Kojarzycie, P.T. Czytelnicy, Bank Rozliczeń Międzynarodowych? Jeśli nie, to nic dziwnego – bank ten nie „zniża” się do tego, by świadczyć usługi dla osób prywatnych i indywidulanych konsumentów czy przedsiębiorców. Wzgardzie, którą bank ten okazuje indywiduom, dorównuje chyba jedynie uwielbienie, jakie żywi on dla idei potęgi instytucjonalnej – i żelaznej kontroli instytucji nad finansami, a za ich pośrednictwem nad gospodarką i życiem całych krajów.
To właśnie ten bank był jedną z instytucji, które swego czasu analizowały możliwość zduszenia Bitcoina, jako zagrożenia dla ich finansowej wszechwładzy. Niestety, wiele wskazuje, że BIS niewiele się pod tym względem zmieniło, i w dalszym ciągu ów ponury moloch znajduje się w awangardzie ataków na wolność finansową oraz monetarną. Zwłaszcza, gdy temat dotyczy obmierzłych dlań – bo podważających fundament forsowanej przezeń wizji świata poprzez uczynienie instytucji finansowych zbędnymi – kryptowalut.
Bank opublikował był bowiem nowy dokument z „propozycjami”. Oczywiście „propozycje” należy tutaj traktować jako eufemizm. Bankowi biurokraci postulują w nich nowe sposoby na zatrucie rynku kryptowalut – a przynajmniej tej jego wciąż istniejącej części, która uniknęła zdeptania butem kontroli przez właśnie takie instytucje, jak BIS. W obłudny i wręcz rażący swoją nieszczerością sposób postulaty te zatytułowano jako An approach to anti-money laundering compliance for cryptoassets.
KYC w gardła posiadaczy krypto, i niech się nim uduszą
Jakie pomysły mają orły z BIS? Otóż bank ten chce rozszerzyć niesławną procedurę inwigilacyjną znaną jako KYC, dotąd obecną głównie na scentralizowanych giełdach i w bankach, na cały sektor kryptowalut. Wszędzie – nawet w odniesieniu do prywatnych, nie-kustodialnych portfeli. Jak jednak to uczynić, skoro zwykły przymus prawny, jak wielokrotnie pokazywała historia, po prostu nie działa? Otóż Bank chce do tego celu wykorzystać chciwość oraz naturę zachowań stadnych w grupie.
Domaga się bowiem, aby wprowadzić drakońskie wymogi „oceny ryzyka”. W myśl mokrych snów decydentów z BIS, każdy token czy aktywo kryptograficzne, które kiedykolwiek (!) znalazło się w kryptowalutowym portfelu nie podporządkowującym się „dobrowolnemu” wymogowi KYC, miałoby być wpisywane na czarną listę. I traktowane w podobny sposób, co aktywa objęte sankcjami czy pochodzące z przestępstw. To miałoby wymusić na posiadaczach krypto właśnie owe „dobrowolne” KYC.
Na podobieństwo sowieckiego NKWD, które „wychowywało” sowieckich poddanych w „kulturze rewolucyjnej czujności” (tj. donosicielstwa), Bank Rozliczeń Międzynarodowych chce zatem wymolestować na posiadaczach kryptowalut poddanie się – jak to określono – „kulturze obowiązku” (sama ta nazwa razi arogancją i bezczelnością swoich autorów, ale naprawdę tak to zatytułowano). Tak, aby posiadacze kryptowalut en masse zajmowali się samo-egzekwowaniem kontroli instytucji finansowych nad sobą.
Jaśnie wielmożny bank – z przeszłością
Bank Rozliczeń Międzynarodowych to jedna z tych instytucji finansowych, które niemal bez żadnych zmian w swoim modus operandi oraz kulturze korporacyjnej mogłaby służyć za archetyp mrocznej organizacji dążącej do władzy nad światem, w dowolnej książce czy filmie. Jest to jeden z najbardziej niedemokratycznych podmiotów, jakie istnieją dziś w „demokratycznym” świecie. Zlokalizowany w Bazylei, w Szwajcarii, stanowi klub banków centralnych – samych w sobie oderwanych od społeczeństw.
Został powołany do istnienia po I wojnie światowej, oficjalnie w celu „obsługi” wypłaty przez weimarskie Niemcy reparacji wojennych dla zwycięzców. Bynajmniej jednak nie zniknął, gdy temat tych reparacji stał się, jak by to ująć, bezprzedmiotowy. Bank ów odegrał także dalece nieprzypadkową rolę w czasie kolejnej wojny. Stanowił bowiem instytucję, która ochoczo pomagała nazistowskim Niemcom prać brudne pieniądze (i złoto), które ci zrabowali w całej Europie (do czego zresztą BIS nawet sam się przyznał).
Dzisiaj rzeczony Bank słynie z forsowania propozycji i rozwiązań, które w agresywny sposób dociskają kontrolę instytucjonalną nad demokratyczną większością – a które zioną przy okazji pogardą dla praw jednostki, w szczególności prawa do prywatności czy do autonomii w podejmowaniu decyzji finansowych. BIS jest jednym z najbardziej zapiekłych krytyków zdecentralizowanych kryptowalut – i jednym ze stręczycieli ich wynaturzenia, dystopijnych walut CBDC.
Trudno byłoby kogoś winić za konkluzję, że duch współpracy z totalitarnymi władzami w BIS ma się dobrze. Podobnie jak ambicje, aby samemu owych totalitarnych władz stanowić część.