Trump wygwizdany, ale totalnie kradnie show. Świętował razem z piłkarzami Chelsea

Donald Trump znów znalazł się w samym środku zamieszania. Tym razem jednak z dala od splendoru i bez triumfalnych gestów. Finał Klubowych Mistrzostw Świata FIFA na stadionie MetLife w New Jersey przyciągnął tłumy, ale zamiast euforii z powodu triumfu Chelsea, publiczność zafundowała prezydentowi USA potężną falę… gwizdów.

Trump wygwizdany, ale niepokonany. Chelsea świętuje, a on stoi w centrum sceny

Już podczas hymnu narodowego było słychać wyraźne buczenie, gdy Trump pojawił się na ekranach. I to był dopiero początek. Kolejna porcja niechęci spadła na prezydenta, gdy wyszedł z Giannim Infantino, by wręczyć trofea i nagrody. Co więcej, gdy Chelsea świętowała na scenie z pucharem w rękach, Infantino zniknął z kadru kamer, a Trump został w centrum wydarzeń. Idealnie ustawiony do zdjęć, gdy Reece James unosił trofeum. Zdziwieni tym faktem byli też sami piłkarze The Blues, którzy czekali z rozpoczęciem świętowania, aż prezydent USA opuści podest.

Reece James i Robert Sanchez mówili wprost Donaldowi Trumpowi, że musi zejść, ale on odpowiedział im tylko: „Nie, świętuję z wami”.

Atmosfera była gorąca – dosłownie. Finał rozpoczął się z ośmiominutowym opóźnieniem przy temperaturze 29 stopni. Ale to nie pogoda była najgorętszym tematem dnia.

Turniej, który miał być ukoronowaniem klubowego futbolu na świecie, szybko zamienił się w spektakl polityczno-medialny. Trump nie tylko wręczał trofea razem z szefem FIFA, ale był też głównym bohaterem medialnym, nawet gdy nie chciał nim być.

Obecność Trumpa wymusiła najwyższe środki bezpieczeństwa. Secret Service przy bramkach, długie kolejki, specjalne wejście tuż przy tunelu piłkarzy. Jego limuzyna podjechała pół godziny przed pierwszym gwizdkiem, a hymn wyjątkowo przesunięto z godziny przed meczem na sam początek, właśnie z powodu jego obecności. I efekt? „Tłum zareagował buczeniem przez kilka sekund, gdy Trump został pokazany na stadionowych ekranach”.

Trump czyli kumpel Infantino

W luksusowej loży towarzyszyli mu m.in. Gianni Infantino, Tom Brady, Rupert Murdoch i kilku członków jego gabinetu. A trofeum, które Chelsea odebrała po meczu? Przez kilka ostatnich miesięcy stało sobie… w Gabinecie Owalnym, gdzie wcześniej Infantino przekazał je Trumpowi.

Nie można też zapomnieć o bliskich relacjach prezydenta z szefem FIFA. Infantino mówił w lutym, że jego „relacja z Trumpem jest absolutnie kluczowa”. Pojawił się z nim kilkukrotnie publicznie, m.in. podczas ogłoszenia powstania specjalnej grupy ds. mundialu w Białym Domu. Co więcej, w tym roku towarzyszył Trumpowi w podróży na Bliski Wschód, przez co spóźnił się na kongres FIFA w Paragwaju. Delegaci się wściekli i… wyszli z sali.

W skrócie? Chelsea może i wygrała na boisku, ale medialnie jak zwykle – wygrał Trump. I ewidentnie skradł show. Nawet jeśli finalnie został wygwizdany.