Francuskie Zgromadzenie Narodowe przegłosowało ustawę, która pozwala policji zamienić każde prywatne urządzenie elektroniczne w kraju w narzędzie szpiegowania w czasie rzeczywistym. Nowelizacja jest częścią pakietu uchwalonego przy okazji mających właśnie miejsce zamieszek. Naturalnie nie będzie ona mieć żadnego wpływu na owe zamieszki, ale skoro jest okazja na przepchnięcie bubla, który normalnie wywołałby falę sprzeciwu…
Akt, który najpewniej wywołałby uznanie i uśmiech pod wąsem u towarzysza Stalina, efektywnie zwalnia rząd z konieczności przestrzegania prawa w zakresie przepisów wymierzonych w hakerstwo czy wyłudzenia danych oraz tych odnoszących się poszanowania prywatności (termin ten w tym kontekście brzmi niemal jak szydercza obelga).
„Nigdy nie pozwól, aby dobry kryzys poszedł na marne”
~ Winston Churchill
Legislacyjny odpad, który deputowani niższej izby francuskiego parlamentu przyjęli z rozdziawionymi z zachwytu gębami (większością 80-24 – choć biorąc pod uwagę liczbę głosujących, nie było to głosowanie izby w pełnym składzie) stanowi część pakietu mającego stanowić reformę systemu „sprawiedliwości”. Autoryzuję on rząd i jego agentów do, przykładowo, zdalnego włączania kamer i mikrofonów w komputerach, telefonach czy deskach rozdzielczych samochodów czy aktywowania funkcji geolokacyjnych i śledzenia czyichś ruchów. O prostackim czytaniu prywatnych wiadomości czy dokumentów nawet nie wspominając.
Zobacz też: Wydusimy z ciebie krypto! Czyli brytyjski rząd chce zabierać i konfiskować
.
Czy ktoś zamawiał gilotynę?
Do zapisów dołączono oczywiście cały szereg listków figowych, których głównym celem jest to, żeby przypadkiem nie miały one jakiegokolwiek praktycznego znaczenia. Na zdalne i potajemne szpiegowanie potrzebna zatem będzie zgoda sędziego (w praktyce – wydawana z automatu), będzie ono mogło trwać do sześciu miesięcy (tak jakby przedłużanie w nieskończoność co sześć miesięcy było dla policji problemem), no i naturalnie jedynie w przypadkach, które „uzasadnione są powagą przestępstwa” (ciekawość, czyje widzimisię będzie oceniało ową powagę?).
Debacie w Zgromadzeniu, jak zwykle w takich przypadkach, towarzyszyło polityczne zawodzenie, że to wcale nie tak, że to nie oznacza, że każdy może być pod byle pretekstem inwigilowany – a nawet jeśli może, to tylko w wyjątkowych sytuacjach. A tak w ogóle to zamknijcie się, bo powszechna inwigilacja przez rząd „przyczyni się do ratowania życia”, i jeśli go nie popieracie, to nie popieracie też ratowania życia. Czujecie się uratowani, drodzy Francuzi?
„Liberalna demokracja to reżim, w którym demokracja poniża wolność, zanim ją zdławi”
~ Nicolás Gómez Dávila
Ale jeśli ktoś pomyślałby, że to koniec – byłby, jak chce klasyk, w mylnym błędzie. Otóż autorzy ustawy nie tylko odzierają obywatela z prywatności, ale także upewniają się, żeby przy okazji go upokorzyć i napluć mu na buty. Normalnego człowieka będzie bowiem można podsłuchiwać i podglądać do woli – ale sędziowie, dziennikarze czy, jakżeby inaczej, politycy (ogółem – członkowie establishmentu) będą przed tym prawnie chronieni. W końcu wolność, równość i braterstwo, ale żeby ci się, obywatelu, nie wydawało, że jesteś równy „lepszym od siebie”.
Jak wiadomo, każda akcja rodzi reakcję. Czyżbyśmy w niedalekiej przyszłości mieli okazję obserwować we Francji początek mody na, przykładowo, nienoszenie ze sobą telefonu?
.
Może Cię zainteresować: