Firma Chainalysis, znana tu i ówdzie jako biznesowy nowotwór żywiący się rynkiem kryptowalut, pozbywa się pracowników. Ten niesławny podmiot od lat zajmuje się łamaniem i kompromitowaniem zabezpieczeń, jakie indywidualnej prywatności finansowej miało zapewnić wykorzystanie blockchainu. To niestety, mimo kłopotów firmy, nie ulegnie zmianie – a jeśli już, to na gorsze.
Kojarzycie, drodzy Czytelnicy Rudego z „Blok Ekipy”? Te jakże niesympatyczną postać zapewne każdy miał okazję poznać na którymś z etapów swojej edukacji. Archetyp oślizgłego konfidenta, który próbuje udawać wyniosłego wobec rówieśników, jednocześnie z uniżonym, serwilistycznym uśmieszkiem donosząc na nich nauczycielowi, gdy tylko jest ku temu okazja, jest bowiem stary jak świat.
Zobacz też: Tajwan: śledztwo w sprawie firm kolaborujących technologicznie z ChRL
Uprzejmie donoszę
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek szukałby postaci stanowiącej uosobienie jakiejś firmy, do Chainalysis ów Rudy pasowałby idealnie. Nie od rzeczy byłoby też przywołanie w rej roli mroczniejszych aspektów XX-wiecznej historii, czyli postaci konfidentów bezpieki oraz innych etycznie obrzydliwych postaci, które dla własnego profitu denuncjowały współobywateli organom represyjnym reżimów totalitarnych
Są jednak też różnice. Cechą, którą odróżnia kapusiów od tej firmy, jest to, że raczej nie ujawniali się oni ze swoim procederem – nawet jeśli tylko dlatego, by uniknąć społecznej odrazy i pogardy. Tutaj Chainalysis idzie w dokładnie przeciwnym kierunku – otwarcie chwaliła się ona i obnosiła z tym, jak skuteczna potrafi być w niszczeniu barier chroniących finansową prywatność.
Firma od swojego powstania w 2014 roku zajmuje się głównie szukaniem sposobów na splugawienie obietnicy ochrony wolności i prywatności, jaką niosły ze sobą cyber-aktywa. Innymi słowy – jej działalność skupia się na szpiegowaniu operacji kryptowalutowych i ich użytkowników oraz raportowaniu tego komukolwiek, kto chciał zapłacić. W głównej mierze – instytucjom rządowym, zawsze niezdrowo zainteresowanym cudzymi pieniędzmi.
Okazuje się jednak, że chętnych do zapłacenia musiało ostatnio być zbyt mało. Krypto-konfident ogłosił bowiem, że – cóż za nieutulony żal – jest zmuszony ciąć etaty.
Zobacz też: Gdzie nie spojrzeć, eksplozje i katastrofy. Pseudo-tajemnicza „awaria” rurociągu bałtyckiego
Państwu już podziękujemy
W mailu, który prezes Chainalysis rozesłał swoim pracownikom, tłumaczył, że firma zmuszona jest do tego przez spadający wolumen zamówień napływających z rynku komercyjnego. W związku z tym, zwolnionych ma zostać około 150 pracowników (z ogólnej liczby 900).
Zaszczyt bycia zwolnionym w celu poprawy sytuacji firmy nie będzie przy tym rozdzielany równomiernie. W pierwszej kolejności, na ołtarzu wyników finansowych Chainalysis składani będą w ofierze pracownicy jej działu marketingu oraz rozwoju biznesowego, których zakres obowiązków obejmował relacje z sektorem prywatnym.
Jest to już druga taka bonanza w wykonaniu firmy w tym roku. Poprzednia fala zwolnień także dotyczyła głównie wspomnianych działów. Następuje ona po tym, jak firma, w poczuciu błogiego zadowolenia, zwiększała w ciągu poprzedniego roku swoje rozmiary i planowaną skalę działalności.
Zobacz też: Irak chce zakazać wypłat i transakcji w dolarach. Szczegóły restrykcji – gwarantują posiadaczom straty
Cyfrowa bezpieka przyszłości
Niestety, to wszystko nie oznacza to, że firma ograniczy lub zmieni profil swojej działalności. Wprost przeciwnie, poinformowano przy tej okazji, że zwolnienia poczyniono w związku ze zmniejszeniem zaangażowania na rynku, jednocześnie intensyfikując umizgi o rządowe kontrakty.
Dodano także orwellowsko brzmiące deklaracje o woli zwiększania swoich „zdolności śledczych” (deklaruje to, przypomnijmy, prywatna firma, formalnie bez żadnych uprawnień policyjnych). Mają one posłużyć „sektorowi publicznemu”, któremu, jak ze smutkiem zauważono, dalej sporo brakuje, by osiągnąć „bezpieczne i regulowane [sic!] środowisko” (innymi słowy – dalej nie znajdujemy się jeszcze w cyfrowym totalitaryzmie, mimo wysiłków zainteresowanych).
Chainalysis zamierza zatem zassać i połknąć jeszcze więcej pieniędzy podatników, aby za te pieniądze deptać prywatność tychże podatników na jeszcze większą niż dotąd skalę. Rządowi nababowie zaś, jak ma nadzieję firma, w dalszym ciągu będą wykazywać niezdrowe zainteresowanie cudzymi pieniędzmi oraz budowaniem wirtualnych gułagów, gdzie każda czynność będzie śledzona i szpiegowana.
Co by nie mówić, pierwsza z wymienionych czynności – ssanie – wychodzi tej firmie dobrze.
Może Cię zainteresować: