Wynagrodzenia staną się jawne. Te zmiany mogą zmartwić pracodawców

Oferty pracy z podanym wynagrodzeniem nie są standardem. Czasem potencjalny parownik musi się nieźle natrudzić, by dowiedzieć się, jak może wyglądać jego pensja. Taka polityka pracodawców ma jednak trafić na śmietnik. Przynajmniej w wizji grupy posłów, która chce nowelizować Kodeks pracy.

Rekrutacja długa i zawiła, pensja jest tajemnicą

W ofertach pracy znaleźć można różne rzeczy. Informacje o owocowych środach, piątkach z pizzą, rodzinnej atmosferze, miejscu parkingowym, darmowej kawie i herbacie czy epickich imprezach. Często brakuje w nich jednak najważniejszego: konkretów dotyczących pensji. A to nierzadko oznacza dla kandydata zmarnowany czas, bo poświęca go pracodawcy, który nie zaspokoi jego oczekiwań (co dziwne, pracodawcy najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, że w ten sposób utrudniają życie także sobie).

Czasem informacja o zarobkach nie jest podawana w ogłoszeniu, ale pojawia się szybko po rozpoczęciu procesu rekrutacyjnego. Są jednak i takie firmy, które preferują wieloetapową rekrutację z zastrzeżeniem, że wysokość zarobków poznają osoby, które ją przejdą. A to potrafi być bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Kandydat może rozpocząć pracę w miejscu, którego nie polubił już na starcie albo podziękować. Pracodawca zyskuje niezadowolonego pracownika lub musi przeprowadzić cały proces od nowa…

Posłowie chcą zmian w Kodeksie pracy

’Te kwestie chce uregulować grupa posłów KO. Politycy złożyli projekt ustawy nakazującej ujawniać zarobki w ofertach pracy. W projekcie nowelizacji ustawy zapisano też, że pracodawca nie może uniemożliwiać lub zakazywać pracownikowi ujawniania informacji o jego wynagrodzeniu. To powinno wyeliminować sytuacje w stylu „dostaniesz tę podwyżkę/premię, ale lepiej, żeby to zostało między nami”.

Na papierze pomysł wygląda dobrze. Skończą się nie tylko nieczyste zagrania, ale też domysły. Bo nowelizacja zakłada, że pracownik będzie mógł wystąpić do pracodawcy z wnioskiem o udzielenie informacji na temat średnich poziomów wynagrodzenia w kategorii pracowników wykonujących tę samą pracę. A pracodawca będzie musiał na to pytanie odpowiedzieć. Tyle teoria.

Z praktyką może być różnie, o czym przekonał się już poseł Witold Zembaczyński, który reprezentuje wnioskodawców w pracach nad ustawą. Polityk w rozmowie z tvn24.pl poinformował, że projekt dotyczący ujawniania zarobków w ogłoszeniach o pracę składa już kolejny raz. Konkretnie trzeci:

W pierwszej kadencji, kiedy złożyłem ten projekt, odbyło się pierwsze czytanie i (projekt – red.) trafił do zamrażarki, to było za (marszałka Sejmu Marka – red.) Kuchcińskiego. Potem w dziewiątej kadencji Sejmu, czyli tej poprzedniej, projekt znów został przeze mnie złożony do laski marszałkowskiej i nie został poddany nawet pierwszemu czytaniu, co jest w ogóle skandalem, niezgodne z regulaminem Sejmu – mówił.


Czy teraz będzie inaczej? Chciałoby się napisać, że musi, skoro u władzy jest środowisko polityczne Zembaczyńskiego. Jest jednak coś jeszcze, być może ważniejszego: unijny bat. Przepisy Wspólnoty wymagają wprowadzenia takich regulacji. Najpóźniej w 2026 roku. Wbrew pozorom czasu nie zostało dużo. W projekcie nowelizacji zapisano, że wchodzi ona w życie po upływie sześciu miesięcy od dnia ogłoszenia. Kwestią otwartą jest to, kiedy przepisy uda się przepchnąć przez legislacyjną machinę.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz