Uczestnictwo w ICO można postrzegać jako dołączenie do ekskluzywnego, prywatnego klubu, w którym jedynie jego członkowie otrzymują dostęp do niektórych zniżek, ofert specjalnych czy innego typu korzyści – mówi Anar Babaev, współzałożyciel i CMO w ICOBox.io w #NiedzielnyWywiad Bithub.pl.
ICO to specyficzna forma fundraisingu. Jednak w internecie funkcjonuje całkiem sporo platform fundraisingowych, często skrojonych pod daną kategorię projektów. Dlaczego ICO miałoby być lepsze od np. Kickstartera?
Anar Babaev: Faktycznie, jako technologia z dziedziny crowdsale ICO przypomina Kickstartera. Istnieje jednak istotna różnica między oboma rozwiązaniami: ponieważ ICO jest realizowane na blockchainie, jest znacznie bardziej bezpieczne i przejrzyste. Stanowi ono narzędzie przeprowadzania sprzedaży tokenów wspierane przez ogólnodostępne produkty i usługi – a nie wyłącznie genialny pomysł czy gruszkę na wierzbie. Kickstarter dociera do szerokiego grona odbiorców. ICO do niedawna funkcjonowały niemal wyłącznie w obszarze zaawansowanych technologicznie projektów blockchainowych, ale ICOBox zamierza zmienić tę sytuację, zapraszając do współpracy nieblockchainowe startupy, które poszukują nowych rynków zbytu dla swoich produktów i usług.
Ważnym czynnikiem rzutującym na skuteczność pozyskiwania funduszy jest dotarcie do odbiorcy. Jednak ICO to dość tajemniczy termin dla większości przedsiębiorców i w ogóle internautów. W jaki sposób firma przeprowadzająca ICO ma pozyskać nabywców tokenów? Czy to nie wymaga dużej i kosztownej kampanii marketingowej?
AB: Kluczem do sukcesu jest pozyskanie odbiorców, którzy są już zaznajomieni z tematem lub zainteresowani technologią blockchainową bądź branżą fintech. Akcje sprzedaży tokenów to zwykle dość krótkie przedsięwzięcia, trwające od kilku godzin do kilku miesięcy. Startupy nie mają czasu, by prowadzić dla szerokiego audytorium kampanie edukacyjne na temat tajników działania nowej dziedziny biznesu. Jeśli jednak potencjalni odbiorcy posiadają choćby orientacyjną wiedzę na temat blockchaina i są zainteresowani tym, co ICO mają do zaoferowania, o wiele chętniej zaryzykują pierwsze inwestycyjne kroki na tym gruncie, dokonując zakupu tokenów.
Jaki model wynagrodzenia dla udziałowców jest najczęściej przyjmowany przez twórców ICO? Czy zdarza się, że posiadacze tokenów dostają udziały w zyskach przedsiębiorstwa czy raczej zwrot z inwestycji ogranicza się do rabatów na towary i usługi firmy? Co jeszcze może wchodzić w grę jako forma gratyfikacji, zwrotu z inwestycji?
AB: Posiadacze tokenów nigdy nie otrzymują udziałów w przedsięwzięciu, jego aktywach bądź pasywach. Formą wynagrodzenia posiadaczy tokenów jest wyłącznie możliwość korzystania z produktów lub usług, które bez tokenów nie byłyby dla nich dostępne. Można to interpretować jako przynależność do czegoś w rodzaju ekskluzywnego prywatnego klubu, w którym jedynie członkowie otrzymują dostęp do niektórych zniżek, ofert specjalnych czy innego typu korzyści.
Idealnie byłoby, gdyby tokeny emitowane w ramach ICO stały się walutą wymienną, obecną w obrocie na rynku kryptowalutowym, którą można wymienić np. na Bitcoiny. Czy w ogóle dochodzi do takich sytuacji?
AB: Tak. Wiele tokenów wyemitowanych przez prywatne przedsięwzięcia trafia na rynek i pojawia się w ofercie giełd, dzięki czemu można nimi handlować. ICOBox finalizuje obecnie sprzedaż swoich tokenów ICOS, które dotychczas „przyciągnęły” 3,3 tys. bitcoinów. Dzięki uzyskanym funduszom zamierzamy zrealizować 800 nowych ICO w następnym roku. Posiadacze tokenów ICOS zyskają dodatkową przewagę rynkową: będą mogli wymieniać swoje ICOS-y na tokeny wielu nowych projektów emitowanych z wykorzystaniem narzędzi ICOBox w stosunku 1:4.
Wiele ICO zakończyło się sukcesem, ale sporo klapą. Często można spotkać się z opinią, że ICO to „scam”. Czy to nie nadwyrężyło reputacji tego typu projektów? Skąd potencjalni nabywcy tokenów mają wiedzieć, że firma przeprowadzająca ICO nie próbuje zwyczajnie wyłudzić od nich pieniędzy?
AB: Ostrożność to podstawa w biznesie. Faktycznie, było kilka ICO, które okazały się niewypałem. Najbardziej spektakularny przypadek to The DAO. Niektóre ICO kończą się pomyślnie, po czym wartość ich tokenów gwałtownie pikuje. Ogólnie rzecz biorąc, nabywcom tokenów warto doradzić, by dochowali należytej staranności w analizie projektów, które zamierzają wesprzeć. Warto przyjrzeć się witrynom internetowym, zapoznać z białymi księgami, ocenić doświadczenie twórców startupów na podstawie ich kont na LinkedIn czy innych źródeł dostarczających wiedzy na temat ich reputacji zawodowej, zbadać transparentność przedsięwzięcia i jego zaplecze finansowe, przeczytać opinie na jego temat w internecie, a nawet skontaktować się z twórcami projektu. Takie przygotowanie umożliwi samodzielną ocenę wartości danego biznesu również w kontekście własnych potrzeb i oczekiwań – tego, czy jesteśmy zainteresowani produktami lub usługami oferowanymi przez startup, czy będą one dla nas przydatne. W życiu nic nie podlega stuprocentowej gwarancji – nawet samo życie. Jednak rozwaga może oszczędzić nam sporo bólu głowy.
Rozmawiał Przemysław Ćwik