„Nie ma czegoś takiego jak bezpieczne krypto” – czyli UE wie, jak zachęcić. Szefowa ESMA odpowiada na własne (?) pytania

Pani Verena Ross, szefowa Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (European Securities and Markets Authority – ESMA), postanowiła udzielić wywiadu. Nie, nie wywiadu dla prasy – nie oczekujmy za wiele: w końcu w przypadku prasy, przy całej jej spolegliwości, zawsze może się zdarzyć krytykant, kto zadania niewygodne albo nieuzgodnione pytanie.

Złośliwi mogliby zapytać, czy nie taki właśnie jest cel wywiadu – by zmierzyć się z niewygodnymi pytaniami – najwyraźniej jednak urzędnicy UE mają na ten temat inne zdanie. Pani Ross udzieliła zatem wywiadu na stronę swojego własnego urzędu, przeprowadzonego – przypuszczalnie – przez jej podwładnego. „Przypuszczalnie” – bowiem ów ktoś najwyraźniej musiał się speszyć, nie był bowiem uprzejmy się podpisać.

W efekcie, nie wiedząc, kto opracował pytania, trudno nie mieć wrażenia, że p. Ross udziela odpowiedzi sobie samej (czyż to nie alegoria biurokracji w działaniu…?).

Zobacz też: Wielka Brytania: banki z obowiązkiem zapewnienia dostępu do gotówki

Postęp cywilizacyjny mierzony długością przepisów

I cóż takiego ciekawego miała do zakomunikowania pani prezes? Oprócz tradycyjnych, niemal rytualnych filipik o walce ze zmianami klimatu – przypomnijmy, mówimy o urzędzie finansowym – czy charakterystycznej dla jej środowiska predylekcji do używania słowa „ambitny” niezgodnie z jego faktycznym znaczeniem (w skrócie: im więcej władzy udaje się UE zagarnąć dzięki danej legislacji, tym bardziej jest ona „ambitna”) Ross dorzuciła też słówko w kwestii kryptowalut.

W tym temacie prezes ESMA najwięcej do powiedzenia ma nie o samych kryptowalutach, ale o rozporządzeniu MiCA (Markets in Crypto-Assets – pisaliśmy o tym szerzej tutaj). Omawiając jej zakres, pani Ross egzaltowała się – na ile to możliwe, biorąc pod uwagę profesjonalny ton – nad tym, jak to zwiększony zakres kontroli, wymogów licencyjnych etc. przyczynią się do ochrony konsumentów i stabilności rynków – zupełnie jakby tę ostatnią można było po prostu zadekretować.

Zobacz też: Zwolennik bitcoina zwycięzcą wyborów – po zwycięstwie chce rozpędzić bank centralny

Krok oj-jak-bardzo naprzód

Ciesząc się jednak z „kroku naprzód”, jakim jest MiCA, prezes Ross nie omieszkała dodać mrożącego ostrzeżenia od serca, że cyber-zasoby podatne są na próby wyłudzenia (zasoby? a nie ich właściciele?). Ponadto „nie istnieje coś takiego, jak bezpieczne krypto-aktywa” (no eureka…) i to „nawet po wdrożeniu MiCA” (poważnie? szok i niedowierzanie…).

Konkluzja ta aż prosi się o pytanie – skoro wspomniane przepisy nie zapewnią bezpieczeństwa (co w założeniu było ich celem), to po co było je w ogóle przyjmować, grzebiąc przy tym swobodę i innowacyjność branży cyber-zasobów…? Pytanie, naturalnie, tyleż oczywiste, co retoryczne.

Staliśmy nad przepaścią, ale dziś wykonaliśmy wielki krok naprzód!

~ tow. Władysław Gomułka

Niewątpliwie wiele mówi o podejściu europejskich urzędników odnajdywanie źródła psychicznego bezpieczeństwa w istnieniu i obecności regulacji. Biorąc pod uwagę tchnące z retoryki pani prezes przekonanie, że bezpieczeństwo jest pochodną stopnia uregulowania, można by jednak dyplomatycznie zaindagować – czy założycielską ideą kryptowalut nie była przypadkiem niepodatność na wymysły regulacyjne?

Całość wywiadu dostępna jest na stronie ESMA.

Może Cię zainteresować:

AMLESMAEuropakontrolakryptoKryptowalutaKryptowalutyMiCARynek kryptowalutrynkiuewładza
Komentarze (0)
Dodaj komentarz