Jeden z największych włoskich dzienników, La Repubblica, opublikowała w sobotę artykuł zatytułowany „Bitcoin to schemat Ponziego”. Szkoda, że osoby, którzy wielokroć z gazet czy telewizji dowiadują się o bitcoinie po raz pierwszy, musiały zetknąć się z takim artykułem. W samych Włoszech artykuł na szczęście spotkał się już ze zdecydowanym oburzeniem i sprzeciwem znawców tematu. Jeden z komentatorów pokusił się nawet o przygotowanie odpowiedzi video na bluźnierczy artykuł. Został on nagrany w języku włoskim, możecie go zobaczyć tutaj. Poniżej pokusiłem się o wolne tłumaczenie artykułu z La Repubbliki, abyście sami mogli wyrobić sobie zdanie i zabrać głoś w dyskusji. Naszym zadaniem (społeczności) jest raz na zawsze wyplenić taki schemat myślenia, aby nie robić wody z mózgu nowym adeptom kryptowalutowej sztuki. Zapraszam Was serdecznie do żywego komentowania sprawy.
WAŻNE: Żeby uniknąć nieporozumień – tekst przytaczam w dobrej wierze, z chęcią podjęcia dyskusji, która ma za zadanie obalić tezę, którą postawił włoski dziennik. W żadnej mierze ani ja, ani Redakcja BitHub.pl nie utożsamia się ani nie podziela tez zawartych w cytowanym artykule.
La Repubblica: Bitcoin to schemat Ponziego
Dyskusja na temat bitcoina była zawsze bardzo gorąca i podzieliła świat na tych, którzy postrzegają bitcoin jako alternatywny system wobec tradycyjnych walut, a tych, którzy twierdzą, że bitcoin reprezentuje ogromną bańkę spekulacyjną o bardzo podobnych cechach do piramidy. Jeśli załamanie rynku bitcoina w 2018 r. wydawało się dekretem zwycięstwa w tezie bańki, w 2019 r. nastąpiła nieoczekiwana retrospekcja, częściowo po ogłoszeniu Facebooka odnośnie jego własnej kryptowaluty.
W rzeczywistości istnieje duża różnica między Librą, a większością istniejących kryptowalut. Libra w rzeczywistości, wykorzystując technologię blockchain wspólną dla kryptowalut, będzie miała cechy tokena elektronicznego lub vouchera, takie jak już wydawane przez firmy zarządzające na przykład kuponami na posiłki. Za każdą jednostką Libra powinien znajdować się koszyk tradycyjnych walut, a konsorcjum, które będzie wspierało Librę, będzie również musiało zagwarantować jej wymienialność, zapewniając tym samym stabilny stosunek wymiany.
Zamiast tego bitcoin, podobnie jak ethereum i większość istniejących kryptowalut, nie ma aktywów bazowych ani gwarancji. Kto kupuje bitcoin, robi to w zasadzie tylko po to, aby wynagrodzić sprzedającego. A zatem wzrost wartości waluty wynika wyłącznie z ciągłego występowania przepływu nabywców zdolnych do utrzymania ceny. Dlatego po bliższym przyjrzeniu się funkcjonowaniu kryptowaluty, bitcoin jest znacznie bardziej zbliżony do działania systemu piramidy niż do systemu walutowego.
Analiza dystrybucji bitcoinów potwierdza tę tezę. Według strony bitinfocharts.com, która analizuje adresy portfeli należących do bitcoinów, zdecydowana większość walut wirtualnych należy do kilku osób, które prawdopodobnie należały do twórców programu. W rzeczywistości mniej niż 2000 osób posiada około 42% bitcoinów o wartości „rynkowej” około 75 miliardów dolarów. Osoby te zarabiają średnio prawie 40 milionów dolarów dzięki bitcoinowi!
Poniżej szczytu piramidy znajduje się drugi zespół złożony z około 150 000 osób, które posiadają około 45% bitcoinów. Również w tym przypadku mówimy o osobach, które mają średnią „fortunę” wynoszącą około 500 tysięcy dolarów przy obecnych wartościach.
Wreszcie, u podstawy piramidy znajduje się około 25 milionów osób, które posiadają od kilku dolarów do kilku tysięcy dolarów w bitcoinach. Jest bardzo prawdopodobne, że ci ludzie weszli w bitcoin w ciągu ostatnich 2 lat, przyciągnięci wieloma reklamami i obietnicą łatwych zarobków i że wygenerowali zarobki podmiotów należących do wyższych „pasm” piramidy. Ich możliwości zarobkowania zależą od możliwości przyciągnięcia innych przez program.
Co by się stało, gdyby liczba nowych użytkowników bitcoinów zwolniła? Proste, cena musiałaby spaść. Jeśli w rzeczywistości możliwości zarabiania bitcoinów są wirtualne i powiązane z wejściem nowych członków, koszt infrastruktury jest całkowicie realny i wzrasta wraz ze wzrostem liczby użytkowników i ceny jednostkowej bitcoin.
Według szacunków digiconomist.net tak zwani górnicy zużywają rocznie ponad 3 miliardy dolarów energii elektrycznej. Oczywiście, aby wesprzeć ten koszt, górnicy muszą sprzedawać „zarobione” bitcoiny i dlatego potrzebują ciągłego przepływu nowych podmiotów, które chcą je kupić. Podobnie jak wszystkie schematy piramid, bitcoin jest skazany na upadek, gdy zainteresowanie kryptowalutą zaczyna się zmniejszać.
Przebrnęliście? uff, to teraz garść konkretów. Dlaczego Bitcoin nie jest piramidą?
Schematem Ponziego nazywamy z reguły system finansowy, który naszym zdaniem jest oszustwem. Niestety często wychodzi na to, że to określenie jest nie tyle nadużywane, co stosowane niezgodnie ze swoją definicją.
Schemat Ponziego to szczególny rodzaj oszustwa finansowego, w którym obiecuje się inwestorom wysokie stopy zwrotu z inwestycji, które są wypłacane z przyszłych depozytów kolejnych zwabionych do systemu osób, które również są zwerbowane obietnicami wysokiego zwrotu. Innymi słowy, depozyty nowych członków piramidy są wykorzystywane jako wypłaty dla tych, którzy znajdują się na wyższym szczeblu piramidy. Cały „biznes” kręci się w ten sposób na kolejnych, coraz to wyższych szczeblach.
Problem ze schematem Ponziego polega na tym, że cały system załamuje się w momencie, gdy zarządzający całą strukturą nie ma możliwości wywiązać się z obietnicy zapłaty.
Bitcoin nie jest schematem Ponziego. Po pierwsze dlatego, że Bitcoin nie ma jednego, centralnego ośrodka, który mógłby składać obietnicę wysokich zwrotów z inwestycji. Po drugie natura sieci nie ma nic wspólnego ze składaniem tego typu obietnic.
Korzystając z naturalnych praw popytu i podaży ludzie mogą spodziewać się, że rynek wzrośnie lub spadnie. W żadnym wypadku ludzie inwestujący swoje środki w bitcoin nie składają ani nie otrzymują od nikogo żadnych gwarancji ani tym bardziej nie opłacają „składek” przeznaczonych na finansowanie przyszłych uczestników rynku. Bitcoin nie składa deklaracji w stylu „zainwestuj we mnie, a zyskasz 10% miesięcznie, które Ci wypłacę”. To nonsens.
Także, droga La Repubblico, nie wolno nazywać wszystkiego, czego nie znamy i nie rozumiemy „schematem Ponziego”. Takie działanie nazywa się dezinformacją, a to i tak chyba bardzo łagodne określenie.