Goldman Sachs i BMO Capital prognozują hossę. ’25 lat wzrostów’. Gdzie dojdziemy?
Kanadyjski BMO Capital mocno zaskoczył rynek. Podniósł cel dla indeksu S&P 500 aż do poziomu 7 000 punktów. To dość radykalne przesunięcie punktu odniesienia, bo jeszcze w kwietniu ci sami analitycy obniżali swoją wycenę do 6 100. Teraz bank mówi otwarcie o scenariuszu byczym… O czymś w rodzaju nowej, wieloletniej hossy, która może trwać nawet ćwierć wieku.
Co napędza rynek
Zespół BMO przyznaje, że tak silne wyniki tegorocznej giełdy (Wall Street ma za sobą najlepszy kwartał od dwóch dekad) są nie tylko kwestią szczęścia. To efekt dyscypliny inwestycyjnej i konsekwencji w trzymaniu się strategii. Jednocześnie analitycy ostrzegają, że rynek nie rośnie w linii prostej. Przed nami możliwy jest nawet klasyczny „blow-off top”.
… Czyli gwałtowne wybicie w górę zakończone schłodzeniem. Ostatecznie jednak spodziewają się ustabilizowania indeksu w okolicach 7 000 punktów. To oznacza, że z obecnych poziomów czekają nas wzrosty o około 8%. Optymizm BMO nie jest oderwany od fundamentów.
Bank widzi kilka mocnych argumentów: obniżki stóp Fed, coraz lepsze wyniki spółek, szersze uczestnictwo różnych sektorów w rajdzie oraz brak sygnałów, że na horyzoncie rodzi się bańka AI. W ich narracji 2025 może okazać się powtórką z lat 1995–1996 – okresu, który ekonomiści lubią określać mianem „Goldilocks”: gospodarka ani za gorąca, ani za zimna, idealna do spokojnego wzrostu giełdy.
Goldman Sachs zmienia prognozę
Goldman Sachs również dokręcił śrubę w górę, choć nie tak mocno jak BMO. Nowy cel na koniec roku to 6 800 punktów. Czyli nieco poniżej prognozy konkurenta, ale wciąż oznacza dalszy wzrost z obecnych poziomów. Co więcej, w horyzoncie 6–12 miesięcy Goldman widzi indeks w przedziale 7 000–7 200 punktów… Co daje realne szanse na przebicie kolejnych rekordów.
Podstawą tego scenariusza jest łagodniejsza polityka Fed. Bank zakłada kolejne ćwierćprocentowe cięcia stóp w październiku i grudniu, co wpisuje się w rynkowy konsensus. W tle mamy rosnące bezrobocie i wyraźne sygnały osłabienia rynku pracy – ale to właśnie one dają Rezerwie Federalnej przestrzeń do luzowania. Goldman zwraca też uwagę na odporność zysków korporacyjnych, które wbrew pesymistycznym prognozom utrzymują się na solidnym poziomie.
Jeszcze kilka miesięcy temu nastroje były zupełnie inne – prezydenckie „Liberation Day tariffs” Donalda Trumpa wywołały panikę i sprowadziły prognozy dużych domów maklerskich poniżej 6 000 punktów. Dziś sytuacja wygląda odwrotnie: częściowe wycofanie ceł i perspektywa dalszych cięć stóp skutecznie rozbroiły obawy o recesję i pozwoliły indeksom wspiąć się na historyczne szczyty.
Goldman zachowuje jednak większą powściągliwość niż BMO. Tam, gdzie Kanadyjczycy mówią o 25-letniej superhossie, nowojorczycy stawiają na scenariusz bardziej „tu i teraz”: jeśli Fed nie popełni błędu, a spółki dowiozą wyniki, rynek ma przestrzeń, by pójść wyżej. Ale przy każdej takiej prognozie trzeba pamiętać, że giełda uwielbia zaskakiwać – i to zwykle w najmniej oczekiwanym momencie.
