Zdaniem ekonomistów z oddziału FED w Filadelfii, remedium na problemy monetarne Ameryki mogłoby być przywrócenie standardu złota. W istocie to truizm, jednak takie rozwiązanie byłoby w istocie osikowym kołkiem wrażonym w serce całego systemu walutowego Rezerwy Federalnej. Nic więc dziwnego, że FED zaciekle broni swego monopolu na kreację dolarów z powietrza. A tu nagle to…
Czasem najtrudniejszą rzeczą do przyznania okazuje się ta najprostsza. Stwierdzanie zwykłej, niemodnej i z reguły nieatrakcyjnej prawdy w świecie współczesnych finansów bywa postrzegane niemal jako passé. W końcu po cóż „wywoływać panikę na rynku” albo „chwiać pewnością siebie konsumentów”? Co prawda w długim terminie i tak się przed tym nie ucieknie – ale do tego czasu…
Tym bardziej zaskakiwać mogą wyniki studium, które opublikowało dwóch badaczy, Daniel R. Sanches oraz Jesús Fernández-Villaverde. Badacze ci pracowali pod egidą Rezerwy Federalnej (konkretnie – filadelfijskiego oddziału FED). Innymi słowy, chyba ostatniej instytucji na ziemi, która byłaby skłonna podpisać się pod ich wnioskami. A te są tyleż logiczne, co, cóż, odświeżające.
W swym eseju naukowym badacze z Filadelfii konkludują mianowicie, że przywrócenie standardu złota byłoby długoterminowym i skutecznym antidotum na obecne bolączki walutowe – szalejącą inflację, niestabilność i topniejące zaufanie wobec walut(y) banku centralnego. Oparcie pieniądza na kruszcu miałoby, w kontraście do powyższego, trwale ustabilizować ceny. Zjawiska inflacyjne i deflacyjne stałyby się zaś tymczasowym fenomenem, niemającym systemowo wielkiego znaczenia.
Zobacz też: Kopalnia złota chciała kupić tysiące BTC wbrew swojemu prezesowi – czyli ciekawy…
Czyżby ktoś z FED nie przypilnował jajogłowych…?
W zasadzie wszystko to oczywistość – by to stwierdzić, nie trzeba nawet specjalnych studiów (choć te bez wątpienia są przydatne), wystarczy prześledzić ewolucję cen dóbr w XIX i pierwszych dekadach XX wieku. A następnie porównać je z tym, co działo się z nimi później – akurat wtedy, gdy kolejne rządy i banki centralne stwierdziły, że to one powinny decydować, ile ma być warty pieniądz, nie jakieś tam obiektywne czynniki w rodzaju złota.
Ta oczywistość jednakże jawi się jako powiew świeżości i oświecenia, biorąc pod uwagę, że przychodzi ona ze strony FED. Czyli podmiotu, który ma ogromne „dokonania” w dziedzinie oderwania pieniądza od jego pierwotnego źródła wartości oraz emisji przemysłowych ilości banknotów bez pokrycia, alias „luzowania ilościowego”. Czyżby ktoś tam poczynił rachunek swego monetarnego sumienia i ujrzał omylność przyjętej przez Rezerwę drogi?
Oczywiście, jest też możliwe, że badacze po prostu opublikowali swoje wnioski bez konsultacji i akceptacji bankowych dygnitarzy – i kolejne ich artykuły w opracowaniach FED już się nie pojawią. Nadzieja jednak umiera ostatnia. Tak czy tak – artykuł Fernándeza-Villaverde’a i Sanchesa, pod tytułem „Price-Level Determination Under the Gold Standard”, można przeczytać tutaj.
Może Cię zainteresować: