S&P wycofuje się rakiem z uwzględniania ESG w ocenie wiarygodności

Agencja S&P Global poinformowała, że w swoich ocenach wiarygodności kredytowej przestanie uwzględniać czynniki ESG. Krok ten spowodowany jest coraz większą rezerwą inwestorów wobec tychże oraz opiniami, że branie ich pod uwagę co do zasady nie jest krokiem w kierunku optymalnych wyników finansowych. A nawet wprost przeciwnie.

Miano ESG rozwijane jest słów Environmental, Social oraz Governance. S&P przyznawała dotąd oceny w tej kategorii w pięciostopniowej skali w odniesieniu do każdego z owych elementów z osobna. W założeniu odzwierciedlać miały one czynniki ryzyka niefinansowego, jakie wpłynąć mogą na oceny wiarygodności, które agencja przyznaje uczestnikom rynków finansowych. Pierwotne założenie nie wytrzymało jednak starcia z praktyką.

Zobacz też: Włochy: 40-procentowy podatek dla banków. Te „zaskoczone”

Get woke, go broke

Oficjalnie deklarowane bowiem, neutralnie brzmiące aspekty „społecznej odpowiedzialności”, jakie uwzględniać miały przedsiębiorstwa w swojej działalności pod hasłem ESG, w praktyce okazały się bynajmniej nie-neutralnym światopoglądowo zaangażowaniem w progresywistyczne idee, w przemożny sposób nacechowane ideologicznie.

Niesławne ESG jest obecnie coraz częściej uważane za epitomę tzw. woke capitalism – działalności gospodarczej, w której obiektywne profity i korzyści ekonomiczne schodzą na dalszy plan (lub w najlepszym przypadku współistnieją) z aktywizmem politycznym, w ramach którego aktywność i zasoby firm są wykorzystywane przez postępowo nastawionych menedżerów do realizacji lewicowych postulatów społeczno-politycznych.

Zobacz też: Śledztwo w Kongresie przeciwko BlackRock i MSCI. Fundusze oskarżone o nielegalną współpracę z Chinami

Za aktywizm podziękujemy

Wywoływało to nasilające się głosy krytyki, zarówno te motywowane politycznie, jak i finansowo. Te pierwsze dobiegały ze strony liberalnie lub konserwatywnie zorientowanych oponentów ideowych, którzy sprzeciwiali się angażowaniu w aktywność polityczną zasobów klientów oraz akcjonariuszy bez ich zgody i potencjalnie wbrew ich własnym poglądom. Doprowadziły one w niektórych miejscach do zmian legislacyjnych, prawnie ograniczających stosowanie kryteriów ESG w określonych sytuacjach (np. w przypadku państwowych funduszy emerytalnych).

Te drugie natomiast podnoszone były przez inwestorów, którzy skarżyli się, że potencjalnie tracą finansowo na politycznym zaangażowaniu podmiotów, w które inwestują. Nie tylko bowiem miało to zaangażowanie potencjalnie prowadzić do decyzji, które niekoniecznie byłyby optymalne finansowo, ale cierpieć miał też na tym ich wizerunek, przynajmniej w odniesieniu do określonych kategorii klientów.

Zobacz też: Pozew zbiorowy przeciwko Google idzie dalej. Ofiary naruszeń prywatności mogą domagać się miliardowych odszkodowań

Nasz rynek, nasz pan

Co zatem istotne z punktu widzenia potencjalnych inwestorów – zwracanie przez firmę uwagi na kryteria Environmental, Social oraz Governance przestawało stanowić zachętę, a zaczęło ewoluować w kierunku czynnika potencjalnego ryzyka.

Biorąc to pod uwagę, S&P zdecydowała się zakończyć przyznawanie formalnych ocen, poprzestając na opisowej charakterystyce – odwracając tym samym decyzję o ich wprowadzeniu, podjętą stosunkowo niedawno, czyli w 2021 roku. Stawia ją to w kontraście do konkurenta, agencji Moody’s, która dalej przyznaje oceny w tej kategorii, także w pięciostopniowej skali – póki co, przynajmniej, bowiem w przypadku dalszej ewolucji nastrojów rynkowych nie sposób wykluczyć dalszych zmian.

Może Cię zainteresować:

ESGInwestycjeMoodymoody'spolitykaratingS&pStandard & Poor'sUSA
Komentarze (0)
Dodaj komentarz