Jak pokazują dane Najwyższej Izby Kontroli, jeszcze w 2016 r. o jedno stanowisko w urzędzie ubiegało się 36 kandydatów. W 2022 r. było zaledwie 5 zainteresowanych na jedno miejsce. „Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że urzędy stają na głowie i wymyślają nowe zachęty w swoich ofertach pracy. Ostatnio budżetówka dostała od rządu podwyżki. Wszystko na nic?
Budżetówka nie jest atrakcyjna dla poszukujących pracy
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna” budżetówka przechodzi poważny kryzys. Urzędnicy odchodzą z pracy, a na ich miejsce brakuje chętnych. Jeszcze w 2016 r. na jedno miejsce w urzędzie było 36 kandydatów. W 2022 r. średnio już tylko 5 osób ubiegało się o miejsce w urzędzie. To powoduje, że obecna kadra się starzeje, a realizacja niektórych spraw odwleka się w czasie.
Niedawno rząd zdecydował, że budżetówka otrzyma podwyżki. Według DGP coraz częściej kandydaci są kuszeni ruchomym i indywidualnym rozkładem czasu pracy. […] Młode osoby próbuje się też zachęcać poprzez oferowanie zadaszonych pomieszczeń na rowery, karnetów na siłownię, dofinansowanie zakupu okularów, a nawet zakładową stołówką.
Jednocześnie dziennik wskazuje, że wyraźnie obniża się wymagania wobec kandydatów. DGP przytacza przykład jednego z warszawskich urzędów, który od kandydata wymagała znajomości Word-a i aktualnej sytuacji społeczno-politycznej na świecie. Dodatkowo ogłoszenie miało zachęcać „miłą i rodzinną atmosferą”.
Zobacz też: Branża carsharingu w poważnym kryzysie. Firmy przeszacowały popyt. Zostaniemy zmuszeni do wypożyczania?
Podwyżki tylko pogorszą sytuację?
Według ekspertów, z którymi rozmawiał dziennik, tegoroczne podwyżki dla budżetówki, połączone z gwarancją neutralności politycznej dla specjalistów, sprawią, że sytuacja w tym sektorze się poprawi. Tylko czy na pewno? Przypomnijmy, że podwyżki nie był dla wszystkich takie same. Co więcej, niektórzy zostali całkowicie pominięci w procesie podwyższania płac.
Pokrzywdzeni mogą czuć się między innymi urzędnicy samorządowi. Wielu z nich, nawet w dużych miastach jak np. w Łodzi, otrzymuje minimalne wynagrodzenie. Paradoksalnie, ci, którzy zarabiają najmniej, są jedyną grupą pewną podwyżek. Za każdym razem, gdy podwyższana jest płaca minimalna, ich dotychczasowe wynagrodzenie rośnie niejako „z automatu”. Pozostali, którzy mają pensje nieco wyższe od minimalnego wynagrodzenia, z reguły albo są pomijani przy podwyżkach, albo dostają symboliczną podwyżkę.
Zatem samo dosypanie pieniędzy na podwyżki, które jak się okazuje, nie dotyczą wszystkich, nie gwarantuje poprawy sytuacji kadrowej w budżetówce.
Może Cię zainteresować: