Dolar od kilku dni jest na ustach wielu ekonomistów. Najgorętszym tematem jest w tej chwili osiągnięcie parytetu 1:1 na parze EUR/USD nie widzianego od 20 lat. Niestety i nasza polska złotówka jest rekordowo słaba wobec dolara przebijając poziomy widziane w 2000 roku. Więcej o tym znajdziesz >>tutaj<<.
Podczas gdy wielu inwestorów cieszy się, że uciekło z polskiej złotówki właśnie w drożejącego dolara wydaje się, że nie każdy ma świadomość jak fatalny łańcuch ciągnie za sobą mocna amerykańska waluta.
Zapewne wielu z Was słyszało o wybuchu zamieszek do jakich doszło w Sri Lance.
„Sri Lanka przeżywa najgorszy kryzys finansowy od siedmiu dekad. Kraj po raz pierwszy nie wywiązała się ze swoich zobowiązań w maju. Jego rezerwy walutowe spadły do rekordowo niskiego poziomu, wskutek czego w budżecie państwa zabrakło środków na regulowanie należności za podstawowe importowane produkty, w tym żywność, leki i paliwo. Według doniesień Bloomberga, w maju rząd nie miał nawet wystarczających środków na opłacenie jednego tankowca ropy.” – jak podaje „businessinsider”.
Dlaczego o tym wspominam? Zaraz sami zobaczycie pewne podobieństwa. Poniżej przykład jaki podaje George Gammon aby lepiej zrozumieć gdzie znajduje się problem.
Zacznijmy od przedsiębiorcy np. z Argentyny, który wytwarza dany produkt na eksport. Jako że wiele składowych produktu jest pozyskiwana z zagranicy, gdzie walutą rozliczeniową jest dolar przedsiębiorca zaciąga kredyt w dolarach amerykańskich na rozwój firmy. Wszystko się zgadza, dopóki kurs rodzimej waluty względem dolara nie odbiega znacznie od tego po którym został zaciągnięty kredyt. Co, jeśli dolar umocni się znacznie? Przedsiębiorca musi wydać więcej swojej rodzimej waluty, aby pozyskać tą samą liczbę dolarów na spłatę zaciągniętego kredytu. Gdy obciążenie jest zbyt duże przedsiębiorca nie ma innego wyjścia jak ciąć koszty poprzez np. zwolnienia pracowników. Przedsiębiorca wydaje wszystką rodzimą walutę na zakup dolara w celu spłacania należnych rat kredytowych co dodatkowo zwiększa popyt na dolara. Sytuacja robi się coraz gorsza, gdyż ze względu na światowy kryzys ludzie kupują coraz mnie towaru od przedsiębiorcy. Pętla się zamyka. Mniejsze przychody przedsiębiorcy i rosnący kredyt to kolejne szukanie oszczędności. Przedsiębiorca znowu musi ciąć koszty zwalniając kolejnych pracowników, ażeby podołać spłacie kolejnej raty. Jego sytuacja z miesiąca na miesiąc jest coraz gorsza.
Kolejnym dużym problemem dla krajów/przedsiębiorst jest to, że surowce rozliczane są w dolarze.
Podczas gdy nie ma żadnego kryzysu, handel między państwami funkcjonuje na wysokich obrotach, do kraju napływa odpowiednio dużo kapitału w dolarach wszystko działa poprawnie. Co, jeśli ze względu na światowe spowolnienie gospodarcze ilość dolarów napływających do państwa dramatycznie się zmniejszy? Państwa zazwyczaj trzymają rezerwę walutową jednak przy przeciągającym się kryzysie i np. ratowaniu kursu rodzimej waluty poprzez wyprzedaż rezerwy, ów rezerwa się kurczy. Co wtedy? Państwo musi uruchomić dodruk pieniądza, aby zakupić odpowiednio dużo dolarów dla zapewnienia importu podstawowych produktów jak pożywienie czy ropa dla swoich obywateli. Zwiększa to podaż rodzimej waluty (inflacja) a także zwiększa popyt na dolara znowu dokładając czynnik windujący jego cenę. Dodatkowo cena surowców podskoczyła dramatycznie co jeszcze bardziej pogłębia problemy kraju, gdyż musi pozyskać jeszcze więcej dolarów na zakup takiej samej ilości surowców.
Przywołajmy więc co działo się w Sri Lance. „Premier Sri Lanki przyznał, iż rząd jest zmuszony do drukowania pieniędzy, by móc zapłacić za podstawowe produkty i usługi oraz wypłacić wynagrodzenia pracownikom sektora publicznego.” – jak podaje „nczas.com”
Jak widać na powyższym przykładzie wydatki jednych są przychodami dla drugich. Tak samo w większej skali wydatki jednego państwa są przychodami drugiego państwa. W końcu dochodzi do sytuacji jak na Sri Lance gdzie brakuje pieniędzy na import podstawowych artykułów. Oczywiście czynników, które doprowadziły do kryzysu na Sri Lance jest więcej jednak nam chodziło o skupienie się właśnie na kwestii dolarowej.
W dobie kryzysu ludzie ograniczają wydatki na zbędne rzeczy skupiając się przede wszystkich na zapewnieniu sobie pożywienia, opłaceniu rachunków czy to za energię czy za dach nad głową. Doprowadza to do zaniku aktywności w innych branżach co zabija przedsiębiorców (krajowych jak i tych zagranicznych) produkujących dobra cieszące się popytem podczas „dobrych” czasów. Ci z kolei tną koszty zwalniając pracowników, którzy z kolei nie zarabiając nie zakupią zbędnych rzeczy obcinając dochód przedsiębiorcom, którzy je produkują, nie pójdą na obiad do restauracji co nie da zarobić jej właścicielowi… i tak kolejne ogniwa dołączają do łańcucha.
Dlaczego jest to tak niebezpieczne? Bo jest to zjawisko, które w tym momencie nie dotyczy jednego kraju a dzieje się na całym świecie. Dolar bije rekordy w większości walut nie tylko gospodarek wschodzących, ale również dużych gospodarek jak wspomniany parytet 1:1 z EURO.
Zaraz, zaraz, czy w takim razie Ameryka jest jedynym państwem, którego kryzys nie dotyczy? W każdym przypadku może sobie dodrukować dolary.
W każdym Państwie bardzo dużo towarów jest importowanych także wspomniany problem przedsiębiorcy w Argentynie skutkuje tym, że w Ameryce i innych krajach nie ma jego produktów na sklepowych półkach. Prowadzi to do braku różnego typy artykułów. Wiele Państw jak i Ameryka nie jest w 100% samowystarczalne także problemy w globalnej gospodarce muszą skutkować ograniczeniem bądź zatrzymaniem importu towarów, które Ameryka potrzebuję.
W najgorszej sytuacji są kraje w których brakuje żywności jak właśnie w Sri Lance.
Problem drożejącego dolara jest bardzo skomplikowany i zawiły dlatego nie da się wyjaśnić wszystkiego w krótkim artykule. Obecnie w dobie globalizacji, gdzie państwa są przyzwyczajone pozyskiwać deficytowe produkty od innych państw i wycenach surowców w dolarach jest on szczególnie widoczny.
Czy więc świat pogrąży się w głębokim kryzysie? Miejmy nadzieję że nie.
Więcej na ten temat możecie znaleźć tutaj:
Zobacz również: