Administracja Donalda Trumpa robi wszystko, by Elon Musk nie musiał stawić się w sądzie. Stawką jest jedna z najbardziej politycznych spraw tej kadencji: pozew dotyczący rzekomego, nielegalnego demontażu USAID. To amerykańska agencja ds. pomocy zagranicznej. Według skargi, Musk działał jak „urzędnik najwyższego szczebla”, kierując procesem likwidacji instytucji przez departament DOGE.
Trump walczy, by Elon Musk nie zeznawał. Stawka jest wysoka
Departament Sprawiedliwości (DOJ) poprosił sędziego federalnego w Maryland, by całkowicie zablokował próbę przesłuchania Muska. Argument? Jego zeznania naruszyłyby zasadę separacji władz i ingerowałyby w kompetencje prezydenta. Innymi słowy: Elon jest zbyt blisko Trumpa, by można było go wzywać jak zwykłego świadka.
Pozew złożyli byli pracownicy i kontraktorzy rządowi. Stwierdzili, że USAID został “zrównany z ziemią” poprzez masowe zwolnienia i anulowane granty. Do sprawy włączył się również polityczny twist. Wcześniej, za czasów Bidena, DOJ krytykował pozew. Teraz to trumpowski DOJ robi wszystko, by chronić Muska przed złożeniem zeznań.
Czy Musk naprawdę podejmował decyzje polityczne? Kluczowa linia obrony
Według DOJ, Musk nigdy nie miał formalnej władzy. Był tylko doradcą, a ci – nawet jeśli najbardziej wpływowi – nie odpowiadają za decyzje polityczne prezydenta.
Prawnicy pozywających mają zupełnie inną wersję. Musk miał wykonywać władzę zastrzeżoną dla potwierdzonych przez Senat urzędników, co według nich jest oczywistym złamaniem Konstytucji. A USAID, jako agencja utworzona na mocy ustawy Kongresu, nie może zostać rozwiązana „prezydenckim widzimisię”.
Sąd nie kupił wcześniejszych prób oddalenia sprawy. W sierpniu odrzucił wniosek DOJ o wyrzucenie pozwu. Pozwolił także na zbieranie dokumentów i przesłuchania świadków. Teraz twierdzi, że Musk powinien być chroniony aż do wyczerpania „mniej inwazyjnych środków”, takich jak pisemne pytania albo zeznania niższych urzędników.
Musk pogrąża się sam? Jego posty w sieci wylądowały w sądowym uzasadnieniu
Najmocniejszy dowód, na który powołują się powodowie, to wpis Muska z lutego: „Spędziliśmy weekend, przepuszczając USAID przez niszczarkę.” Sędzia uznał, że to wystarczający sygnał, iż Musk nie tylko doradzał, ale otwarcie brał odpowiedzialność za działania prowadzące do zniszczenia agencji. W praktyce: jego własne słowa mogą go teraz zaprowadzić przed sąd.
Kluczowe pytanie brzmi: czy obecność Muska w Białym Domu i jego publiczne wypowiedzi wystarczają, by pozbawić go ochrony, jaką zwykle cieszą się osoby blisko prezydenta? Jeśli sąd uzna, że Musk faktycznie kierował demontażem USAID, DOJ może przegrać bitwę o jego immunitet. Jeśli jednak kupi narrację rządu, że Elon jedynie wyrażał opinie, droga do przesłuchania będzie zamknięta.
Decyzja może wyznaczyć standard na lata. Zarówno dla prezydenckich doradców, jak i miliarderów angażowanych w prace Białego Domu.