Miniony przyniósł kolejny wzrost napięcia na wschodniej flance NATO. Trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 zostały operowały około 15 minut nad Estonią, wywołując alarm wśród członków Sojuszu. Jak Moskwa skomentowała tę grę strategiczną? Nowe światło na sprawę przynoszą źródła, na której powołał się Bloomberg. Jednocześnie źródła bliskie frontu wskazują, że ostatnie ataki dronów wewnątrz Rosji były prawdziwie niszczycielskie i spowodowały w kraju chaos, związany nie tylko z poczuciem bezpieczeństwa obywateli… Lecz także z brakami paliwa.
Odwet za Krym?
Spotkanie w Moskwie, w którym uczestniczyli brytyjscy, francuscy i niemieccy wysłannicy, miało charakter bardzo napięty. Dyplomaci ostrzegali Kreml, że dalsze naruszenia mogą spotkać się z natychmiastową reakcją NATO. W tym możliwością zestrzelenia rosyjskich maszyn. Rosjanie, jak wynika z relacji źródeł znających przebieg rozmów, odrzucili zarzuty. Przedstawili naruszenia jako „reakcję na ukraińskie ataki na Krym”. Podkreślili też, że bez wsparcia Sojuszu operacje te byłyby niemożliwe.
Słowa rosyjskiego ambasadora Alexaia Meshkova są ostrzegawcze: „Jeżeli NATO zestrzeli rosyjski samolot pod pretekstem domniemanej naruszonej przestrzeni powietrznej, będzie wojna”. To retoryka, która nie pozostawia wątpliwości. Moskwa świadomie podnosi stawkę i prawdopodnie będzie to robić, dopóki Waszyngton nie powie 'Sprawdzam’.
Jednocześnie rosyjski rzecznik Dmitrij Pieskow przypomniał, że rosyjskie loty wojskowe są rzekomo prowadzone zgodnie z międzynarodowymi zasadami. W rozmowach tych przypadek dronów w Polsce określono jako „błąd”. Nie jest to pierwszy tego typu incydent w tym miesiącu.
Rumunia nie strzela do dronów
Przestrzeń powietrzna NATO w Europie Wschodniej została w ostatnich tygodniach naruszona także w Rumunii. Kraj, mimo że monitorował drona nad swoim terytorium przez niemal godzinę, zdecydował się go nie zestrzelić, obawiając się skutków w postaci spadających szczątków. Debata o tym, jak skutecznie chronić przestrzeń powietrzną bez ryzyka eskalacji, trwa w całej Europie. Nie tylko kwestie techniczne, ale też finansowe i polityczne ograniczenia komplikują szybką reakcję.
Z punktu widzenia geopolityki widać wyraźnie, że Rosja testuje zarówno granice militarne, jak i psychologiczne NATO. Prezydent Litwy Gitanas Nauseda zauważył w Nowym Jorku, że kluczowe jest pokazanie solidarności i gotowości do szybkiej reakcji, co staje się coraz trudniejsze w obliczu rosnącego napięcia na Ukrainie i wahań w podejściu USA.
Choć część liderów europejskich, jak niemiecki kanclerz Friedrich Merz czy holenderski premier Dick Schoof, nie wykluczają zdecydowanych kroków, w tym zestrzelenia samolotu. Jednak inni apelują o ostrożność, by nie wpaść w pułapkę eskalacji. Najlepszym rozwiązaniem byłaby w tej sytuacji deeskalacja napięć i pokój. Jednak w ostatnich tygodniach perspektywa jego osiągnięcia oddaliła się, a ukraińskie wojska próbują kontrofensywy, osiągając lokalne zwycięstwa nad rosyjską armią.