Ceny frachtu morskiego w górę. Dalsze konsekwencje zbrojnego zagrożenia dla statków

Stawki transportu kontenera ładunku za pośrednictwem transportu morskiego w ciągu ostatnich dni intensywnie rosną. Ma to bezpośredni związek z napiętą sytuacją na Morzu Czerwonym.

Szerokim echem odbiły się w szczególności wydarzenia w ciągu noworocznego weekendu. W ramach prowadzonej przez U.S. Navy operacji „Prosperity Guardiandoszło bowiem do pierwszych starć zbrojnych na morzu z jemeńskim ruchem Ansar Allah, alias Huti. Podczas próby abordażu statku Maersk Hangzhou amerykańskie śmigłowce zatopiły trzy jednostki Hutich.

https://twitter.com/Schizointel/status/1742784331049804281

Nagłośnione medialnie niepowodzenie ataku pirackiego nie powinno jednak przesłonić jego konsekwencji. Najwięksi operatorzy frachtu morskiego przyznali bowiem, że w związku z utrzymującym się niebezpieczeństwem odkładają zadeklarowane wcześniej plany powrotu na szlak sueski.

Właściciel zaatakowanego statku, duński Maersk, poinformował, że ponownie zawiesza korzystanie z trasy czerwonomorskiej na co najmniej 48 godzin. Inny z gigantów rynku, niemiecki Hapag-Lloyd, planuje unikać tej trasy do co najmniej 9 stycznia.

Źródło: reuters.com

Rosną w związku z tym ceny transportu morskiego, zwłaszcza na trasie z Azji do Europy. Obecne stawki za transport ustandaryzowanego kontenera ładunku z Azji do Europy północnej mają wynosić ponad 4 tys. dolarów, zaś do krajów basenu Morza Śródziemnego – ok. 5,2 tys. dol. Jest to ponad dwukrotny wzrost w porównaniu do pierwszych tygodni grudnia 2023 r.

Ceny analogicznego frachtu z Azji do Ameryki Płn. również wzrosły, do 3,9 tys. i 2,7 tys. dolarów, odpowiednio dla portów na wschodnim i zachodnim wybrzeżu tego kontynentu.

Zobacz też: Targany problemami kraj uzyska dostęp do portu – ale kwestia kontroli nad tym…

Komplikowanie morskiego problemu

Wszystko to ma związek nie tylko ze zwiększonymi kosztami podróży dookoła Afryki jako alternatywy dla Kanału Sueskiego. Pierwsze próby abordażu na Maersk Hangzhou zostały odparte przez „prywatną ochronę” (czytaj: najemników/kontraktorów) na statku. Jej obecność z pewnością skokowo podnosi bezpieczeństwo jednostek i ich załóg, ale również musi zostać uwzględniona w kosztach.

Tymczasem sytuacja na Morzu Czerwonym nie zapowiada rychłej poprawy. Huti zapowiadają dalsze ataki, deklarację dołączenia do nich składa również Al-Kaida Półwyspu Arabskiego.

Na akwenie tym znajdują się bowiem dodatkowo także okręty irańskie, oskarżane o wskazywanie celów i wywiad sygnałowy na rzecz Hutich.

Z kolei Amerykanie i Brytyjczycy mają być gotowi do rozpoczęcia bombardowań celów Hutich (a w domyśle: także irańskich) w Jemenie. Wszystko wskazuje zatem, że powrót morskiego transportu na szlak przez Morze Czerwone może ulec dalszemu opóźnieniu.

Może to mieć istotne konsekwencje zarówno dla Europy, przyzwyczajonej do taniego importu z kierunku azjatyckiego, i w przypadku utrzymywania się zakłóceń spowodować wzrost cen towarów konsumpcyjnych. Również inne kraje będą dotknięte – jak, przykładowo, Egipt, dla którego Kanał Sueski jest jednym z głównych źródeł przychodu.

Może Cię zainteresować:

Bliski WschódEuropafrachtIranJemenkonfliktkonflikty zbrojnelogistykaMorze Czerwoneokrętypiractwopolitykaspedycjastatkitransport morskiUSAWielka Brytanawojna
Komentarze (0)
Dodaj komentarz