Czego nauczyła nas afera Bitfinexa?

W ostatnim czasie mogliście przeczytać o aferze, która wybuchła wokół Bitfinex i Tethera. Sprawa jest poważna gdyż chodzi o prawie miliard dolarów kapitału, który giełda utraciła a był on własnością inwestorów. W całą sprawę zaangażowała się Prokuratura Generalna stanu Nowy Jork, która uważnie przygląda się zarówno Tetherowi jak i giełdzie kryptowalut. Wytoczyła ona bowiem im proces i postawiła kilka poważnych zarzutów. Jednakże, nie są to jedyne bolączki Bitfinexa w ostatnim czasie. W wyniku zamieszania inwestorzy masowo uciekają z giełdy i wypłacają swoje środki. Ma to odbicie nie tyko w szalejącym kursie Bitcoina ale także zagrożenia jakim jest utrata płynności przez giełdę. Podobnie więc jak w poprzednich artykułach warto sobie zadać pytanie czy cała sytuacja nie wpłynie negatywnie na rynek kryptowalut? Czy jednak cyfrowe waluty osłabią się? Czy są może aspekty, których brakuje rynkowi kryptowalut?

W gwoli ścisłości

W minionych tygodniach mogliśmy dowiedzieć się jaka była treść pozwu złożonego przez Prokuratora Generalnego Nowego Jorku przeciwko Bitfinex. Okazało się, że w całe to zamieszanie jest nie tylko uwiązana giełda ale także Tether. Głównym powodem jest spółka iFinex, która zarządza oboma podmiotami i dobrowolnie przesuwa fundusze z jednego do drugiego podmiotu. Jeszcze raz warto podkreślić, że owe fundusze nie stanowią własność giełdy. W kilkumiesięcznym dochodzeniu Prokuratura Generalna stwierdziła, że Bitfinex od wielu miesięcy ma problemy z płynnością i wypłatą środków. Na takie zarzuty giełda odpowiedziała błyskawicznie stwierdzając, że jest to kompletna nieprawda. Zaznaczyła jednak, że od paru miesięcy nie wypłaca fiatów a jedynie kryptowaluty. I to wszystko dzieje się w momencie kiedy wielu świadków oskarża Bitfinex o defraudację prawie miliarda dolarów. Warto dodać, że pomiędzy regulatorami a podmiotem ze świata kryptowalut od miesięcy trwa przepychanka prawna i dokumentacyjna, a na domiar wszystkiego okazało się, że Tether jednak nie jest w 100% zabezpieczony przez amerykańskie dolary przetrzymywane na koncie bankowym firmy.

Niektórzy zadają sobie więc pytanie czy gdyby rynek kryptowalut był lepiej uregulowany to takie wydarzenia nie miałyby miejsca.

Wsparcie gigantów

Jednym z argumentów, który można użyć podczas argumentacji na temat tego, czy rynek kryptowalut ma mocne fundamenty i szanse przetrwania jest fakt, że niektóre podmioty działające na nim prowadzą ścisłą współpracę z silnie uregulowanym sektorem finansowym. Niektóre giełdy zdołały otworzyć i prowadzić rachunki w dużych i renomowanych bankach. Jednakże, wszystkie potwierdziły, że nie było to łatwe i dzisiejszej sytuacji nie można przyjąć za pewnik. Co chwila słyszymy o tym jak konta giełd kryptowalut są zamykane w różnych częściach świata. Warto jednak wspomnieć o mnóstwie podmiotów działających na rynku krypto, które nie były w stanie wejść w współpracę z instytucjami finansowymi. Najczęściej na przeszkodzie stały kwestie jurysdykcyjne, procedury bądź polityka dotycząca prania brudnych pieniędzy. Bitfinex ma dość burzliwą historię, która w sporej części jest naznaczona kłopotami z bankowością, która kilkakrotnie podsycała pogłoski o niewypłacalności giełdy, ponieważ użytkownicy walczyli bezskutecznie o wycofanie swoich środków. Krążą pogłoski, że giełda negocjuje współpracę z ING ale jak na razie bezskutecznie. Do momentu osiągnięcia konsensusu będzie musiała korzystać z usług procesora płatności zagranicznych, takich jak Crypto Capital. Brak współpracy z podmiotem z uregulowanego rynku finansowego sprawia, że wielu klientów jest zmuszonych do używania stablecoinów. W tym przypadku mowa o Tetherze, który wzbudza w ostatnich latach również sporo kontrowersji. Niestety w celu wypłacenia środków w postaci niekryptowalutowej klienci jedynie mogą użyć Tethera.

Regulatorzy coraz uważniej przyglądają się całemu rynkowi kryptowalut a w szczególności giełdom. Zdają sobie oni sprawę, że inwestorzy są bardziej narażeni na ryzyko tam, gdzie nie ma silnego wsparcia ze strony sektora bankowego. Niedawno regulatorzy z Francji ogłosili możliwe rozwiązanie, które miałoby polegać na ustanowieniu regulacji rynku kryptowalut i pełnym zezwoleniu na prowadzenie kont bankowych dla podmiotów z owego rynku. Można by zasugerować, że taki ruch wspomógłby rozwój rynku, ponieważ nie tylko inwestorzy mogliby ochronić swój kapitał ale także przedsiębiorstwa skorzystałyby na popularyzacji rynku.

Wielki brat patrzy

W aferze, która wybuchła wokół Bitfinexa znaczny udział miał również Tether. W zasadzie można powiedzieć, że to wszystko od niego się zaczęło kilka lat temu, kiedy pojawiły się plotki jakoby firma emitowała nowe Tethery bez posiadania ich zabezpieczenia w postaci dolarów na koncie w banku. Zapewnienia firmy, że posiada ona wystarczające pokrycie były kłamstwem. Miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że jedynie 74% Tetherów jest zabezpieczonych nie w pełni dolarami, a między innymi dolarami i innymi aktywami. Dodatkowo w 2018 roku w rynek krypto z hukiem uderzyła informacja o tym, że Tether zwolnił jednego z audytorów z Bahamów po tym jak ten miał wykryć nieprawidłowości w jego księgach.

Na rynku kryptowalut w zasadzie brak jest audytów. Sporo rzeczy opiera się na zaufaniu. Oczywiście stany kont giełd można sprawdzić, np. poprzez sprawdzeniu stanu portfela na blockchainie tylko nie we wszystkich przypadkach znamy owe adresy portfeli. Jednakże potencjalne przeprowadzenie audytu wymagałoby dużo większej logistyki. Pojawiają się szczegóły takie jak czy konta są używane do wypłat stablecoinów? Kto ma do nich dostęp? W jaki sposób i na jakich zasadach są obsługiwane emisje i umorzenia? Czy firma przestrzega przepisów KYC / AML?

Jak na razie audytorzy jedynie potwierdzają stan obecny podany przez dany podmiot. Tak jak Grant Thornton zrobił to dla Circle na początku tego roku, miało ono formę zaświadczenia. TrueUSD, emitent stablecoin, poszedł jednak o krok dalej, współpracując z firmą księgową z siedzibą w San Francisco, aby zaoferować potwierdzenie rezerw w czasie rzeczywistym. Warto jednak pamiętać, że audyty dają jedynie obraz w wybranym okresie czasów. Nie do końca są w stanie kontrolować firmy przez cały czas. W zeszłym tygodniu usłyszeliśmy, że firma zajmująca się przechowywaniem kryptowalut BitGo otrzymał certyfikat SOC 2 Type 2, który potwierdza, że ​​przeszedł audyt bezpieczeństwa przeprowadzony przez zewnętrznego regulatora. Zostało to przeprowadzone przez jedną z firm audytorskiej Wielkiej Czwórki (Deloitte, KPMG, PwC i EY). Nie było jednak nam dane dowiedzieć się o którą z firm dokładnie chodzi, gdyż tego nie ujawniono. Być może, żadna z nich nie chciała się narazić na potencjalne ryzyko. Podczas gdy wszystkie z nich mają spore zespoły zajmujące się blockchainem, jedną sprawą jest zrozumienie i pomoc w tworzeniu aplikacji pod technologię, a drugą utrzymanie reputacji, zwłaszcza gdy procesy i ryzyka, które mają być sprawdzone, są złożone i ciężko w ich kwestii wydać jednoznaczną opinie. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy cały sektor audytowy podlega coraz większej kontroli pod kątem jakości i zaufania. Do dziś wielu wini firmy audytorskie i agencje ratingowe za kryzys na rynku finansowym, który rozpoczął się w USA w 2008 r.

Co dalej?

Afera z Bitfinexem i Tetherem podkreśla potrzebę zapewnienia lepszej kontroli jakości. Brak audytów ze strony renomowanych firm konsultingowych może potencjalnie wyrządzić tyle samo szkód, co brak bankowości na wysokim poziomie, ponieważ podważa zaufanie, które z kolei spowalnia proces adopcji i inwestycji. Nie zapominajmy, że wielkie pieniądze w postaci inwestorów instytucjonalnych nie wejdą na rynek krypto bez odpowiedniej ochrony dla swojego kapitału. Gdy gra toczy się o największą stawkę nikt nie chce ryzykować.

Maciej Kmita

BankiBitcoinBitfinexDeloitteEYKPMGpwcTether (USDT)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz