Doradcy Trumpa opracowali kilka wersji planów zakończenia wojny w Ukrainie. Jeden z nich zakłada, że to Polska, Niemcy i Francja – a nie USA – mają finansować misję pokojową w tym kraju.
Jak informuje „Wall Street Journal”, jedna z koncepcji sztabu Donalda Trumpa przewiduje zamrożenie konfliktu na obecnej linii frontu. W planach znajduje się również utworzenie bardzo szerokiej, bo liczącej około sobie 1300 kilometrów strefy zdemilitaryzowanej.
USA ograniczy udział w wojnie?
Co prawda szczegóły dotyczące nadzoru nad wspomnianą strefą nie zostały jeszcze uzgodnione, ale wiadomo już, że wojska USA nie miałyby brać udziału w misji pokojowej ani tym bardziej jej finansować. Zdaniem jednego z doradców Trumpa, Stany Zjednoczone mogłyby zapewniać Ukrainie szkolenie i wsparcie logistyczne, ale to kraje europejskie, takie jak Polska, Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, miałyby wziąć na siebie główny ciężar utrzymania pokoju.
Jeden z planów Trumpa zakłada pozostawienie Rosji kontroli nad 20 proc. ukraińskiego terytorium. Oczywistym jest więc, że budzi on sprzeciw ze strony zarówno ukraińskich władz, jak i części amerykańskich polityków. Zgodnie z tą koncepcją, tereny, które są obecnie okupowane przez Rosję, pozostałyby pod jej zarządem, a przyszłe działania wojenne byłyby zastąpione negocjacjami.
Polityczni obserwatorzy nie mają żadnych wątpliwości – taki scenariusz budzi uzasadnione obawy o suwerenność Ukrainy i stabilność regionu. W swoich wcześniejszych wypowiedziach Trump wielokrotnie podkreślał, że jego priorytetem jest zatrzymanie wojny. Jednak jak dotąd nie przedstawił on żadnych szczegółowych planów ani harmonogramu negocjacji z Władimirem Putinem i Wołodymyrem Zełenskim. Na tym przykładzie widać wyraźnie, że Trump co prawda deklaruje gotowość do mediacji, ale z drugiej strony unika konkretów, co powoduje, że jego strategia pozostaje niejasna i rodzi niepewność co do przyszłości wsparcia Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy.
Na rozwiązanie sprawy jest też inna koncepcja. Bliscy współpracownicy Trumpa, tacy jak Keith Kellogg i Frederick H. Fleitz, proponują bowiem czasowe wstrzymanie dostaw broni do Ukrainy jako środka nacisku. Jak tłumaczą, mogłoby to zmusić Kijów do podjęcia rozmów z Rosją. W takiej sytuacji odzyskanie przez Ukrainę utraconych terytoriów miałoby nastąpić nie drogą militarną, ale w wyniku negocjacji dyplomatycznych. Zauważmy jednak, że taki scenariusz mógłby jednak być postrzegany jako osłabienie pozycji Ukrainy, a także sygnał dla innych państw o wątpliwej determinacji USA w utrzymywaniu globalnego bezpieczeństwa i obrony sojuszników.
Obawy są uzasadnione
Niektórzy eksperci uważają, że plany Trumpa mogą wywołać niepokój wśród europejskich sojuszników, a także osłabić pozycję Stanów Zjednoczonych w NATO. Obawy dotyczące zmniejszenia wsparcia dla Ukrainy mogą skłonić państwa takie jak Polska i kraje bałtyckie do zwiększenia własnych wydatków obronnych, aby wzmocnić swoje siły w obliczu potencjalnej rosyjskiej agresji. Równocześnie amerykańskie dostawy broni dla Ukrainy, choć miałyby być ograniczone, mogłyby obejmować systemy defensywne, które pomogą odstraszyć Rosję od dalszych ataków.