednak prostsze niż nam się wydawało. Do tej pory słyszeliśmy o próbach uregulowania bądź całkowitego delegalizowania giełd kryptowalutowych. A co gdyby tak uderzyć w podstawową funkcjonalność BTC?
Bitcoin został stworzony po to, by umożliwić szybkie i tanie dokonywanie wymiany wartości pomiędzy użytkownikami. Jego zdecentralizowany charakter umożliwia pominięcie pośredników takich jak chociażby banki a to sprawia, że mimo, iż wszystkie transakcje zostają zapisane na blockchainie, to przez wzgląd na anonimowość kluczy publicznych staja się one w dużej mierze niemal niemożliwe do wyśledzenia.
Fakt ten sprawia, że banki nie tylko tracą kontrolę nad przepływami pieniężnymi ale również dostęp do naszych środków. Mówiąc w prost, banki tracą główne źródło swojego finansowania. To właśnie nasze środki służą im do udzielania kredytów, na których tak dużo zarabiają. Jeżeli zatem zgodnie „przepowiednią Johna McAfee” za 5 lat połowa świata będzie używać kryptowalut a społeczeństwo przeniesie swoje środki z kont bankowych do portfeli sprzętowych, banki zostana odcięte od swojego źródełka.
Oczywiście kapitał służący do udzielania kredytów to tylko jedno. Wraz z wycofaniem środków z kont bankowych państwo traci możliwość ingerowania w nasze dochody a co za tym idzie nie może zamrozić nam środków ani „wjeść nam na konto” i zainkasować części środków. W praktyce prawdopodobnie do niczego takiego nie dojdzie bo przecież banki są nam potrzebne. Mimo, że tak bardzo ich nie lubimy a bankierów często nazywamy złodziejami to przecież wielu z nas zawdzięcza im to co ma…kredyty.
Choć brzmi to irracjonalnie to właśnie kredyty które finansują rozwój bankowości umożliwiają nam życie na takim a nie innym poziomie. Nie chodzi mi jednak o kredyty gotówkowe, które są „rozbojem w biały dzień” i sprawiają, że banki w białych rękawiczkach okradają nas z naszych pieniędzy przez co stajemy się coraz biedniejsi. Mowa tu o kredytach hipotecznych. Kogo dziś stać na zakup czy budowę domu/mieszkania bez kredytu hipotecznego? Nawet jeżeli jesteś w gronie tych szczęśliwców to zastanów się ilu Twoich znajomych na to stać? Zapewne zdecydowaną mniejszość. To właśnie sprawia, że banki są nam potrzebne. Mało kto wyobraża sobie bowiem czekać 10 czy 15 lat i spokojnie budować się bez kredytu. Chcemy tu i teraz.
Odpływający kapitał problemem dla giełd
Innym powodem, dla którego rządy chcąc uregulować bądź całkowicie zakazać handlu kryptowalutami jest odpływ kapitału z giełd papierów wartościowych. Choć nie mówi się o tym oficjalnie, to spora część inwestorów rozważa przejście z rynku kapitałowego na rynek kryptowalut. Jest to oczywiście spowodowane zdecydowanie wyższymi stopami zwrotu z inwestycji, które oferują cyfrowe waluty.
Znaleźli sposób jak uregulować kryptowaluty?
Wracając jednak do tematu. Podstawową funkcją BTC miało być umożliwienie społeczeństwu dokonywania szybkich i tanich wymian wartości. Przekładając to z polskiego na nasze chodzi o możliwość wykonywania przelewów pomiędzy użytkownikami oraz o dokonywanie płatności w punktach handlowo-usługowych akceptujących płatności w cyfrowej walucie.
A co gdyby tak zamiast wydawać gigantyczne środki na kontrole i próbę odpowiedniego uregulowania giełd wymiany kryptowalut wprowadzić całkowity zakaz handlu BTC? Z jednej strony można by parsknąć śmiechem bo przecież jak zakazać czegoś, nad czym nie ma się żadnej kontroli. Warto jednak się nad tym nieco głębiej zastanowić. Wystarczy, że państwa uznają kryptowaluty jako nielegalny środek płatniczy. Oznaczałoby to, że punkty usługowo-handlowe nie mogłyby przyjmować płatności w kryptowalutach gdyż takowe byłyby nielegalnie. Tak jak prywatny przelew pomiędzy użytkownikami może pozostać w pełni tajny, tak przedsiębiorcy (głównie Ci zajmujący się handlem) muszą wykazać swoja sprzedaż. Fakt ten sprawiłby, że musieliby oni zrezygnować z przyjmowania płatności w kryptowalutach a to mogłoby znacząco odbić się na wycenie całego rynku. Okazałoby się bowiem, że krypto-pieniądze zamiast być wykorzystywane w codziennym życiu mogłyby służyć już jedynie do spekulacji i przechowywania wartości (tak jak np. złoto). Część osób pewnie powie, że przedsiębiorcy wykorzystaliby kryptowaluty, by ukryć część swoich dochodów bo przecież i tak wielu z nich (w taki bądź inny sposób) to robi. Trudno się z tym nie zgodzić ale… Ci mali przedsiębiorcy nie sprawią, że „kryptowaluty staną się modne” i zostana zaakceptowane przez społeczeństwo, które zechce korzystać z nich na codzień. To duże korporacje, marki znane na całym świecie mogą spopularyzować tą technologię a wątpię, by którekolwiek z nich odważyło się na taki krok.
Niestety…powyższa koncepcja wprowadzenia całkowitego zakazu płatności BTC i uznania go za nielegalny jako środek płatności nie jest moim wymysłem. Taką decyzję rozważa obecnie Rząd Indii. Wprowadzenie takiego zakazu na tamtejszym rynku może w dość znaczący sposób odbić się na notowaniach cyfrowego złota. Aż 1 na 10 transakcji dokonywanych w tej kryptowalucie ma bowiem miejsce właśnie w Indiach.
Okazuje się więc, że najbliższa przyszłość rynku walut cyfrowych nie jest usłana różami…
Kolejna bańka pękła
Tyle mówi się o tym, że bańka na Bitcoinie pękła….znowu. Zwróćmy jednak uwagę co dzieje się obecnie na tych „regulowanych rynkach”.
Dolar amerykański uznawany za globalną walutę również przeżywa kryzys. Pomijam już fakt, że w całym 2017 roku USD osłabił się w stosunku do wszystkich walut grupy G10 ale ten rok (póki co) nie wygląda nic lepiej.
Równie nieciekawie wyglada również sytuacja na amerykański indeksach giełdowych. Indeks Dow Jones czyli jeden z najważniejszych indeksów akcji spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Nowym Jorku (New York Stock Exchange) i NASDAQ osunął się w dniu wczorajszym o niemal 4% co było jednym z największych dziennych spadków tego indeksu w historii jego notowań. Nie lepiej wygląda również obecna sytuacja na S&P 500 czyli indeksie, w skład którego wchodzi 500 spółek o największej kapitalizacji – liderów najważniejszych sektorów gospodarki zza oceanu. Pod względem wartości reprezentuje on około 75% łącznej kapitalizacji wszystkich spółek notowanych na giełdach w USA.
Fakt ten sprawia, że na przestrzeni tygodnia niemal cały rynek notuje silne spadki.
Okazuje się więc, że silna deprecjacja nie dotyczy jedynie rynku walut cyfrowych. Zdaniem amerykańskich ekonomistów ostatnie spadki na amerykańskim rynku akcji spowodowane są realizacją zysków. Indeksy osiągnęły rekordowe poziomy i inwestorzy postanowili zrealizować wypracowane zyski. Zapewniają oni jednak, że nie ma powodów do obaw, gdyż po długotrwałych wzrostach (przypomnijmy, że jesteśmy w trakcie historycznej hossy) przyszedł czas na korektę. Czyżby zatem rynek regulowany i nieregulowany miały ze sobą coś wspólnego?