Przeprowadzony we środę błyskawiczny zamach stanu, który miał miejsce w Gabonie, obalił długoletniego, autorytarnego prezydenta Alego Bongo Ondimbę. I choć Gabon to kraj, który nie słynął dotąd ze szczególnie eksponowanej obecności w przestrzeni międzynarodowej, przewrót może mieć jednak nieco poważniejsze skutki na rynkach światowych niż typowy afrykański pucz.
Gabon jest bowiem istotnym dostawcą manganu na rynki światowe. Tymczasem zgodnie z komunikatem francuskiej spółki wydobywczej Eramet, zawiesza ona operacje w tym kraju. W pierwszej połowie tego roku miała ona wydobyć 2,6 miliona ton rudy manganu.
Choć ceny na razie nie wystrzeliły w górę, to wiele zależy od długości przerwy. Gabon jest także dostawcą drewna, ropy i gazu – i choć te ostatnie mają one kardynalne znaczenie przede wszystkim dla lokalnego budżetu, to również mogą powodować zakłócenia cenowo. Gabon jest także źródłem
Zobacz też: Chiny manipulują cenami złota, czyli wszystko dla dobra Partii i juana
Kto żyw, ratuj inwestycje
Nie będą natomiast wielkim zaskoczeniem gwałtowne spadki cen gabońskich obligacji denominowanych w dolarach. Najbardziej ucierpieć miały przy tym te o krótkiej zapadalności – zobowiązania zapadające w 2025 mają być obecnie wyceniane na nieco ponad 84 centów za dolara. Z kolei te przewidziane na 2031 rok notują poziom ok. 91 centów za dolara, zaś te zapadalne w 2038 r. – aż 98 centów.
Podobnie ucierpiały ceny akcji obecnych tam firm europejskich – wspomnianego Eramet, Maurel & Prom, Tullow Oil czy TotalEnergies SE. Można bowiem realistyczne założyć, że ich przyszłość i operacje stoją tam obecnie pod dużym znakiem zapytania. Dotąd korzystały bowiem z bliskich relacji, jakie Gabon, była kolonia francuska, utrzymywał z Francją. Sam Ali Bongo uważany był za francuskiego sojusznika, zaś w kraju licznie obecne były francuskie firmy.
Teraz nie wiadomo, jaki kierunek polityczny obierze nowy reżim wojskowy, którego prawdopodobnym liderem jest generał Brice Oligui Nguema. Francja, co oczywiste, potępiła pucz. Biorąc pod uwagę „zaniepokojenie” wyrażane przez przedstawicieli Rosji i Chin, można przynajmniej na razie zakładać, że nie odbywał się on z inspiracji tych państw (w takim przypadku zamiast „zaniepokojenia” wyrażałby one zapewne swoje „wsparcie dla suwerenności” albo coś podobnie brzmiącego). Ciężko jednak określić, czy mienie i operacje francuskich firm w Gabonie pozostaną nienaruszone.
Zobacz też: „Nigeryjska księżniczka” z giełdy kryptowalut – czyli giełda wykonuje dziwne ruchy ze środkami klientów
Demokratyczna wola ludu
Bieg wypadków w Gabonie stanowi niemal archetypiczny przykład afrykańskiej kultury politycznej ostatnich dekad.
Ali Bongo Ondimba był typowym dla regionu przywódcą – władzę jako prezydent przejął w 2009 po śmierci swojego ojca, Omara Bongo (który z kolei władał nieprzerwanie od 1967 r.), a w rządzie którego był uprzednio ministrem. Obydwaj panowie Bongo przez ostatnie pół wieku „wygrywali” wszystkie kolejne wybory, rządząc przy pomocy represji, cenzury oraz korupcji (sami gromadząc przy tej okazji ogromny majątek).
Sposób, w jaki Ali stracił władzę, również jest nadzwyczaj typowy, zarówno dla regionu, jak i autorytarnych depotów w ogólności – po tym, jak właśnie ogłoszono, że miażdżąco wygrał on kolejne wybory, zdetronizowali go jego właśni pretorianie – w Gabonie zwący się Gwardią Prezydencką – wespół z innymi formacjami zbrojnymi tego państwa.
Zobacz też: Zabójstwo Jewgienija Prigożyna – spodziewany wypadek i potencjalnie niespodziewane konsekwencje
Ku lepszej przyszłości w Gabonie
I choć na wieść o obaleniu kochanego prezydenta na ulicach Libreville ludzie spontanicznie wiwatowali, to trudno doszukać się powodów do optymizmu – byłoby wielkim zaskoczeniem dla wszystkich możliwych obserwatorów, gdyby zamach zaowocował czymkolwiek prócz wyniesienia do władzy nowego dyktatora wojskowego.
Tradycyjnie dla tego typu imprez politycznych, w kraju zawieszono obowiązywanie zasad konstytucyjnych, działanie parlamentu, sądownictwa, zablokowano dostęp do zagranicznych mediów (z uwagi na „obawy przed dezinformacją i nieobiektywnością”). Kandydatów do nowych instytucji mają wyłonić nowo rozpisane „demokratyczne” wybory, które junta zapowiedziała w niedalekiej (z pewnością…) przyszłości.
Te naturalnie „wygra” jej kandydat – już teraz pojawiły się doniesienia o tłumach spontanicznie skandujących poparcie dla wspomnianego generała Oligui – w kraju zaś oczywiście pozostanie tak, jak było wcześniej. Główną różnicą będzie to, kto zajmie szczytowe miejsce korupcyjnego łańcucha pokarmowego po Alim.