Czy po Polska – Szwecja naszym piłkarkom należy się „jesień średniowiecza”? Jeden tweet podzielił cały internet

Polki przegrały swój drugi mecz na debiutanckich dla siebie mistrzostwach Europy. Po porażce z Niemkami (0:2) nasze piłkarki nie dały rady Szwedkom. Skończyło się 0:3, ale… w rzeczywistości mogło i 0:6, a nawet wyżej. Rywalki miały bowiem kompletnie rozregulowane celowniki i raziły nieskutecznością. Jak podchodzić do tego turnieju? Czy mamy walić prosto z mostu, jak chcą tego niektórzy obserwatorzy? Czy może traktować nasze dziewczyny gigantyczną taryfą ulgową, jak na debiutantki przystało?

Mecz Polska – Szwecja w skrócie: rywalki grały, my próbowaliśmy

Obiektywnie – w obu meczach były gorsze, ale w tym drugim – ze Szwecją – problemy były w zasadzie z każdym elementem gry. I rzeczywiście, wyglądało to tak, jakby zawodowczynie grały z co najwyżej pół-amatorkami. Wielkiej różnicy nie dała rady zrobić nawet Ewa Pajor. Nie będziemy zagłębiać się w meandry, tym samym wystawiając się na strzał. Kobieca piłka nożna nie jest tym, czym interesujemy się na co dzień.

Ciekawą kwestią jest natomiast to, w jaki sposób powinniśmy traktować tę porażkę. Wejść w rolę kompletnego outsidera i cieszyć się z samej obecności Polek na tym turnieju? A może powiedzieć wprost, że zagraliśmy beznadziejnie i że do poziomu rywalek brakuje nam lat świetlnych?

Staszewski: gdyby w futbolu było równouprawnienie, Polki dowiedziałyby się, czym jest medialna jesień średniowiecza

Temat ten pojawił się na X’ie jeszcze w trakcie meczu. Podniósł go Sebastian Staszewski, dziennikarz Przeglądu Sportowego, Faktu czy Meczyków. W skrócie, napisał, że jeśli istniałoby równouprawnienie, to z Polek w mediach, po tym, co zaprezentowały, zostałaby zrobiona jednolita marmolada.

https://twitter.com/s_staszewski/status/1942684067427975569

Czy napisał coś kontrowersyjnego? Z punktu widzenia obserwatora męskiej odmiany piłki nożnej – raczej nie. Stwierdził fakt, że piłkarze po takich występach zostaliby medialnie zmieceni z powierzchni ziemi. Fakt, nie opinia. Nie zagłębił się jednak w niuanse. W to, że polska piłka dopiero przepoczwarza się w coś poważnego. Że rywalki naszych pań, w obu przypadkach, to absolutna światowa czołówka. Tak, jakby Polacy wylosowali w grupie Francję i Hiszpanię.

Przeciwko niemu wystąpiła pani Wiktoria Łabędzka – specjalistka ds. mediów i komunikacji Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej i… nie zostawiła na dziennikarzu suchej nitki. Stwierdziła, że Staszewski się skompromitował i zarobił „ogromny minus u całego środowiska kobiecej piłki”.

Pani Natalia walczyła nie tylko z redaktorem Staszewskim, ale i postronnymi uczestnikami dyskusji. Wcieliła się niejako w adwokata polskiej piłki kobiecej. W końcu rozmowa zboczyła na boczny tor i ulubiony dla wielu temat równouprawnienia w zarobkach czy budżetach, jeśli chodzi o piłkę męską i kobiecą.

„Skoro redaktor już tak odważnie pisze o równouprawnieniu, to może warto pochylić się nad tym, jak wygląda „równy dostęp” kobiet do infrastruktury, czasu antenowego itp. Finansów nawet nie ruszam, bo jeszcze ktoś pomyśli, że żądam luksusów…” – napisała.

Polska – Szwecja? „Żadna piękna walka, Polki grały antyfutbol”

Były też głosy z drugiej strony barykady, przyklasujące tweetowi Staszewskiego. „To dlatego, że to są kobiety, redaktor Staszewski ma zakłamywać rzeczywistość i powielać te bzdury o pięknej walce? Wystarczy spojrzeć w statystyki, żeby zobaczyć, że one grały antyfutbol, a nie pięknie walczyły” – napisał na X’ie użytkownik @karoltyniec369.

I tu dochodzimy do sedna. Czy naprawdę chodzi o równość? A może tylko o to, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada powiedzieć głośno, nawet jeśli są prawdą? Bo kobiecej piłce – jako projektowi w budowie – wolno więcej, a jej krytykom mniej?

Trzymamy kciuki za mecz o honor z Danią i będziemy wniebowzięci, jeśli nasze piłkarki pokażą show, już bez presji i uciszą wszystkich krytyków. Tych z nutką hejtu i tych krytykujących rzeczowo. I słusznie.