10 lat temu wybuchł kryzys finansowy. Wtedy też narodziła się idea Bitcoina.

10 lat temu, 15 września 2008 roku rozpoczął się największy od czasów Wielkiej Depresji, kryzys finansowy. Zapoczątkował go upadek banku Lehman Brothers. Począwszy od Nowego Jorku i Bostonu, panika rozlała się na rynki finansowe w Londynie, Paryżu, Berlinie, Moskwie, Johannesburgu, Pekinie, Szanghaju, Tokio i Seulu. Większość indeksów giełdowych zaczęła pikować w dół tracąc w ciągu roku kilkadziesiąt procent. Światowa gospodarka mocno wyhamowała, globalnie wzrastało bezrobocie, a świat przekonał się na jak kruchych filarach zbudowany jest system finansowy. Na jaw wyszły nielegalne zagrywki, lobbing, przestępstwa oraz nadużycia w świecie finansów. Po mniej więcej roku czasu sytuacja została w miarę opanowana przez rządy i banki centralne, które zdecydowały się wpompować do upadającego systemu biliony dolarów. Biliony dolarów, które pochodziły z podatków wszystkich obywateli. Tak oto zwykli ludzie zapłacili za chciwość najbogatszych. Wtedy też powstała idea Bitcoina, który oddawał władzę nad pieniądzem w ręce zwykłych obywateli.

Too big to fail

Chyba każdy z nas słyszał to określenie: zbyt duży, żeby upaść. Oznacza ono instytucję, która jest tak ogromna w swych rozmiarach pod względem ilości zatrudnianych osób, zarządzanych aktywów oraz wpływu na lokalną gospodarkę, że za żadną cenę nie można pozwolić na jej upadek. Jedną z takich instytucji był bank inwestycyjny Lehman Brothers, który istniał od 158 lat. Była to więc jedna z najstarszych instytucji finansowych w USA. 3 lata przed swoim upadkiem bank wypracował rekordowe zyski, a jego rating kredytowy został podniesiony do A+ , co oznaczało, że jest zaufanym wierzycielem a jego kondycja finansowa nie pozostawia zastrzeżeń.

Na początku 2007 roku pękła bańka na rynku nieruchomości w USA, która spowodowała, że ceny nieruchomości zaczęły spadać. Bańka była pompowana od początku XXI wieku przez niskie stopy procentowe, które wpływały na taniość kredytów hipotecznych. Spadki cen nieruchomości oraz proces podwyższania stóp procentowych przez bank centralny USA, sprawiły, że raty kredytów hipotecznych stały się zbyt wysokie dla sporej grupy kredytobiorców. Większość z nich zdecydowała się więc przyjść do banku i położyć na stole klucze do nieruchomości, automatycznie zrywając umowę kredytową. Banki weszły więc w posiadanie sporej ilości nieruchomości, które jednak z każdym tygodniem traciły na wartości i brakowało na nie kupców. Nie był to jednak aż tak duży problem jakby mogło się wydawać.

Znacznie gorzej sytuacja wyglądała w derywatywach tworzonych przez banki, które były oparte głównie na CDOs (ang. Collateralized Debt Obligations), które w znacznej części składały się z niespłacanych kredytów hipotecznych. Instrumenty CDOs można porównać do produkcji parówek, w których znajdują się najróżniejsze, zmielone części zwierząt. Oczywiście trafimy w nich na mięso, ale również na kości, ogony czy uszy. Podobnie wyglądało tworzenie CDOs, które były pakietem różnych kredytów. Zawierały one wspomniane już wcześniej bardzo ryzykowne kredyty hipoteczne (niektóre z nich posiadały rating C!) oraz odrobinę „bezpiecznych” kredytów. Wystarczyło, że zaledwie kilka procent CDOs stanowiły kredyty z wysokim ratingiem, aby cały produkt otrzymywał równie wysoki rating. Tutaj warto wspomnieć o agencjach ratingowych (Moody’s, S&P oraz Fitch), które świadomie fałszowały ratingi owych produktów.

W momencie, gdy coraz więcej kredytów hipotecznych nie było spłacanych, a te które zostały zerwane również przyniosły straty (kupione przez kredytobiorców nieruchomości straciły na wartości), okazało się, że większość pieniędzy zainwestowanych w CDOs przepadła. Mowa tu o dziesiątkach, jak nie setkach miliardów dolarów. Na dodatek dość powszechnym zjawiskiem było kupowanie przez bank X CDOs od banku Y, a następnie sprzedawanie ich dalej do banku Z. Spowodowało to, że cały system finansowy był zalany toksycznymi derywatywami. Gdy jeden bank miał problemy z wypłacalnością, inny również ją tracił. Idealny przykład efektu domina.

Jak się później okazało, Lehman Brothers również aktywnie działał na rynku CDOs, co doprowadziło go do niewypłacalności oraz ogłoszenia upadłości. Warto wspomnieć, że 10 lat temu był to jeden z czterech największych banków inwestycyjnych w USA. Stał w równym szeregu z JP Morgan, Goldman Sachs oraz Merrill Lynch. Był to ogromny bank zatrudniający 26 tysięcy pracowników. W połowie 2008 roku posiadał on prawie 700 miliardów dolarów aktywów. Poniższa grafika trafnie podsumowuje w liczbach upadek Lehman Brothers.

Źródło: Forbes

Każdy dług kiedyś trzeba spłacić

Dziś, 10 lat po wybuchu kryzysu finansowego, wydaje się, że wszystko jest już w porządku. Na początku tego roku indeks S&P 500 osiągnął swoje historyczne maksimum, światowe bezrobocie jest na bardzo niskim poziomie, społeczeństwo wydaje się bogacić a inflacja utrzymywać w normalnych wartościach. Czyżby światowa gospodarka znowu była w pełni zdrowia i sił? Nic bardziej mylnego. Aktualny stan zawdzięczamy tylko i wyłącznie ogromnemu dodrukowi ze strony banków centralnych oraz praktycznie zerowym, a w niektórych krajach ujemnym stopom procentowym. Ostatni kryzys finansowy był tylko niewielkim wirusem, który dostał się do organizmu i powoli zaraża wszystkie jego organy. Objawy tej choroby właśnie zaczynają się pojawiać.

Wydarzenia z 2008 roku wywarły ogromną presję na politykach, którzy musieli podjąć zdecydowane kroki. Wydaje się jednak, że nie były to najlepsze decyzje. Na poniższym wykresie możemy zobaczyć stosunek światowego zadłużenia do PKB (po prawej) oraz nominalną wartość zadłużenia, która wynosi 250 bilionów dolarów (po lewej).

Źródło: Bloomberg

Jak widać aktualne światowe zadłużenie jest warte 3 razy więcej niż roczna światowa produkcja. Tak ogromny skok wartości światowego kredytu jest ściśle związany z zerowymi stopami procentowy, które zachęcają do brania tanich kredytów, w celu wywołania wzrostu gospodarczego na podstawie konsumpcji.

Na kolejnej grafice możemy zobaczyć prawie 2-krotny wzrost zadłużenia na poziomie rządowym. Światowy dług rządowy wynosi już 67 bilionów dolarów, czyli 85% światowej produkcji.

Źródło: Bloomberg

Najbiedniejsi mają najmniej

Kryzys finansowy sprzed 10 lat to nie tylko spadki giełdowych indeksów, wzrost bezrobocia i wyhamowanie gospodarcze. To także transfer majątku od biedniejszych na dole piramidy społecznej ku bogatszym, którzy znajdują się wyżej. Pomiędzy listopadem 2007 a lutym 2009 inwestorzy indywidualni wypłacili z amerykańskich funduszy inwestycyjnych kwotę 152 miliardów dolarów. Ponad połowa z tych środków, czyli 78 miliardów dolarów, była wypłacona w momencie, gdy indeksy giełdowe znajdywały się na dnie od września 2008 r. do lutego 2009 r.

Z drugiej strony inwestorzy instytucjonalni wyczuli okazję. W ciągu tych 16 miesięcy zainwestowali 43 miliardy dolarów. Co ciekawe, w ciągu tego okresu, wypłacili pieniądze tylko w jednym miesiącu, 278 milionów dolarów w listopadzie 2008 roku. Więcej szczegółów na ten temat możem dostrzec na poniższym wykresie.

Źródło: Bloomberg

Kryzys finansowy pokazał również, że większość indywidualnych inwestorów utraciło zaufanie do finansistów z Wall Street. Poniższa grafika przedstawia przepływ pieniędzy pomiędzy funduszami inwestycyjnymi a ETF-ami. Jak widać większość indywidualnych inwestorów wypłaciła swoje środku z funduszy inwestycyjnych (niebieskie słupki) i zaalokowała je w „biernych” ETF-ach (czarne słupki).

Źródło: Bloomberg

W ciągu zaledwie 10 miesięcy 2009 roku (marzec – grudzień) inwestorzy indywidualni wypłacili 1.2 biliona dolarów z aktywnie zarządzanych funduszy inwestycyjnych. Z drugiej strony inwestorzy instytucjonalni zainwestowali w nie 470 miliardów dolarów.

Człowiek, którzy powiedział „nie” systemowi

Kryzys finansowy z 2008 roku kosztował nas bardzo dużo. Niestety jak zwykle za błędy mniejszości zapłaciła większość. Warto sobie zadać pytanie: Czy to normalne, że gdy ktoś jest zbyt chciwy i popełnia błędy, tracąc przy tym pieniądze, to inni powinni mu pomagać z własnej kieszeni?

Możemy się domyślać, że Satoshi Nakamoto sprzeciwiał się temu co się działo dekadę temu. Jak zapewne wielu z nas na własne oczy widziało jak rząd USA dofinansowuje sektor finansowy kwotą rzędu 750 miliardów dolarów! Były to pieniądze pożyczone bezpośrednio bankom, które świadomie i z pełną wiedzą, tworzyły i handlowały toksycznymi derywatywami. Bankierzy mieli świadomość w jak ryzykowną grali grę, ale chyba nawet oni nie mogli przewidzieć jak łatwo i szybko otrzymają pomoc.

W tym momencie Nakamoto zdecydował, że aktualny system finansowy, w którym władza nad kreacją i dystrybucją pieniądza jest skupiona w rękach wąskiej grupki bajecznie bogatych osób, nie ma przyszłości. To prawdopodobnie wtedy przelała się czara goryczy i do dzisiaj nieznany programista, skupił całą swoją uwagę na pisaniu kodu pierwszej kryptowaluty. Stworzył on system do przesyłania pieniędzy, w którym nie ma pośredników. Nie ma banku, który pobiera opłatę za obrót prywatnymi pieniędzmi. Nie ma żadnej instytucji, która zagrażałaby temu systemowi przez swoją chciwość, krótkowzroczność i pychę. Bitcoin jest kontrolowany tylko przez tego, kto ma klucze prywatne. Obowiązuje w nim święte prawo własności, które zostało złamane w momencie, gdy rząd zdecydował dofinansować sektor finansowy z pieniędzy podatników. Taką też informacje zawiera pierwszy blok w blockchainie Bitcoina. Pochodzi ona z okładki „The Times” z 3 stycznia 2009 roku, kiedy to narodziły się pierwsze Bitcoiny.

Źródło: Bitcointalk

I pomimo, że Bitcoin był już tysiące razy uśmiercany, delegalizowany, zabraniany, okradany, wyzywany, obrzucany obelgami i wyśmiewany, to dalej istnieje. Dalej kosztuje ponad 6000 USD, co w porównaniu do poprzednich lat jest niesamowicie wysoką ceną. Dalej są ludzie, którzy w niego wierzą, rozwijają jego kod, promują go i przekonują do niego innych. Bitcoin dalej jest niczym latarnia na oceanie kryptograficznym, która pokazuje kierunek innym projektom. Już dziesiątki razy pojawiały się kryptowaluty, które miały go zdetronizować. Miały być szybszej, lepsze, bardziej zaawansowane, popularniejsze. Stary dziadek Bitcoin dalej jednak trzyma się swojego tronu. W głębi duszy czuje, że gdy kolejny raz świat finansów wywoła kataklizm, to Bitcoin powędruje w przeciwnym kierunku niż światowe indeksy.

 

Maciej Kmita

BitcoinKryptowalutyKryzys finansowySatoshi NakamotoWall Street
Komentarze (0)
Dodaj komentarz