Jak twierdzą brazylijscy sędziowie – ich władza nie ma granic (przynajmniej tych państwowych). Jak twierdzą obserwatorzy – granic nie ma ich arogancja i sobiepaństwo. Takie są reakcje po orzeczeniu, w którym sąd w Brazylii stwierdził, że ma prawo cenzurować wszystkie treści na portalu X. Również poza Brazylią.
Raptem w tym tygodniu rozeszły się informacje o tym, że niemiecka prokuratura chce ścigać (karnie!) menedżerów portalu X za odmowę nielegalnego donoszenia władzom RFN na użytkowników tego portalu (zwłaszcza tych popełniających „przestępstwa” polegające na publikowaniu opinii sprzecznych z oficjalną narracją lub krytykujących polityków w sposób, który tym ostatnim się nie podoba).
Doniesienia te, same w sobie przerażające z punktu widzenia wolności słowa (czy też tego, co obecnie za nią uchodzi), zostały niestety szybko „przykryte” przez wyczyny organów innych krajów. W tym przypadku chodzi znów o Brazylię. „znów”, ponieważ X vel Twitter toczy przeciągającą się wojnę z niejakim Alexandre de Moraesem, sędzią tamtejszego sądu najwyższego, który jednoosobowo, za pomocą „kreatywnej” interpretacji prawa, podjął próbę kontrolowania całego obiegu informacyjnego w brazylijskim Internecie.
De Moraes nie jest jednak jedyny, i próby uzurpowania sobie niemal despotycznej władzy nad życiem codziennym (w tym przypadku – swobodą obiegu doniesień oraz wyrazu indywidualnych przekonań i opinii) podejmują także inni sędziowie. Tak jak niewymieniony z nazwiska brazylijski sędzia z miasta Blumenau, w stanie Santa Caterina – który opierał się zresztą na rzekomym „precedensie” ustalonym jakoby przez de Moraesa – który również wydał orzeczenie przeciwko portalowi X.
Postawić krzyżyk na X
Ten konkretny przypadek jest o tyle rażący – choć niestety też nie bezprecedensowy – że wspomniany sędzia usiłuje zawłaszczyć władzę i kontrolę nie tylko nad fundamentalnymi swobodami osobistymi w samej Brazylii. Wprost orzekł bowiem, że jego władza sięga również poza jej granice, wskazując, że może nakazać usunąć dowolną treści na X/Twitterze, w dowolnym miejscu na świecie, tak długo, jak istnieje choćby hipotetyczna możliwość, że będą one widoczne w Brazylii.
Podobnie jak nie tak dawno temu niesławny de Moraes, sąd z Blumenau zagroził X vel Twitterowi retorsyjnymi grzywnami za nieposłuszeństwo oraz brak cenzurowania portalu zgodnie z życzeniami sędziów. Nieposłuszeństwo jest przy tym spodziewane, biorąc pod uwagę dotychczasowe postępowanie platformy Elona Muska.
Ciekawe zresztą, w jaki sposób aroganccy sędziowie zamierzają owe kary wyegzekwować, skoro X właśnie z tego względu oficjalnie opuścił Brazylię – jednocześnie (co drażni wspomnianych) dalej będąc dostępnym dla obywateli tego kraju.
Sąd ma władzę nad całym światem, twierdzi sąd
Sprawa niemal na pewno przyczyni się do dalszego zaostrzenia relacji między Brazylią i USA. Donald Trump już w zeszłym miesiącu nałożył na ten kraj karne cła – jednym z ich wymienionych powodów były właśnie próby cenzury komunikacji w sieci. Jest jednak wysoce prawdopodobne, że nie ograniczy się tylko do pogorszenia dwustronnych stosunków (i być może nawet amerykańskich sankcji).
To bowiem, czego brazylijscy sędziowie usiłują dokonać, to bowiem uzurpacja suwerennej władzy nad w istocie wszystkimi krajami świata. I choć oczywiste jest, że nie będą oni w stanie faktycznie swoich bezczelnych żądań wyegzekwować, to liczą najprawdopodobniej na co innego. Na mechanizm, w myśl którego platformom internetowym nie opłaca się utrzymywać odmiennych standardów dla różnych rynków – i dla obniżenia kosztów oraz uniknięcia kłopotów aplikują one ten najbardziej restrykcyjny.
Tak nie działo się jednak w przypadku niegdysiejszego Twittera, a obecnie X – zarówno z uwagi na osobowość właściciela, jak i firmową politykę. Sądząc po kolejnych żądaniach, orzeczeniach, wyrokach i nakazach, coraz wyraźniej drażni to sędziów i biurokratów – nie tylko z Brazylii, i nie tylko z UE.