Wiadomość o złożeniu przez BlackRock wniosku o iShares Bitcoin Trust poskutkowała rajdem i pomogła pchnąć Bitcoina na roczne szczyty. Odnotowano też rekordowy wzrost napływów do kryptowalut od roku. Wg. raportu CoinShares do rynku wpłynęło nowe 200 milionów dolarów. Przy czym 94% z tych wpływów trafiło do Bitcoina. Nie ulega wątpliwości, że BlackRock wciąż stoi przed wymagającym zadaniem. Bloomberg Intelligence wskazało, że SEC nigdy nie zatwierdził spotowego ETF Bitcoin. Odrzucił co najmniej 30 podobnych wniosków w przeszłości. Rzekomo obawiając się manipulacji rynku.
Oczywiście jeśli ETF BlackRock, wraz z innymi zostanie zatwierdzony, może prowadzić do wzrostu samego Bitcoina. Oraz nowej kryptowalutowej nowej hossy. Jednocześnie spekulanci wskazują, że Wall Street skutecznie kontroluje miliony BTC jako składowe portfeli. To może oznaczać olbrzymi wpływ sektora 'TradFi’ na rynek. Nie zapominajmy o ryzyku ze strony BlackRock i podobnych funduszy, które mogłyby naciskać na kolejny Bitcoin fork tworząc odrębną kryptowalutę (historia Bitcoin Cash). Gdyby doszlo do następnego forku, prospekt iShares BlackRock wskazał, że gigant może decydować która kryptowaluta będzie 'prawdziwym Bitcoinem’. To mogłoby prowadzić do wyprzedaży wszystkich BTC, które nie spełnią oczekiwań.
Ciekawe obserwacje?
Cytowany przez magazyn Fortune, Steven Lubka CEO w Swan Private wskazał, że migracja 1/3 wszystkich BTC do produktów finansowych może być szkodliwa dla samej sieci. Powoduje odejście od pierweotnych założeń, czyniąc z BTC aktywo wyłącznie spekulacyjne. „Jeśli mają 5 milionów Bitcoinów, oznacza to, że sprzedadzą 5 milionów na forku (…) Zamierzają obniżyć cenę. Zawsze chcę zobaczyć świat, w którym zdrowa ilość ludzi posiada Bitcoina. Samodzielnie go przechowuje i używa go bezpośrednio, aby sieć spełniła to, co jest jej pierwotnym celem – i co nadaje jej wartość”.
Nie wszyscy zgadzają się z tym punktem widzenia. Dla przykładu Jay Jog, założyciel Sei Labs. Uważa, że fundusze z czołówki Wall Street nie chciałyby wprowadzać zmian w Bitcoine. Przede wszystkim z uwagi na problemy regulacyjne i konsekwencje prawne. Choć oczywiste jest, że ich wpływ na rynek będzie ogromny. „Te podmioty będą miały tak dużo pieniędzy (…) nawet jeśli istnieje możliwość, że będą sabotować Bitcoina, wykorzystując dominujący udział w sieci, z ekonomicznego punktu widzenia nie ma sensu, aby to robili”. Choć ryzyko oczywiście istnieje, większość inwestorów twierdzi, że giganci przyniosą wiele korzyści kryptowalutom.
TradFi
Wejście tradycyjnych firm finansowych z tzw. 'TradFi’ na wschodzący rynek wywoływało duże napływy. Jamesowi Butterfillowi, dyrektorowi działu Research w CoinShares zebrało się na wspomnienia. Przekazał , że gdy ProShares (fundusz zarządzający kilkoma ETF-ami), uruchomił jeden z pierwszych ETF-ów futures na Bitcoina w 2021 r., w ciągu jednego tygodnia nastąpił napływ 1 miliarda dolarów do aktywów cyfrowych.
Po złożeniu wniosku o fundusz ETF przez BlackRock, Invesco i WisdomTree, każdy z nich złożył swój własny wniosek. Chwilę potem nastąpił zalew wpływów w wysokości 199 milionów dolarów. „Udział inwestorów instytucjonalnych był jak dotąd niewielki, głównie ze względu na obawy o reputację związane z takimi inwestycjami (…) Ale teraz, gdy BlackRock zdecydował się uruchomić ETF, wiele osób spodziewa się, że inne instytucje pójdą w jego ślady” – przekazał na łamach Fortune.
Może Cię zainteresuje: