Beam to kryptowaluta, która ma za zadanie przywrócić sferę prywatną za pomocą protokołu Mimblewimble, a równocześnie sprzyjać instytucjom i skalowalności.
Strzał w dziesiątkę!
10-lecie Bitcoina było dniem, kiedy wiele osób uruchomiło swoje kryptowalutowe projekty. W tym przypadku nie było inaczej. 3 stycznia 2019 Beam zainicjował start głównej sieci.
Beam to kryptowaluta oparta na protokole Mimblewimble, który swego czasu był dość popularny. Jego założenia sformułowano oficjalnie już w 2016 roku.
Nazwa może Wam się wydawać dziwnie znajoma. Pochodzi ona z niezwykle popularnego świata czarów i magii. Mimblewimble jest bowiem zaklęciem w świecie Harry’ego Pottera, które ma za zadanie dezorientować przeciwnika podczas magicznego pojedynku.
Blockchain Beam skupia się na ochronie prywatności użytkowników poprzez niemożność odczytania przebiegu transakcji. Nie dowiemy się, kto wysłał ani otrzymał środki. Nie poznamy również ilości przekazanych środków.
Kolejny zanonimizowany blockchain uruchomiony zaledwie kilka dni temu charakteryzuje się kilkoma ważnymi funkcjami, które mogą być decydujące w bitwie o najbardziej prywatną monetę.
Skala i audyty
Skalowalność to największy problem, z którym boryka się wiele kryptowalut, także tych skupiających się na utajnianiu transakcji, jak Monero czy ZCash. Beam jednak niesie ze sobą funkcję przecinania transakcji (cut-through), która ma na celu uniknąć nadmiernych obciążeń spowodowanych obliczeniami. W wyniku tego zmniejsza się rozmiar transakcji, bloków, a zatem i całego łańcucha. W związku z tym, blockchain Beam jest najmniejszym dotąd zaimplementowanym systemem blokowym.
Drugi ważny aspekt Beam to domyślne przeprowadzanie anonimowych transakcji, ale istnieje furtka, która pozwala zweryfikować przebieg transferów przez instytucje i firmy. Funkcja ta nosi nazwę “opt-in auditability” i pozwala nam zdecydować komu i czemu przedstawimy historię transakcji. Może to być przełom w szerszej adopcji prywatnych monet, których większe instytucje zazwyczaj nie doceniają.
Śladami Bitcoina
Zespół deweloperów stworzył Beam na wzór BTC, a zatem emisja monet będzie trwać bardzo długo, bo aż 133 lata.
Proces halvingu jak w Bitcoinie działa identycznie, z wyjątkiem pierwszego roku, kiedy to nagroda za wydobycie bloku będzie wynosić 100 monet Beam. Potem co 4 lata, aż w końcu po blisko 150 latach osiągnie „przepołowienie” po raz 33.
Kolejne podobieństwo zawiera się w jednostkach Beam po przecinku. Tak jak w BTC, 1 Beam będzie wynosić 100 000 000 jednostek o nazwie ‘Groth’.
Ostatnia rzecz, o której warto wiedzieć to, że w przypadku Beam nie miał miejsca pre-mining. Główna sieć wystartowała zatem z zerową ilością monet.
Pozostaje jeszcze kwestia skarbca, który jest finansową rekompensatą dla inwestorów Beam, zespołu oraz fundacji non-profit. Drobna część z każdego wydobytego bloku trafi do skarbca i będzie wydawana raz w miesiącu na poczet wynagrodzeń.
Znowu to samo…
Protokół Mimblewimble został zaimplementowany po raz pierwszy w ogóle w ramach Beam. Wizja twórców opiera się na umożliwieniu ludziom zachowania anonimowości w sieci, bo według nich każdy ma do tego niezbywalne prawo. Jednocześnie przy kwestii prywatności, moneta ma przechowywać wartość, być tzw. store of value.
Deweloperzy zapowiadają kilka kolejnych aktualizacji, które mają wnieść m.in. pool support, atomic swap, portfel mobilny czy integrację portfela bitcoinowego.
Wydawałoby się, że przedstawiona wyżej moneta to kolejny zanonimizowany łańcuch bloków podobny do Monero czy ZCash. Obiecuje wiele na starcie, a nie wiadomo jaką przyniesie przyszłość. Pozory mogą jednak mylić. Zastosowane funkcje mogą rzeczywiście poprawić skalę, jak i być lekkostrawne dla instytucji rządowych.
Myślicie, że Beam wzniesie się ponad Monero i ZCash? Czy zostanie zachowana skala, a audyty będą przebiegać prawidłowo, nie uszczuplając cechy prywatności? Podzielcie się swoimi przemyśleniami poniżej!