Portal Telepolis.pl opisał historię obywatela Francji, który przed świętami Bożego Narodzenia wpadł na niekonwencjonalny, aczkolwiek prawie na pewno nielegalny pomysł: zniechęcony wysokimi cenami interesujących go towarów w sklepach internetowych…postanowił sam je sobie obniżyć. Jak to zrobił? Posłuchajcie.
Pojedynek cwaniaka z Goliatem
Zapewne każdy z nas wie, jak uciążliwe potrafi być nie tylko znalezienie właściwego dla nas produktu w sklepie internetowym, ale też trafienie na niego w odpowiadającej nam cenie. Problem zagęszcza się w szczególności w okresie przedświątecznym, kiedy to konsumenci masowo ruszają do sklepów w celu zakupienia prezentów dla bliskich.
Problem nie był obcy też pewnemu obywatelowi Francji, który, zapewne nie chcąc wyczekiwać, aż wystawca po drugiej stronie internetowego kabla łaskawie wprowadzi promocje, postanowił wziąć sprawy we własne ręce.
„Geniusz mikrozbrodni” wykorzystał w tym celu fakt, że większość znanych nam, poważnych sklepów z sektora e-commerce posiada i wykorzystuje wbudowane roboty sprzedażowe, które m.in. wyszukują na bieżąco najkorzystniejsze oferty konkurencji w eterze i dostosowują ofertę sklepu do zmieniających się dynamicznie warunków na rynku. Przykład z Polski? Allegro czy sklepy wielkopowierzchniowe obecne również w internecie.
Systemy CRM, bo tak nazywają się fachowo wdrożenia powyższych rozwiązań (mają zresztą dużo więcej zastosowań w biznesie), nie są jednak idealne i całkowicie odporne na próby manipulacji. Postanowił to wykorzystać bohater tej historii, który…ustawił własne boty tak, by generowały fałszywe oferty sprzedaży, już po mocno zaniżonych cenach.
Zobacz też: Santiment: dwie kryptowaluty nakręcają sprężynę. Dawno niewidziany pozytywny sentyment na rynku
Za półdarmo to w sumie uczciwa cena, jednak sąd może być innego zdania
Tak „dostosowany pod siebie rynek” Francuz następnie błyskawicznie wykorzystywał na zakupy: ulubioną książkę kupił za 15 zamiast 55 euro, a gry wideo zbierał ze sklepów, które padły ofiarą manipulacji średnio po 10 EUR taniej.
Czy to etyczne? Oczywiście nie. Niemniej, jeśli wierzyć doniesieniom dziennikarzy z pisma „JDN”, akcja zeszłorocznego antybohatera spotkała się z dużym entuzjazmem ze strony internautów.
Co ciekawe, klasyfikacja prawna tego typu działania nie jest w kraju nad Sekwaną całkowicie jednoznaczna: tamtejsza jurysdykcja dopuszcza bowiem proces „zaproszenia do negocjacji”, a same ogłoszenia w sklepie internetowym nie muszą stanowić oferty w rozumieniu Kodeksu Cywilnego.
Prawnicy jednak naturalnie, będą próbowali zaatakować Francuza z paragrafu o oszustwo: to, czy uda mu się wybronić lub załagodzić karę w sądzie jeszcze się okaże.
Może Cię zainteresować: