Rodzina kierowcy, który wjechał w rozpadlinę, korzystając ze „wskazówek” usługi Google Maps, wniosła pozew przeciw internetowemu molochowi. Twierdzi, że powinien on ponieść odpowiedzialność za niedbałość swoich sugestii, pomimo faktu, że zgłaszano mu błędność tychże.
Philip Paxson, mieszkaniec Karoliny Północnej w USA, prawie dokładnie rok temu – 30 września 2022 r. – wracał do domu z przyjęcia urodzinowego swojej córki. Przy tej okazji przejeżdżał przez miasteczko Hickory, którego okolica była mu nieznana. Z tego względu kierował się w wyborze trasy wskazówkami Google Maps. Jak się okazało – na swoje nieszczęście.
Te bowiem pokierowały go drogą prowadzącą przez zawalony most. Paxson niestety tego nie zauważył, nie ostrzegły go przed tym także żadne znaki ani barierki, tych bowiem nie było. W wyniku tego wjechał on w przepaść i rozbił swój samochód w płynącej poniżej rzeczce Snow Creek, tragicznie ginąc.
Zobacz też: Monety Britannia z rocznika 2024 zaprezentowane. Ich wartość – prawdopodobnie zależna nie tylko od kruszcu
Przewróciło się i leży
Zapaść mostu nie była przy tym niczym zaskakującym – miał on się bowiem zawalić już ponad dziewięć lat temu. Patrol Stanowy Karoliny Północnej podał przy tym, że nie należał on do stanowych ani lokalnych władz, lecz do prywatnego dewelopera. Problem w tym, że ten zdążył w szeroko pojętym międzyczasie zbankrutować i ulec likwidacji. Od tego czasu fragment drogi z mostem pozostawał nieużywany.
A przynajmniej było tak zdaniem miejscowych – Google Maps cały czas twierdziła bowiem, że droga jest przejezdna. Okoliczni mieszkańcy mieli wielokrotnie monitować firmę, informując ją o tym, że jej sugestie wprowadzają w błąd – koncern jednak pozostał nieporuszony.
Zobacz też: Złoty skarb z czasów przodków Wikingów odnaleziony
Kto tu za co odpowiada?
Alicia Paxson, żona zmarłego, twierdzi, że niedbałość Google’a jest porażająca. Jej zdaniem, firma miała komplet informacji, by skorygować swoje wskazania, ale nie uczyniła tego, i to bez żadnego wyraźnego powodu, który miałby uzasadniać zaniechanie. Zdaniem zapisów pozwu, koncern po prostu lekceważył kwestię i nie przywiązywał żadnej wagi do – jak się okazało – nie tylko teoretycznego zagrożenia.
Google, poza zdawkowymi i niewiele wnoszącymi oświadczeniami o przyjęciu wniesienia pozwu do wiadomości oraz kostycznych wyrazów kondolencji dla rodziny, nie ujawnił, jak zamierza zareagować. Jakoś zareagować jednak będzie musiał, werdykt w tym procesie może mieć bowiem interesujące konsekwencje w odniesieniu do norm ustalania odpowiedzialności dostawców internetowych treści za konsekwencje tychże treści w realnym życiu.
Może Cię zainteresować: