Najkrwawsza inwazja Izraela od pół wieku – sceny rodem z „Mad Max-a”. Co wiadomo po całym dniu chaotycznych walk?

By podsumować fakty – dziś nad ranem doszło do gwałtownego ataku na Izrael ze strony ugrupowań palestyńskich w Strefie Gazy. Hamas oraz Islamski Dżihad zaczęły od masowego ostrzału rakietowego, następnie wkraczając zbrojnie na jego teren. LOT odwołał loty do Izraela z Polski

Atak, który porównywany już jest w Izraelu z zaskoczeniem towarzyszącym wybuchowi wojny Yom Kippur w 1973 roku, wywołał szok w zbiorowej świadomości, ucieczkę cywilów oraz gwałtowne ruchy izraelskich sił zbrojnych.

Źródłem poniższych fotografie oraz klipów są materiały opublikowane na platformach Twitter oraz Telegram.

Akcja – bojownicy o świcie

Cała operacja, w oczywisty sposób zaplanowana dużo wcześniej, stanowiła zupełne zaskoczenie dla izraelskich służb, Mosadu, Szin Bet i Amanu. Palestyński atak rozpoczął się od masowego ostrzału rakietowego terenów południowego Izraela. Wykorzystano do tego powszechnie używane przez palestyńskie ugrupowania pociski sowieckiego systemu Grad oraz ich odpowiedników i podróbek (chińskich, irańskich, etc.), pochodzące z przemytu oraz pomocy irańskiej.

W ślad za tym nastąpiła inwazja „lądowa” – liczne, niewielkie grupy bojowników przeniknęły na tereny południowego Izraela, przedostając się przez pograniczne bariery i fortyfikacje za pomocą motolotni, tuneli oraz prostych środków inżynieryjnych, a także taranując przejścia samochodami. Miało temu towarzyszyć masowe zakłócanie łączności oraz ataki dronów. Intruzji dokonano również morzem, za pomocą niewielkich łodzi motorowych.

Następnie rozpoczęto ataki na izraelskie miasteczka i odizolowane siedziby, ostrzeliwując mieszkańców. Palestyńskie grupy bojowe miały się przy tym kierować się w głąb terytorium Izraela, unikając przedłużających się starć z napotkanymi siłami wojskowymi i policyjnymi. Na szeroką skalę atakowani są natomiast cywile – zgodnie z niektórymi doniesieniami, zdarzają się przypadki bojowników chodzących od domu do domu i likwidujących napotkane osoby, a także bezczeszczące zwłoki zabitych.

Wedle pogłosek, niektóre grupy Palestyńczyków miały przy tym operować przebrane w izraelskie mundury. Zajęto co najmniej jedną pomniejszą bazę Sił Obronnych Izraela – Reim, a także posterunek policji w mieście Sderot. Ich łupem paść miało co najmniej kilka czołgów oraz drugie tyle pojazdów opancerzonych. Bojownicy wzięli także na zakładników grupy cywilów, przetrzymując ich w położonym przy granicy z Gazą kibucu.

Ogółem, zgodnie z informacjami izraelskiej policji, granicę przekroczyło około 200 do 300 zbrojnych. Cały czas wystrzeliwane są także kolejne fale pocisków rakietowych. Do wieczora zabitych miało zostać ponad dwustu obywateli Izraela, zaś liczba rannych przekroczyła 1400.

Reakcja – „Żelazne Miecze”

Pomimo utrzymującego się zaskoczenia, rząd izraelski szybko podjął kontrakcję. Premier Netanjahu ogłosił, że kraj znajduje się w stanie wojny. W całym kraju wezwano rezerwistów do stawienia się w jednostkach wojskowych, otworzono także arsenały, z których wydawana jest broń cywilom. Jednocześnie obserwuje się liczne przypadki ucieczek tych ostatnich, szczególnie zamieszkałych w okolicach Gazy. Do samej Gazy odcięto dostarczaną tam energię elektryczną.

Siły Obronne Izraela poinformowały o rozpoczęciu operacji „Żelazne Miecze”, w ramach której zlokalizowani i zabici mają być wszyscy bojownicy na jego terytorium. Izraelskie siły specjalne oraz aeromobilne mają prowadzić operacje oczyszczające w miasteczkach na południu.

Wieczorem poinformowano, że wojska izraelskie odbiły bazę Reim i okoliczne terytoria.

Jednocześnie lotnictwo od rana przeprowadziło serię ciężkich nalotów na Gazę, bombardując stanowiska bojowników Hamasu i Islamskiego Dżihadu, jego składy amunicji, biura organizacji oraz znane adresy członków organizacji.

Wedle danych palestyńskich, w nalotach zginąć miało około 200 osób, zaś 1600 ma być rannych. Dane te są jednak przedwczesne, liczba ta bowiem na pewno wzrośnie w miarę odkrywania ciał w gruzowiskach.

Jednocześnie ogniska walk zdają się przy tym rozprzestrzeniać poza Gazę. Dochodzą bowiem informacje o starciach we wschodniej Jerozolimie (wszystkie tamtejsze meczety mają nadawać wezwania do dżihadu). Siły izraelskie przeprowadzić miały natomiast serię rajdów na terytorium Zachodniego Brzegu Jordanu.

Od północy atakiem grozi Hezbollah – przy granicy widziano jego jednostki. Izraelski gabinet bezpieczeństwa ma dziś omawiać możliwość potencjalnego uderzenia lądowego na Strefę.

Reakcje – słowa i gesty

Pośród reakcji dyplomatycznych ze świata: tych z Zachodu – generalnie oferujących typowe, niezobowiązujące słowa wsparcia, oraz państw arabskich – typowo uznających akcje palestyńskie za uzasadnioną samoobronę. zauważalna jest też reakcja tradycyjnego wroga Izraela, Iranu (reakcje humorystyczne bowiem – takie jak afgańskich Talibów, chcących iść na podbój Jerozolimy, można bowiem pominąć).

Władze irańskie oświadczyły, że działania palestyńskie przyjmują z zadowoleniem, parlament tego kraju zainaugurował sesję entuzjastycznym skandowaniem „śmierć Izraelowi”, zaś w samym Teheranie zaś zaczęło napotykać na propagandowe treści informujące o rozpoczęciu „wyzwolenia” Palestyny.

Zaangażowanie irańskie nie jest niczym nowym – siły Quds, część Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaranu) utrzymują regularne i ożywione kontakty z ugrupowaniami palestyńskimi (i nie tylko), zaopatrzając je w duże ilości broni i pieniędzy.

Ciekawy jest jednak poziom koordynacji operacji – bez wątpienia wymagającej po stronie Hamasu długotrwałych przygotowań i wielomiesięcznego gromadzenia zapasów amunicji – z ruchami po stronie Hezbollahu. Daje to asumpt do domysłów, że cała akcja jest w istocie koordynowana (o ile wprost nie kierowana) przez Iran.

Wskazywałby też na to poziom wsparcia wywiadowczego, jakie zdawali się mieć palestyńscy bojownicy, jak również wybranie wyjątkowo niedogodnego momentu dla Izraela. Kraj, jak wiadomo, jest rozrywany gwałtownym konfliktem wewnętrznym dotyczącym kwestii ideologiczno-ustrojowych. Protesty przeciwko planom legislacyjnym rządu trwają w tej kwestii od miesięcy, w ramach sprzeciwu zaś wielu opozycyjnie nastawionych obywateli-rezerwistów deklarowało w ciągu ostatniego półrocza, że nie stawią się do służby.

Mimo to, być może, Hamasowi uda się to, co nie udało się premierowi Netanjahu oraz jego politycznym sojusznikom z ugrupowań religijnych syjonistów. Liderzy izraelskiej opozycji bowiem (w tym J. Lapid, B. Gantz oraz A. Lieberman) zdają się bowiem skłonni, pod pewnymi warunkami, do utworzenia rządu jedności narodowej.

Może Cię zainteresować:

Bliski WschódhamasIzraelPalestynawojna
Komentarze (0)
Dodaj komentarz