Iga Świątek odpada z US Open 2025. Anisimova bierze rewanż za Wimbledon

Jeszcze dwa miesiące temu Iga Świątek świętowała być może największy sukces w karierze – pierwszy triumf na kortach Wimbledonu. W tamtym finale nie dała Amandzie Anisimovej najmniejszych szans, rozbijając Amerykankę 6:0, 6:0 w meczu, który przeszedł do historii jako jeden z najbardziej jednostronnych finałów Wielkiego Szlema ostatnich lat. Nowy Jork napisał jednak zupełnie inną historię. W ćwierćfinale US Open 2025 to Anisimova rozegrała spotkanie życia i zatrzymała marsz Polki po kolejny tytuł.

Świątek zatrzymana w Nowym Jorku. Anisimova bierze rewanż za Wimbledon

Od samego początku było widać, że Anisimova wyszła na kort z zupełnie innym nastawieniem. Zamiast niepewności – pewność siebie. Zamiast błędów – ryzyko i ofensywa. Jak sama przyznała, obejrzała nagranie z pamiętnego finału na Wimbledonie i wyciągnęła z niego wnioski. Efekt? Od pierwszych gemów była skoncentrowana i nie pozwalała Idze na rozwinięcie skrzydeł.

Polka zaczęła dobrze. Przełamała już w pierwszym gemie, ale szybko straciła przewagę. Amerykanka odpowiedziała natychmiast, a potem to ona nadawała ton wydarzeniom. Grała agresywnie, świetnie uderzała z bekhendu i regularnie punktowała serwis Świątek. W sumie wygrała aż 12 z 17 wymian po drugim podaniu Igi, co okazało się kluczowe.

Walka Igi i ściana w postaci publiczności

Świątek nie poddała się bez walki. Po zejściu do szatni między setami wróciła z nową energią, od razu przełamała i sygnalizowała, że może jeszcze odwrócić losy meczu. Problem w tym, że tym razem po drugiej stronie siatki stała Anisimova, która dalej nie zamierzała pękać. Wspierana przez żywiołową publiczność na Arthur Ashe Stadium grała jak natchniona, a każdy jej udany punkt wywoływał eksplozję aplauzu.

Świątek próbowała zmieniać tempo, skracać wymiany i szukać precyzji w kontratakach, ale rywalka miała odpowiedź na wszystko. W ósmym gemie drugiego seta Anisimova ponownie przełamała Polkę i chwilę później zamknęła mecz wynikiem 6:4, 6:3.

Dla Świątek to porażka bolesna, bo zamyka drogę do kolejnego wielkoszlemowego finału, a jednocześnie pokazuje, jak trudne są realia zawodowego tenisa. Jeszcze kilka tygodni temu była niekwestionowaną dominatorką, dziś musiała uznać wyższość rywalki, która rozegrała być może najlepszy mecz w swojej karierze.

Nie zmienia to faktu, że sezon Igi pozostaje imponujący. Triumf na Wimbledonie, zwycięstwo w Cincinnati i powrót na drugie miejsce w rankingu WTA. Polka wciąż ma przed sobą szansę na mocne zakończenie roku i powrót na fotel liderki.