Leo Messi znów zagra dla Barcelony? Jedna klauzula może spełnić marzenia milionów kibiców

Kilka sentymentalnych zdjęć, jedno zdanie i tysiące bijących szybciej serc w Katalonii. Leo Messi wrócił na Camp Nou. Tym razem nie w barwach Barcelony, a jako gość. Wystarczyło kilka słów na Instagramie: „Wróciłem w miejsce, za którym tęsknię całą duszą. Obym kiedyś mógł wrócić…”. I tak zaczęła się lawina. Bo może to wcale nie jest tylko sentymentalna wycieczka, a początek scenariusza, o którym culés nawet boją się marzyć: powrotu Messiego do Barcelony. Czy to w ogóle możliwe?

Messi wróci do Barcelony? „Klauzula Beckhama” otwiera drzwi do wielkiego powrotu

Brzmi jak marzenie, ale istnieje przepis, który mógłby je urzeczywistnić. To tzw. „Klauzula Beckhama”. Mechanizm znany z czasów, gdy David Beckham, Robbie Keane czy Thierry Henry grali w MLS, a zimą wracali do Europy na krótkie wypożyczenia. Liga amerykańska gra od lutego do października, a po zakończeniu sezonu zawodnicy mają nawet trzy miesiące przerwy. W tym czasie mogą zostać wypożyczeni do innego klubu bez zrywania kontraktu.

Oznacza to, że Messi mógłby zagrać dla Barcelony od grudnia do końca lutego, dokładnie w momencie, gdy rozgrywki La Ligi wchodzą w decydującą fazę. To byłoby jak film: Messi wracający na Camp Nou, nie pożegnać się, ale jeszcze raz założyć koszulkę w kolorach blaugrana i pomóc drużynie w walce o tytuł.

Argentyńczyk nie byłby pierwszy. Henry już to zrobił

Precedensów nie brakuje. Landon Donovan dwukrotnie był wypożyczany z Los Angeles Galaxy do Evertonu. Podobnie Henry z New York Red Bulls do Arsenalu, a Beckham łączył Los Angeles z Milanem. Dla MLS to codzienność, a dla Barcelony – potencjalnie romantyczny i korzystny finansowo manewr.

Szczególnie w pamięci kibiców zapadł „last dance” Henry’ego z Arsenalem. Wówczas, doświadczony już snajper, zdobył nawet dwie bramki. W tym jedną szczególną, w Pucharze Anglii przeciwko Leeds United. Był to pierwszy mecz po jego emocjonalnym powrocie i gol decydujący o awansie do kolejnej rundy.

Jego niedawna wizyta nie była przypadkowa. Zdjęcie Messiego na pustym Camp Nou z podpisem „miejsce, gdzie byłem najszczęśliwszy na świecie” rozlało się po sieci, zgarniając kilkanaście milionów polubień. To nie był wywiad, nie była reklama. To był emocjonalny gest człowieka, który nigdy nie zdążył się pożegnać. A może rzeczywiście zapowiedź czegoś, co dopiero nadejdzie?

Trzy miesiące w Barcelonie. To chyba byłoby wszystko, czego potrzeba, by zamknąć krąg. Nie ma pewności, że do tego dojdzie. Sama ewentualność sprawia jednak, że wśród kibiców znowu czuć magię, której brakowało od sierpnia 2021 roku.