Wódka i maczety rozdawane bezdomnym na ulicy. „Projekt” budzi oburzenie i kontrowersje

Bezdomni na ulicach otrzymują za darmo maczety oraz alkohol. To nie żart ani scenariusz tzw. podpuchy, lecz autentyczna sytuacja, która budzi coraz większe kontrowersje za oceanem. Jej autorem jest pewien influencer z TikTok-a, który twierdzi, że robi to w trosce o obdarowanych. Ciężko stwierdzić, czy ktoś mu wierzy. Konsekwencje natomiast mogą być różne.

Pacjent, o którym mowa, to niejaki Keith Castillo, 29-letni mieszkaniec miasta Corpus Christi w Teksasie, na TikTok-u znany jako „povwolfy”. Od czasu rozpoczęcia swojego „projektu” jest zresztą znany znacznie szerzej. Rzecz jasna, oficjalnie celem jego akcji jest jakoby społeczna troska. Autor akcji twierdzi, że dba w ten sposób o bezpieczeństwo. To faktycznie jest niepewne – bezdomni w USA to grupa o jednym z najwyższych współczynników przestępczości i narkomanii.

W znacznej mierze problemy te zresztą łączą się ze sobą – ogromna część populacji bezdomnych, która okupuje przestrzeń publiczną, popada w bezdomność właśnie z uwagi na uzależnienie od narkotyków, zaś kradzieże, napady czy inną działalność kryminalną traktuje jako jedyne łatwo dostępne źródło pieniędzy na finansowanie nałogów. Stąd też nie sposób dyskutować z problemem. I owszem, dyskusyjna jest natomiast metoda – a zwłaszcza połączenie jej dwóch głównych składowych.

Castillo kupuje bowiem w dużych partiach maczety o 18-calowym ostrzu (niecałe pół metra), które następnie „dystrybuuje” pośród populacji bezdomnych. Rzekomo, by zapewnić im bezpieczeństwo. Pewną zagadką pozostaje natomiast to, w jaki sposób do poprawy owego bezpieczeństwa przyczyniają się butelki wódki oraz małpki z whisky, które także rozdaje zainteresowanym. Jak się należy spodziewać, ku entuzjazmowi zarówno obdarowanych, jak i TikTok-owych widzów.

Bezdomni z prezentami

Nie jest to przy tym jednorazowa akcja. W październiku Castillo wyruszył w objazd po USA, odwiedzając już Austin, Little Rock i Nowy Orlean. W planie ma podobne występy w Los Angeles, Nowym Jorku i Las Vegas – akurat tych miastach Ameryki, które należą do grona mających największe problemy z bezdomnością. Na pytania o możliwe konsekwencje autor odpiera, że akcja przynosi wyświetlenia i kliknięcia, stąd zamierza ją kontynuować. Jak twierdzi, nie robi przecież nic nielegalnego.

W rzeczy samej – maczety to przecież narzędzie powszechnie używane na świecie, których posiadanie nielegalne jest tylko w najbardziej zamordystycznych jurysdykcjach (niechlubnym przykładem tego w Europie jest Wielka Brytania – choć nawet tam akurat bezdomni i narkomani maczety posiadają; policyjne represje znacznie częściej spadają na zwykłych mieszkańców, którzy mieli „czelność” obronić się przed atakiem tych pierwszych). Czy naprawdę jednak niezbędnym dodatkiem jest wódka?

Oczywiście eksperci ds. bezpieczeństwa byli zbulwersowani, przewidując oczywiste konsekwencje. Niektórzy komentatorzy w przypływie czarnego humoru przewidywali sceny rodem z serii filmów „Purge”, lub też doszukiwali się w akcji kolejnego, nieco bezdusznego sposobu zmniejszenia skali bezdomności – rękami samych bezdomnych. Naturalnie można się zżymać na okrucieństwo i brak etyki influencera – warto jednak pamiętać, że nie jest on źródłem choroby społecznej, lecz raczej jej symptomem.

Instytucjonalna zgnilizna

Choć bowiem próba budowy swej popularności po trupach przez, bez urazy, tiktokowego pajaca razi, to co powiedzieć o „postępowych” władzach wielu dużych miast w USA, które otwarcie wspierają narkomanów w ich nałogach, za pieniądze podatków? Czy o równie „postępowych” prokuratorach, którzy ujętych bandytów czy gwałcicieli, nierzadko mających kilkadziesiąt wyroków na koncie, wypuszczają z aresztów tego samego dnia, którego ich zatrzymano – z pełną świadomością skutków?

Co więcej, zyski, które z wyświetleń swych kontrowersyjnych treści chce czerpać Castillo, są niczym w porównaniu do dziesiątek miliardów dolarów, które pochłania w USA tzw. homeless industrial complex. To cały ekosystem polityków, instytucji biurokratycznych, organizacji pozarządowych, bardzo profitowych „non-profitów” i grupek aktywistów, którzy zajmują się zawodową „walką z bezdomnością”. Na te cele ekosystem ten przeżera ogromne środki z budżetów miejskich, stanowych i federalnego.

Nie będzie w tym kontekście zaskoczeniem, że wynikiem koszmarnie kosztowych programów „walki z bezdomnością” jest wyłącznie wzrost liczby bezdomnych? Zaś jedynym podsuwanym rozwiązaniem –żądanie jeszcze większych pieniędzy? Nic dziwnego – w interesie homeless industrial complex jest to, aby „walczyć z bezdomnością” bez końca. I bez skutku, bo wtedy strumień pieniędzy się urwie. Wciąż wyciąga zatem rękę, przeciwników tego procederu atakując jako „nieczułych na krzywdę”, którą cierpią bezdomni.

Influencer z TikTok-a w istocie nie różni się od tego schematu wiele. Jedynie tym, że czyni to w sposób bardziej rzucający się w oczy – no i zarabia grosze na dobrowolnych widzach, nie miliardy na podatnikach, zmuszanych do finansowania tego szwindlu pod groźbą państwowych represji.