Czy blockchain może zastąpić media społecznościowe?

Sprawa Sądu Najwyższego USA może zabić Facebooka i inne media społecznościowe – umożliwiając blockchainowi ich zastąpienie. Tak twierdzi Nick Dazé, współzałożyciel i dyrektor generalny Heirloom. Firma ta zajmuje się dostarczaniem narzędzi bez kodu, które pomagają markom tworzyć bezpieczne środowiska dla swoich klientów online za pomocą technologii blockchain. Dazé był także współzałożycielem PocketList i był jednym z pierwszych członków zespołu Faraday Future ($FFIE), Fullscreen (przejętego przez AT&T) i Bit Kitchen (przejętego przez Medium).

Media społecznościowe i status quo

Nick Dazé uważa, że Internet — prawdopodobnie największy wynalazek w historii ludzkości — zawiódł. Wszyscy możemy to poczuć. Trudniej niż kiedykolwiek jest stwierdzić, czy w sieci komunikujemy się z przyjaciółmi czy wrogami (lub botami)? Wiemy, że jesteśmy stale obserwowani w imię lepszej konwersji reklam i żyjemy w ciągłym strachu przed kliknięciem czegoś i byciem oszukany.

Niepowodzenia internetu, według Dazé w dużej mierze wynikają z niezdolności dużych monopoli technologicznych – zwłaszcza Google i Facebook – do weryfikacji i ochrony naszej tożsamości. Dlaczego?

Odpowiedź jest taka, że ​​nie mają do tego motywacji. W rzeczywistości status quo im odpowiada, dzięki sekcji 230 Ustawy o przyzwoitości w komunikacji, uchwalonej przez Kongres Stanów Zjednoczonych w 1996 roku.

Ale sytuacja może się wkrótce zmienić. W tej kadencji Sąd Najwyższy rozpatrzy sprawę Gonzalez przeciwko Google , która może zmienić, a nawet wyeliminować sekcję 230. Trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym nie zabiłoby to platform mediów społecznościowych, z których korzystamy dzisiaj. Stanowiłoby to doskonałą okazję, aby technologia blockchain mogła je zastąpić.

Zaczęło się od ISIS

Kluczowy czynnik ułatwiający wczesny rozwój Internetu – sekcja 230 – stanowi, że platformy internetowe nie ponoszą odpowiedzialności prawnej za treści zamieszczane przez ich użytkowników. W rezultacie sieci społecznościowe, takie jak Facebook i Twitter, mogą swobodnie publikować (i czerpać z nich korzyści) wszystko, co publikują ich użytkownicy.

Powód we wspomnianej wyżej sprawie toczącej się przed sądem uważa, że ​​platformy internetowe ponoszą odpowiedzialność za śmierć jego córki. Ta została zabita przez terrorystów powiązanych z Państwem Islamskim w paryskiej restauracji w 2015 roku. Uważa, że ​​algorytmy opracowane przez YouTube i jego firmę macierzystą Google „zalecały użytkownikom filmy ISIS”, napędzając w ten sposób rekrutację organizacji terrorystycznej i ostatecznie ułatwiając atak w Paryżu.

Sekcja 230 w praktyce

Sekcja 230 daje platformie takiej jak YouTube wiele możliwości. W przypadku opublikowania przez użytkownika treści zniesławiających lub, w powyższym przypadku, zawierających przemoc, platforma może udostępnić te treści wielu konsumentom, zanim zostaną podjęte jakiekolwiek działania. W procesie ustalania, czy treść narusza prawo lub regulamin platformy, można wyrządzić jeszcze wiele szkód. Ale Sekcja 230 chroni platformę.

Dazé nakłania do refleksji.

Wyobraź sobie YouTube po usunięciu sekcji 230. Musi on umieścić 500 godzin treści, które są przesyłane co minutę, do kolejki u cenzora, zanim jakikolwiek inny człowiek będzie mógł je obejrzeć. To nie skalowałoby się i usunęłoby wiele atrakcyjnej bezpośredniości treści w witrynie. A może platforma zdecydowałaby się po prostu na publikację treści w obecnym stanie, ale ponosząc odpowiedzialność prawną za każde naruszenie praw autorskich, podżeganie do przemocy lub zniesławiające słowo wypowiedziane w jednym z miliardów filmów? Po usunięciu sekcji 230, platformy takie jak YouTube zaczęłyby szybko się rozpadać.

Sprawa ma ogromne znaczenie

Według Nicka Dazé’a, choć sprawa Gonzalez-Google koncentruje się na prawie amerykańskim, poruszane w niej kwestie mają charakter globalny. Inne kraje również zmagają się z tym, jak najlepiej uregulować platformy internetowe, zwłaszcza media społecznościowe. Francja niedawno nakazała producentom zainstalowanie łatwo dostępnej kontroli rodzicielskiej na wszystkich komputerach i urządzeniach oraz zakazała gromadzenia danych nieletnich w celach komercyjnych. W Wielkiej Brytanii algorytm Instagrama został oficjalnie uznany za przyczynę samobójstwa nastolatki.

Są też światowe reżimy autorytarne, których rządy intensyfikują działania cenzury i manipulacji, wykorzystując armie trolli i botów do siania dezinformacji i nieufności. Brak jakiejkolwiek praktycznej formy weryfikacji tożsamości dla większości kont w mediach społecznościowych sprawia, że ​​taka sytuacja jest nie tylko możliwa, ale i nieunikniona.

A beneficjenci ekonomii bez sekcji 230 mogą nie być tymi, których można by się spodziewać. Znacznie więcej osób wniesie pozwy przeciwko głównym platformom technologicznym. W świecie, w którym media społecznościowe mogłyby zostać pociągnięte do odpowiedzialności prawnej za treści publikowane na ich platformach, musiałyby zostać zebrane armie redaktorów i moderatorów treści, aby przejrzeć każdy obraz lub słowo zamieszczone na ich stronach. Biorąc pod uwagę ilość treści publikowanych w mediach społecznościowych w ostatnich dziesięcioleciach, zadanie to wydaje się prawie niemożliwe i prawdopodobnie byłoby wygraną dla organizacji zajmujących się mediami tradycyjnymi.

Odpowiedzialność ciosem dla social mediów

Jak twierdzi Dazé, usuniecie sekcji 230 całkowicie wywróciłby do góry nogami modele biznesowe, które napędzały rozwój mediów społecznościowych. Platformy nagle stałyby się odpowiedzialne za niemal nieograniczone dostawy treści tworzonych przez użytkowników, podczas gdy coraz silniejsze przepisy dotyczące prywatności ograniczałyby ich zdolność do gromadzenia ogromnych ilości danych użytkowników. Taki obrót sprawy wymagałby całkowitej przebudowy koncepcji mediów społecznościowych.

Szansa dla blockchain

Jak wspomina Dazé, w 1996 r. Internet składał się ze stosunkowo niewielkiej liczby statycznych stron internetowych i forów dyskusyjnych. Wtedy nie można było przewidzieć, że jego wzrost kiedyś spowoduje, że ludzie zakwestionują same pojęcia wolności i bezpieczeństwa.

Ludzie mają takie same prawa podstawowe w swoich działaniach cyfrowych, jak i fizycznych — w tym do prywatności. Jednocześnie dobro wspólne wymaga pewnego mechanizmu oddzielającego fakty od dezinformacji, uczciwych ludzi od oszustów w sferze publicznej. Dzisiejszy internet nie spełnia żadnej z tych potrzeb.

Nick Dazé uważa, że rozsądniejsza i zdrowsza cyfrowa przyszłość wymaga twardych kompromisów między prywatnością a bezpieczeństwem. I sądzi, że możemy osiągnąć jedno i drugie.

Blockchainy umożliwiają jednoczesną ochronę i potwierdzenie naszej tożsamości. Technologia wiedzy zerowej oznacza, że ​​możemy weryfikować informacje — na przykład wiek lub kwalifikacje zawodowe — bez ujawniania jakichkolwiek danych uzupełniających. Tokeny Soulbound (SBT), zdecentralizowane identyfikatory (DID) i niektóre formy niezamiennych tokenów (NFT) wkrótce umożliwią osobie przeniesienie pojedynczej, możliwej do udowodnienia kryptograficznego tożsamości na dowolnej platformie cyfrowej, obecnej lub przyszłej.

Jest to, według Dazé’a dobre dla nas wszystkich, czy to w życiu zawodowym, osobistym czy rodzinnym. Szkoły i media społecznościowe staną się bezpieczniejszymi miejscami, treści dla dorosłych będą mogły podlegać ograniczeniom wiekowym, a celowa dezinformacja będzie łatwiejsza do wyśledzenia.

Koniec sekcji 230 byłby trzęsieniem ziemi. Ale jeśli przyjmiemy konstruktywne podejście, może to być również doskonała okazja do ulepszenia internetu, który znamy i kochamy. Mając nasze tożsamości ustalone i potwierdzone kryptograficznie w łańcuchu, możemy lepiej udowodnić, kim jesteśmy, gdzie jesteśmy i komu możemy zaufać.
BlockchainDazéNick dazéSMsocial mediaTechnologiaUSA
Komentarze (1)
Dodaj komentarz