Lech Poznań przegrywa z mistrzem Gibraltaru. Tak, da się upaść jeszcze niżej

Mistrz Polski – Lech Poznań – przegrał z mistrzem Gibraltaru. To zdanie byłoby nawet zabawne, gdyby nie chodziło o piłkę nożną. O klub, który w poprzedniej kolejce Ligi Konferencji zdmuchnął znacznie bogatszy Rapid Wiedeń, a teraz nie dał rady półamatorom. Czy da się upaść niżej? Oczywiście – jeśli już chcemy bić rekordy żenady i upokorzenia, zawsze można spróbować przegrać z mistrzem San Marino.

Gibraltar nas ośmieszył. Lech Poznań notuje największą kompromitację w historii polskich pucharów

Lech Poznań właśnie przeżył swój najczarniejszy wieczór w historii europejskich pucharów. Lincoln Red Imps – zespół z kraju, którego cała populacja zmieściłaby się na stadionie Lecha – ograł „Kolejorza” 2:1. To jedno spotkanie stanie się memem. Orężem w rękach największych rywali. Symbolem upokorzenia i dowodem na to, że w futbolu nie ma już świętości.

Po meczu Niels Frederiksen nie próbował nawet szukać wymówek. „Jesteśmy rozczarowani, kibicom należą się przeprosiny. Nie ma żadnego wytłumaczenia na to, co się wydarzyło. Lincoln wykonał dobrą robotę robiąc to, co do niego należało” – mówił duński szkoleniowiec.

Nie pomogły rotacje, nie pomogły zmiany. „Zmiennicy weszli, ale obraz gry się nie zmienił. Przegrać z Lincolnem to straszne uczucie. Czujemy wstyd, jesteśmy upokorzeni. Może w głowach niektórych zawodników pojawiły się myśli o łatwym 4:0. Teraz wszyscy mogą czuć tylko wstyd” – dodał trener.

Czas na reakcję. Zaraz mecz z Legią w Ekstraklasie

Słowa te można by uznać za banalne, gdyby nie to, że w pełni oddają skalę katastrofy. Bo jeśli Lech, mający kadrę wycenianą na kilkadziesiąt milionów euro, daje się ograć drużynie, której stadion mieści się na… lotnisku, to znaczy, że zawiodło absolutnie wszystko.

Klub mógł zarobić 400 tysięcy euro. Nie zarobił nic. Nie podniósł współczynnika UEFA, nie poprawił wizerunku, nie dał kibicom żadnego powodu do dumy. Zamiast tego – gigantyczna plama, która będzie się ciągnąć latami.

Lech został na Gibraltarze na noc, jutro trening i powrót do Poznania. W weekend starcie z Legią. Paradoksalnie – może to i dobrze. Bo jak powiedział Frederiksen, „chęć rehabilitacji powinna być ogromna”. Problem w tym, że dla wielu kibiców słowa już nic nie znaczą.