Od wczoraj tematem, który rozgrzewa opinię publiczną jest spór o TVP. Prawdopodobnie kwestia ta będzie „grzana” jeszcze przez kilka dni, jeśli nie tygodni. Nie ma wątpliwości, że sprawa jest poważna i wymaga wyjaśnienia. W końcu to instytucja finansowana z pieniędzy podatników. Jednak powoli można się zastanawiać, czy ponownie, jak to bywa w polskiej polityce, nie mamy do czynienia z tematem zastępczym. Oto kilka ważnych wydarzeń, które zostały skutecznie przykryte przez awanturę o telewizję publiczną.
TVP odwraca uwagę od podwyżek dla budżetówki
Jedną z kluczowych obietnic wyborczych większości partii, które tworzą obecnie rząd, były podwyżki dla budżetówki. Początkowo mówiono tylko o nauczycielach, później padały deklaracje, że podwyżki dostaną wszyscy pracownicy sfery budżetowej. Kwestia ta była mocno rozdmuchana i nie dało się jej łatwo zamieść pod dywan. We wtorek premier Donald Tusk wreszcie ogłosił, że obiecane podwyżki zostaną przyznane. Jednak nie jest aż tak kolorowe, jak obiecywano. Jeśli chodzi o placówki oświaty, to podwyżki będą, ale tylko dla pracowników pedagogicznych.
Wyjątkowo pokrzywdzeni mogą czuć się również urzędnicy administracji samorządowej. Nie dostaną oni 20% podwyżki, jak pracownicy państwowej sfery budżetowej, a jedynie 12,3%. Jak wskazał premier: „Warto pamiętać, że 20 proc. dla sfery budżetowej to nie są pieniądze np. dla tych, którzy pracują w urzędach gminnych, wiejskich czyli dla pracowników samorządowych”. D. Tusk rekomendował również, że samorządy muszą dzielić się ciężarami i zobowiązaniami. Tym samym zasugerował, że to samorządy powinny dać podwyżki pominiętym grupom lub tym, który otrzymały znacznie mniej, niż obiecywano.
Zatem ważna obietnica wyborcza została spełniona, ale z pewnością nie w takim wymiarze jak oczekiwano. Pominięte grupy zapewne czują się pokrzywdzone, a spór o TVP skutecznie przyćmił tę sprawę.
Zobacz też: „Prezent” dla kierowców jeszcze przed świętami. Posypią się mandaty?
Fundusz kościelny jednak zostaje
Kolejna obietnica, która była głośnym punktem, szczególnie lewicowego skrzydła KO, dotyczyła likwidacji Funduszu Kościelnego. Wydawało się, że to dość prosta sprawa i wystarczyło po prostu nie uwzględnić tej pozycji w planowanym budżecie. Pomimo obietnicy zlikwidowania tej pozycji, wydatki na Fundusz Kościelny znalazły się w budżecie na 2024 rok. Co ciekawe, kwota jaka zostanie przeznaczona na ten cel została ustalona przez PiS, a nowy rząd postanowił jej nie zmieniać. Zgodnie z zapisem w budżecie, w przyszłym roku państwo wyda na Fundusz Kościelny rekordowe 257 mln zł.
Marek Kacprzak rzecznik klubu Lewicy, zapytany o tę kwestię przez „money.pl” uspokajał, że pracowano głównie na tym co zostawił po sobie PiS, a kwestia Fundusz Kościelnego na pewno będzie dyskutowana i pojawi się propozycja nowelizacji w tej sprawie.
Pakt migracyjny czyli przymusowa relokacja?
Jak poinformowała hiszpańska prezydencja, w środę przedstawiciele krajów członkowskich UE, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej „osiągnęli porozumienie w sprawie głównych elementów politycznych” w sprawie tzw. paktu migracyjnego. Akty prawne, które wstępnie uzgodniono, mają dotyczyć takich kwestii jak kontrola nielegalnych migrantów po przybyciu do UE, pobierania danych biometrycznych, czy zasad określania, które państwo członkowskie jest odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o azyl.
Ponadto, jak informuje PAP, Jeśli zmiany wejdą w życie, to kraje członkowskie będą miały wybór między przyjęciem uchodźców a wpłatą do budżetu UE. Przewidywany system kontroli będzie miał na celu odróżnienie osób potrzebujących ochrony międzynarodowej od tych, które jej nie potrzebują.
Może Cię zainteresować: