Minuta ciszy dla Diego Joty skandalicznie przerwana na Wembley. Co naprawdę wydarzyło się na trybunach?

Finał Community Shield na Wembley miał być nie tylko starciem Liverpoolu z Crystal Palace. Miał być także momentem zadumy i wspomnienia dwóch tragicznie zmarłych piłkarzy – Diogo Joty i jego brata André Silvy. Zginęli oni w lipcu w wypadku samochodowym w północnej Hiszpanii, mając zaledwie 28 i 25 lat. Nie wszyscy jednak to uszanowali.

Minuta ciszy dla Diogo Joty brutalnie przerwana na Wembley

Przed pierwszym gwizdkiem cały stadion wstał, by oddać im hołd minutą ciszy. Jednak chwilę później sędzia Chris Kavanagh został zmuszony do jej przerwania. Z trybun zajmowanych przez fanów Palace dobiegły okrzyki, które wywołały reakcję reszty stadionu.

Po meczu Arne Slot, menedżer Liverpoolu, stanął w obronie kibiców Crystal Palace. Jego zdaniem nie było w tym żadnej złej woli: „Nie sądzę, żeby to było zaplanowane. Może ten kibic nie wiedział, że trwa minuta ciszy, po prostu cieszył się chwilą. Fani Palace próbowali go uciszyć, ale zrobili to głośno, a wtedy nasi zaczęli reagować. To był niefortunny splot zdarzeń, ale bez złych intencji.”

Holender podkreślił, że kibice Crystal Palace i całego świata piłki wielokrotnie okazywali szacunek Jocie i jego bratu. „Zobaczymy w piątek, gdy Bournemouth przyjedzie na Anfield, jak wygląda prawdziwy szacunek. Myślę, że ten incydent to po prostu zapomnienie na sekundę, radość z samego udziału w meczu” – dodał.

Symboliczny gol i wyjątkowa oprawa

Liverpool 2:3 przegrał po rzutach karnych, ale spotkanie miało też symboliczny moment. W 20. minucie i 20. sekundzie, dokładnie w czasie odpowiadającym numerowi koszulki Joty, Jeremie Frimpong zdobył gola dla The Reds.

„To niewiarygodne. Niektóre rzeczy po prostu są zapisane w gwiazdach” – komentował na antenie TNT Sports Darren Fletcher.

Numer 20 po śmierci Portugalczyka został w Liverpoolu zastrzeżony na zawsze. Przed meczem Ian Rush, legendarny strzelec The Reds, oraz prezes Palace Steve Parish i przewodnicząca FA Debbie Hewitt złożyli wieńce pod trybuną kibiców Liverpoolu. Cały stadion odśpiewał „You’ll Never Walk Alone” – hymn, który tym razem brzmiał szczególnie mocno. Niesamowicie wzruszające i emocjonalne momenty. A wybryk jednego z kibiców – czy to umyślny, czy nie – ostatecznie tego nie zmącił.