Totalna cenzura sieci, żeby „chronić dzieci”. Emocjonalny szantaż „Pięciu Oczu”

Któż nie chciałby chronić dzieci przed niebezpieczeństwami, które czekają na nie w Internecie? Z pewnością nikt, kto nie jest totalnie obojętny… Dalej więc, dobrzy ludzie, chrońmy dzieci! W tym celu wystarczy, że zrezygnujecie z jakichkolwiek pozorów prywatności i poddacie się agresywnej, wszechobecnej tyranii rządów w Sieci. Cenzura – remedium na wszystko…

Powyższy passus zawiera akcenty sarkazmu tylko do pewnego stopnia. Dokładnie bowiem taką propozycję – odzierając jej treść z PR-owego pustosłowia – mają dla obywateli (i to nie tylko swoich!) służby bezpieczeństwa krajów Sojuszu Pięciu Oczu. Chodzi tu o instytucje wywiadowcze USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Nowej Zelandii.

O co konkretnie chodzi? W dokumencie, który pojawił się w obiegu prasowym, przedstawiciele służb wywiadowczych głównych krajów anglosaskich wzywają do „reakcji całego społeczeństwa, by pomóc identyfikować i zwalczać radykalizację młodzieży”. Cel już sam w sobie brzmi nieco ślisko. Nie chodzi tu bowiem o zwalczanie działalności terrorystycznej, ale radykalnych poglądów.

Screen: docs.reclaimthenet.org

Kto ma oceniać, jakie poglądy są są radykalne, i dlaczego akurat rządy? I dlaczego praktyka uczy, że z łatką „radykalnych” nader często kończą te poglądy, które wzywają do ochrony praw obywatelskich przez zakusami władz?

Chcesz być anonimowy? Na pewno jesteś przestępcą!

Na tym jednak nie koniec. Za znacznie gorsze (dla zwykłych internautów) należy uznać to, jak agencje bezpieczeństwa chciałyby „kolektywnie walczyć” z ową radykalizacją. Ich rozwiązanie w istocie nie jest niczym odkrywczym, i sprowadza się do mantry „więcej kontroli – więcej inwigilacji – więcej zamordyzmu w Sieci”.

Służby chcą zatem skoncentrować swoją atencję na „środowisku online” – co oznacza, że chcą je śledzić i kontrolować. Anglosaskie instytucje wywiadowcze życzyłyby sobie, by „w ramach kolektywnej akcji” uznać metody internetowego szyfrowania za passé. Bo wiadomo, korzystają z nich „tylko przestępcy”, a „osoby uczciwe nie mają się czego obawiać”. Tak tak, obywatele, cenzura to nic strasznego, nie bójcie się…

To samo dotyczyć by miało platform, które udostępniają szyfrowaną komunikację swoim użytkownikom. Mają one zapewniać „duży margines anonimowości” i przez to „sprzyjać radykalizacji w kierunku przemocy”. Drogą do zaradzenia tej strasznej sytuacji, w której ludzie mogą wyrażać swoje poglądy anonimowo, miałaby być narzucenie na te platformy „odpowiedzialności”.

Cenzura źródłem społecznej harmonii

Najpewniej nie trzeba tłumaczyć, co owe eufemizmy oznaczają, podobnie jak kolejne. Dalszym bowiem postulatem Sojuszu Pięciu Oczu jest „wzmocnione wsparcie legislacyjne dla organów ścigania”. Ergo: zniesienie prawnych ograniczeń działalności tych organów. By te nie musiały przejmować się jakimiś irytującymi szczegółami w rodzaju praw obywatelskich czy ograniczeń kompetencyjnych.

Screen: docs.reclaimthenet.org

Raport pełen jest innych, i podobnie orwellowskich postulatów. Jest tam więc wezwanie, by walka z radykalizacją (czyt. cenzura „niesłusznych” postaw) miała miejsce na polu edukacji, zdrowia psychicznego czy organów socjalnych i rodzinnych. Organa inwigilacyjne chcą, by w ich pracę zaangażowały się zarówno urzędy publiczne, jak i firmy prywatne.

Wszystko w ramach „wspólnej pracy” na rzecz bezpieczeństwa. Treść dokumentu opublikował portal Reclaimthenet pod tym linkiem. Czujecie się, drodzy Internauci, bezpieczniej?

Komentarze (0)
Dodaj komentarz