Donald Trump i Elon Musk. Dwóch gigantów finansjery i polityki, którzy jeszcze kilka miesięcy temu prali swoje brudy publicznie, nagle znowu podają sobie ręce. W niedzielę, na stadionie w Glendale w Arizonie, podczas uroczystości ku czci tragicznie zmarłego Charliego Kirka, prezydent USA i najbogatszy człowiek świata usiedli obok siebie, wymienili uściski dłoni i kilka słów. Wystarczyło jedno nagranie z oficjalnego konta Białego Domu, by internet eksplodował spekulacjami: czy to początek wielkiego pojednania?
Od przyjaźni do publicznej wojny
Jeszcze niedawno Musk był jednym z najbliższych ludzi Trumpa. Nie tylko wyłożył ponad 270 milionów dolarów na jego kampanię prezydencką, ale został też twarzą kontrowersyjnego Departamentu Efektywności Rządu (DOGE), który miał wycinać zbędne agencje i tysiące urzędniczych etatów.
Ale potem przyszło starcie o sztandarową ustawę podatkową Białego Domu. Musk nazwał projekt „szaleństwem i destrukcją”, a Trump odpowiedział serią oskarżeń, w tym odwołując się do tzw. „akt Epsteina”. Spór przerodził się w medialną wojnę, a Musk posunął się nawet do ogłoszenia pomysłu stworzenia własnej partii „America First”. Trump w rewanżu zasugerował publicznie, że… mógłby rozważyć deportację Muska. Brzmi jak koniec przyjaźni na zawsze? Tak się wtedy wydawało.
Symboliczny uścisk dłoni
Dlatego wspólne zdjęcie z Glendale, gdzie siedli obok siebie, jest dla opinii publicznej takim szokiem. Musk wrzucił na swojego X-a fotografię z podpisem „For Charlie”, sugerując, że to właśnie pamięć o tragicznie zmarłym działaczu ponownie ich zjednoczyła. Ale komentatorzy pytają wprost: czy to tylko chwilowe zawieszenie broni, czy zapowiedź czegoś większego? Na przykład powrotu Muska do roli kluczowego doradcy prezydenta? Raczej nic z tego.
Musk, jeszcze zasiadając na fotelu szefa D.O.G.E., zaznaczył, że najwyższy czas wrócić do biznesów, które przez politykę zostały mocno zaniedbane. Akcjonariusze Tesli też nie byli wniebowzięci, patrząc, jak ich frontman zajmuje się zupełnie innymi, do tego przyciągającymi kontrowersje, rzeczami. Tesla borykała się nie tylko z kryzysem wizerunkowym, ale i z realną presją rynkową. Jej oferta pojazdów elektrycznych się starzeje, a konkurencja z Chin coraz śmielej depcze po piętach. Chińczycy, konkretnie BYD, zdołali nawet wyprzedzić spółkę Muska pod kątem sprzedaży EV.