Obecna bessa na rynku kryptowalut zbiera krwawe żniwo. Po słynnym bankructwie funduszu Three Arrows Capital (3AC), o którym pisaliśmy w tym materiale, wczoraj (05.07) wniosek o upadłość i ogłoszenie bankructwa zgłosiła inna firma pożyczkowa w branży krypto, mianowicie Voyager Digital.
W niecały tydzień po tym, jak Voyager Digital zmroził środki swoich klientów i zablokował możliwość wypłat, firma zarejestrowana w Toronto zgłosiła w sądzie w Nowym Jorku wniosek o upadłość. Zgodnie z petycją złożoną przez Voyager, firma posiada ponad 100 000 wierzycieli, którzy łącznie zainwestowali w nią kapitał w przedziale od 1 do 10 mld dolarów. Największym z wierzycieli jest firma Alameda Reaserch, która udzieliła niezabezpieczonej pożyczki w wysokości 75 mln dolarów.
CEO Voyager Digital, Stephen Ehrlich tłumaczył na swoim Twitterze, że uznanie przez sąd bankructwa i upadłości będzie korzystne dla wierzycieli i klientów firmy. Ma to pomóc w ustaleniu planu finansowego, którego celem będzie rozwiązanie obecnych problemów, spłatę pożyczkodawców i „restrukturyzację” Voyager.
Ehrlich wspomniał także o tym, że „zarząd firmy wyraża nadzieję, iż przedsięwzięcie zapewni Voyager Digital wydajny i sprawiedliwy mechanizm do radzenia sobie z wyzwaniami” – cokolwiek to znaczy.
Głównym powodem upadku Voyager Digital miała być zbyt duża ekspozycja na wcześniejszego przegranego obecnej bessy, mianowicie fundusz Three Arrows Capital. Voyager pożyczył 3AC 15 250 BTC (ok. 307 mln dolarów) oraz 350 mln dolarów w gotówce, co daje pożyczkę o łącznej wartości ok. 657 mln dolarów. Dziś wiemy już, że 3AC nie wywiązało się z obowiązku spłaty i pociągnęło na dno swojego pożyczkodawcę niczym betonowy kloc.
Skoro los Voyager Capital wydaje się być przesądzony, wszyscy zadają sobie dziś jedno pytanie: kto będzie następny? Czy będzie to Celsius? A może ktoś, o kogo kłopotach jak na razie nie jest głośno?
Może Cię zainteresować: