Chcieliśmy innej reprezentacji Polski pod wodzą selekcjonera Jana Urbana? Bardzo proszę. Polska sprawia ogromną niespodziankę i remisuje z reprezentacją Holandii w meczu eliminacji mistrzostw świata. Czy gospodarze lepiej grali w piłkę? Oczywiście. Czy Polacy mieli więcej charakteru, woli walki i wreszcie pokazali jaja? Jak najbardziej tak. Na taką reprezentację czekaliśmy. Taką reprezentację chce się oglądać. Takiej kadrze chce się kibicować.
Holandia – Polska. Od letargu do prawdziwych emocji
Przyznam, że większość meczów reprezentacji Polski w ostatnich latach oglądałem bardziej dla beki niż dla przyjemności. Bardziej dla rozrywki, a nie z najmniejszych chociaż patriotycznych pobudek. Kadry Michała Probierza czy wcześniej Fernando Santosa były nie tylko ciężkostrawne i nijakie. Miało się wrażenie, że piłkarze grali za karę. Że wychodzą na boisko, bo muszą i tak wypada, ale czy wygrywają, czy przegrywają, wciąż mają jedną i tą samą twarz. Oblicze nudnego, spracowanego i zmęczonego życiem sześćdziesięciolatka, któremu w zasadzie wszystko jedno.
Reprezentanci Polski nie dostali boosta do umiejętności. Selekcjoner Urban nie ma swojego kociołka z magicznym eliksirem. Nie stali się nagle lepszymi piłkarzami. Sprawił jednak wszystko to, co mógł podczas jednego krótkiego zgrupowania. Przekonał do swojej wizji. Natchnął. I nie tylko dało się to oglądać. Patrząc na to wszystko aż rosło serce. Obudziły się we mnie emocje dawno uśpione, prawie zapomniane. Emocje związane z realnym kibicowaniem reprezentacji Polski.
Matty Cash i jego gol, który obudził nadzieję
Przepiękny gol Matty’ego Casha był ukoronowaniem tego wieczora. Przepiękny. Taki, że bramkę pędzącą do bramki powstrzymałby chyba tylko pocisk wystrzelony z moździerza, bo na pewno nie jakikolwiek bramkarz świata.
Znamienny obrazek. W 71. minucie, przy stanie 0:1, na boisko wchodzą Kamil Grosicki, Paweł Wszołek i Bartosz Kapustka. Trójka z Ekstraklasy. I gra zaczyna się kleić. Oprócz walki pojawia się bonusowa szczypta jakości. Dziesięć minut później Cash wyrównuje.
Lądujemy na drugim miejscu w grupie, zrównując się z Holendrami, którzy jednak mają o jeden rozegrany mecz mniej. Za trzy dni starcie z Finlandią, które będzie absolutnie kluczowe w kontekście awansu na mundial – czy to poprzez baraże, czy też bezpośrednio. A co, nikt nie zabroni marzyć. Tym bardziej na gorąco po meczu, w którym wywozimy arcycenny punkt z Holandii.
I żebyście nie myśleli, że rozpływamy się nad grą Polaków czy kłaniamy się przed selekcjonerem Urbanem. Nie, absolutnie, na to za wcześnie. Ale ta kadra uderzyła w zaśniedziałe struny. Struny serca kibica, który już zapomniał, jak to jest cieszyć się z remisu reprezentacji Polski.