Ukraina będzie masowo produkować broń. Polska poza listą Kijowa. Skandal i porażka?

Kijów nie czeka już na zbawienie z Zachodu – bierze sprawy w swoje ręce i stawia na własną zbrojeniówkę. Ukraiński przemysł obronny, zasilany pieniędzmi i technologią z zagranicy, ma stać się jednym z kluczowych filarów europejskiego bezpieczeństwa. Zaskoczenie? Wśród partnerów, z którymi Ukraina zamierza rozwijać tę współpracę, próżno szukać Polski. Czy to tylko przeoczenie, czy może kolejny dowód politycznego chłodu między Warszawą a Kijowem?

Ambitny plan Zełenskiego

Prezydent Wołodymyr Zełenski podczas ostatniego wystąpienia w Kijowie zapowiedział, że Ukraina chce, by państwa partnerskie przeznaczały 0,25% swojego PKB na rozwój jej przemysłu zbrojeniowego. To nie tylko apel o solidarność, ale konkretna propozycja budowy wspólnej infrastruktury militarnej.

„Ukraina jest częścią europejskiego systemu bezpieczeństwa i oczekuje realnego wkładu w nasz przemysł obronny” , podkreślił Zełenski. Lista rozmówców jest już jasna: Dania, Norwegia, Niemcy, Wielka Brytania i Litwa. To z tymi krajami Ukraina prowadzi zaawansowane negocjacje o produkcji broni, inwestycjach i transferze technologii. I właśnie tu pojawia się pytanie – dlaczego brakuje na niej Polski?

Dania nowym hubem ukraińskiego przemysłu

Największy krok zrobiła już Kopenhaga. 24 czerwca minister obrony Ukrainy Rustem Umerow podpisał z duńskim ministrem obrony Troelsem Poulsenem list intencyjny ws. uruchomienia ukraińskiej produkcji zbrojeniowej… na terytorium Danii.

Dania przeznaczyła na ten cel 47 milionów dolarów, a w przyszłości do projektu mają dołączyć kolejni zachodni partnerzy. Ukraińskie firmy mają produkować w Danii, wchodząc w skład europejskiej architektury obronnej.

To nie tylko symboliczna zmiana – to fundament pod nowy „model duński”, czyli wspieranie Ukrainy poprzez bezpośrednie zakupy od jej firm zbrojeniowych. Kopenhaga pokazała, że można pomagać efektywnie i strategicznie zarazem. A może Polsce na zakupy broni z Ukrainy nie pomagają stosunki sojusznice ze … Stanami Zjednoczonymi?

Warszawa zaskakująco nieobecna

W świetle powyższych wydarzeń cisza ze strony Warszawy wydaje się niezrozumiała. Przez ponad dwa lata wojny Polska była jednym z najbliższych sojuszników Ukrainy, przyjmując miliony uchodźców, przekazując sprzęt wojskowy i wspierając ją dyplomatycznie. Tymczasem dziś, gdy Ukraina proponuje realne partnerstwo przemysłowe, nie ma nas przy stole.

Czy to efekt napięć politycznych z ostatnich miesięcy? Przypomnijmy: stosunki między Warszawą a Kijowem pogorszyły się m.in. na tle sporów o eksport ukraińskiego zboża i zbliżających się wyborów prezydenckich w obu krajach. Możliwe też, że negocjacje trwają – ale polityka, jak wiemy, nie znosi próżni.

Co Polska może stracić?

Brak udziału w tym projekcie to nie tylko kwestia prestiżu. To realne ryzyko utraty miliardowych kontraktów, dostępu do technologii. Jednak przede wszystkim pozycji Polski jako regionalnego lidera w zakresie wsparcia Ukrainy.

Wspólna produkcja uzbrojenia to najważniejszy krok w stronę trwałego bezpieczeństwa w regionie. Jeśli Polska zostanie poza tym procesem… Może utracić możliwość współdecydowania o tym, jak będzie wyglądał europejski system obronny po wojnie. I nie skorzystać na ukraińskich zdolnościach produkcyjnych. Czy Polska dołączy w ostatniej chwili do grona partnerów? Czy przegapi historyczną szansę na strategiczny sojusz z Kijowem?