Vinícius dolewa oliwy do ognia. Jedno zdjęcie, które rozpaliło Bernabéu

W Madrycie coraz trudniej udawać, że wszystko jest w porządku. Vinícius Júnior znów znalazł się w centrum zamieszania i tym razem nie chodzi wyłącznie o formę sportową. Chodzi o atmosferę. O gesty. O sygnały wysyłane do trybun, szatni i mediów i cyrk, który narasta z tygodnia na tydzień.

Klub murem za Vinim, ale cierpliwość ma granice

W meczu z Sevillą Brazylijczyk został wygwizdany przez część Santiago Bernabéu. Owszem, były też brawa, ale gwizdy wybrzmiały wystarczająco głośno, by wybić się na tle aplauzu. To moment symboliczny. Jeszcze niedawno Vinícius zdawał się być nietykalny. Dziś… już nie do końca.

Władze Realu Madryt oficjalnie bronią swojego piłkarza. W Valdebebas podkreśla się jego zaangażowanie, intensywność, walkę na boisku i – co ciekawe – „widoczną poprawę zachowania”. Relacja między Viníciusem a Florentino Pérezem ma być regularna i szczera. Jednocześnie przekaz z góry jest jasny: koniec samozadowolenia. Prezes miał powiedzieć piłkarzom wprost, że w Realu nikt nie jest ponad krytyką i każdy może – a nawet musi – dać więcej. Efekt? W klubie zapowiadane jest dokręcenie śruby w codziennym funkcjonowaniu drużyny.

Problem w tym, że Vinícius zdaje się reagować na presję… w sposób, który tylko pogarsza sytuację. Najwięcej emocji wywołała reakcja Brazylijczyka po meczu. Dodatkowego paliwa całej historii dolał sam Vinícius. Już po meczu zmienił zdjęcie profilowe na Instagramie, usuwając fotografię w koszulce Realu Madryt i zastępując ją taką w koszulce Brazylii. Gest symboliczny, ale w Madrycie odczytany jednoznacznie, jako emocjonalna reakcja na krytykę i sygnał dystansu wobec trybun. W klubie oficjalnie bagatelizują sprawę, ale nie ma wątpliwości, że taki ruch tylko podgrzał atmosferę.

Real kończy rok pod presją

W klubie oficjalnie bagatelizują te epizody. „Nie przywiązujemy do tego wagi” – słyszymy z Valdebebas. Ale trudno nie odnieść wrażenia, że coś się rozjechało. Relacja piłkarz–trybuny, która kiedyś była siłą Viníciusa, dziś coraz częściej działa przeciwko niemu.

Sam zawodnik przyznaje, że jest daleko od optymalnej formy, choć nadal notuje liczby i tworzy sytuacje kolegom. Jak choćby dwie „patelnie” wystawione Mbappé przeciwko Sevilli. Tyle że w Realu Madryt to za mało, gdy wokół robi się nerwowo.

Vinícius znalazł się na ostrym zakręcie. Klub go broni, ale trybuny już nie bezwarunkowo. A każdy kolejny gest, każdy internetowy sygnał i każda nerwowa reakcja tylko podkręcają narrację. W Madrycie nie lubią cyrków. Nawet jeśli ich głównym bohaterem jest jedna z największych gwiazd drużyny.