- Gangi agresywnych nielegalnych imigrantów, pewnych swojej bezkarności, zagrażają nie tylko życiu i zdrowiu pracowników przemysłu wydobywczego, ale też samej krytycznej infrastrukturze paliwowej – tak wynika z dochodzących sygnałów.
- Wszystko to odbywa się w atmosferze ostrego sporu politycznego, w której część polityków jawnie opowiada się za spolegliwością wobec nielegalnej imigracji – i wynikającej zeń bezsilności wobec prób deportacji lub pociągnięcia imigrantów do odpowiedzialności.
Głośnym echem w USA odbiła się ostatnio sytuacja w mieście Aurora, koło Denver w stanie Kolorado. Nielegalni imigranci, członkowie wenezuelskiego gangu Tren de Aragua dokonali tam siłowego „przejęcia” osiedla, terroryzując okolicę na podobieństwo zbrojnej milicji.
Z nerwowymi reakcjami mieszkańców i członków rady miasta kontrastowały szydercze komentarze gubernatora Kolorado, który zapewniał, że migranci są mile widziani. Zaś doniesienia o ich przestępczości to objawy ksenofobii i bigoterii.
Nielegalnym imigrantom wolno wszystko?
Nie minęło wiele czasu, a o podobnym przypadku – tyle że na nieporównywalnie bardziej brzemienną w skutki skalę – słychać z Teksasu. I to mimo, że akurat ten stan – w odróżnieniu od całego szeregu innych – nie premiuje nielegalnej imigracji w imię „różnorodności”.
Nielegalni imigranci nie dostają też tam hojnego wsparcia na koszt podatników, ani też nie gwarantuje im specjalnych przywilejów, niedostępnych dla prawowitych obywateli. Ba, stan ten stara się nawet zwalczać nielegalną imigrację. Notabene, wbrew usilnym staraniom administracji Bidena.
Ta ostatnia w zwalczanie prób deportowania nielegalnych imigrantów przez Teksas oraz inne stany wkłada znacznie większy wysiłek niż w egzekwowanie prawa imigracyjnego sama – mimo że należy to do jej konstytucyjnych obowiązków. Efekty tego widać.
Gangi jak po swoje
Jak wynika z doniesień, instalacje naftowe w zagłębiu wydobywczym Permian Basin w Teksasie – największym i najznaczniejszym centrum wydobycia ropy i gazu w USA – są pod ostrzałem. Dosłownie. Gangi uzbrojonych nielegalnych imigrantów mają bowiem rozkradać zasoby, paliwo i mienie.
Ostrzeżenie tej treści przekazał swoim pracownikom jedna z firm wydobywczych, ostrzegając przed gangami, które grasują na polach naftowych. Co więcej, terroryzują one zatrudnionych, w przypadku wykrycia reagując otwartą agresją – w tym próbami przejechania lub otworzeniem ognia.
Nielegalni imigranci nie boją się przy tym ujęcia – bo i co im się stanie? Przekazani pracownikom służb federalnych, najczęściej zostaną albo znów wypuszczeni – albo umieszczeni w federalnym „schronisku” dla imigrantów (często zaadaptowanym hotelu), i jeszcze otrzymają wsparcie finansowe…
Skoro politycy pozwalają…
Sprawa nie jest przy tym błaha – pomijając bowiem zagrożenie dla personelu, w tym przypadku dotyczy absolutnie krytycznej infrastruktury. W istocie aż nie mieści się w głowie, że sytuacja, którą w innych okolicznościach rozwiązano by tyleż prostymi, co zdecydowanymi środkami policyjnymi, tu pozostaje nierozwiązana.
A pozostaje taką dlatego, ponieważ z przyczyn, które budzą przecieranie oczu ze strony mieszkańców USA (i to zarówno tych o sympatiach republikańskich, jak i demokratycznych), nielegalni imigranci traktowani są jako grupa specjalnej troski. Czasem w sposób, który budzi uzasadniony szok.
Oczywiście, w USA cały czas prowadzone są deportacje nielegalnych imigrantów. Ich liczba ginie jednak w masie tych, którzy bez problemu ignorują granicę. Dodatkowo zaś tzw. sanctuary jurisdictions otwarcie odmawiają egzekwowania jakichkolwiek restrykcji imigracyjnych.
Czy też – nielegalni imigranci w takich miastach różnią się od obywateli tym, że przysługują im benefity, których nie otrzymują obywatele, i uchodzi im bezkarnie łamanie prawa, za których obywateli pociągnięto by do odpowiedzialności. W istocie nietrudno zrozumieć rozmach, skalę i bezczelność, z jaką działają tworzone przezeń gangi.