Statystycy ogłaszają kryzys, winią kamery i inteligentne domofony

Statystycy ogłaszają kryzys, winią kamery i inteligentne domofony

Mamy kryzys, twierdzą brytyjscy statystycy. Tezę tę, jak rzadko kiedy, wywiedli jednak nie z prowadzonych przez siebie badań i opracowań statystycznych. Wprost przeciwnie. Kryzys wynikać ma właśnie z niedostatku tychże badań i niedostatecznej ich głębi. To wynikać ma z kolei z braku materiału do opracowania.

Wniosek dotyczący tego, że Wielką Brytanię ogarnia kryzys, pod różnymi względami nie jest szczególnie odosobniony. Do podobnego w ubiegłych miesiącach doszły miliony obywateli Wielkiej Brytanii. W tym zwłaszcza ci, którzy brali w długich protestach ulicznych i strajkach przeciw ideologicznej postawie, posunięciom i aberracjom rządu Partii Pracy.

Podobną opinię zdają się mieć dziesiątki i setki milionerów, którzy wyprowadzają się z Albionu. Ci nie zawsze są nawet obywatelami Wielkiej Brytanii. Przeprowadzili się tam jednak, licząc na bezpieczną przystań dla swojego kapitału. Przyciągnięcie tegoż było długofalowym celem licznych brytyjskich ekip rządowych. Polityka ta legła jednak w gruzach, gdy obecna ekipa postanowiła „docisnąć” ich podatkowo.

Dodając do tego ogromne problemy budżetowe, rekordową niepopularność rządu i premiera Starmera, postępującą deindustrializację na skutek fanatycznie restrykcyjnej polityki „Net Zero” oraz marne widoki na rozwój gospodarczy, można w istocie dość do konkluzji, że obecną sytuację na Wyspach trafnie określi słowo „kryzys”.

Drzwi zamknięte dla urzędników

To wszystko jednak nie niepokoi brytyjskich statystyków. A przynajmniej nie oficjalnie i zawodowo. Tym jest inny fenomen. Chodzi o coraz ostrzejszą trudność w pozyskiwaniu materiału statystycznego. Nie chodzi naturalnie o to, że w Wielkiej Brytanii zabrakło zjawisk ekonomicznych i społecznych do opracowania. Rzecz jednak w tym, że ludzie chcą się dzielić informacjami.

Jak twierdzi Ian Diamond, szef Narodowego Biura Statystyk, niektóre badania w ostatnich latach zanotowały katastrofalny spadek współczynnika odpowiedzi na zapytania. Brytyjczycy po prostu nie garną się do tego, by zostawać respondentami. I nie otwierają drzwi przed urzędnikami Biura, pragnącymi wręczyć im kwestionariusze i zadawać pytania.

Diamond, noszący podniosły tytuł Narodowego Statystyka, ukuł oryginalne wyjaśnienie tej sytuacji. Jego zdaniem, winne są kamery montowane w drzwiach (wymienił tu Ring, popularny system monitoringu), a także inteligentne, audiowizyjne domofony. Przez to poddani brytyjskiej Korony mogą z wyprzedzeniem zobaczyć, kto stoi przed ich drzwiami, i przezornie ich nie otworzyć…

Ciemna strona Wysp

To natomiast, czego pan Narodowy Statystyk nie zauważa (choć powinien – wystarczy, by sięgnął do statystyk własnego biura), to głębsza przyczyna nagłego sceptycyzmu Brytyjczyków. Wielka Brytania niegdyś słynęła z wysokiego poziomu zaufania społecznego. To jednak miało miejsce dekady temu – obecna sytuacja jest zaś krańcowo odmienna.

Dziś w brytyjskich miastach ogromnym problemem jest kryzys imigranckiej i etnicznej (najczęściej pozaeuropejskiej) przestępczości. Wraz z tym pojawia się też wyższy wskaźnik bezdomności, niektóre ulice i kwartały bywają coraz bardziej zapuszczone etc. Tamtejsze prawo oraz służby jego egzekwowania robią zaś bardzo niewiele, by ów kryzys rozwiązać i zasłużyć na zaufanie obywateli.

Wyroki ferowane przestępcom bywają bardzo łagodne. Co więcej, publiką na Wyspach wstrząsnął ostatnio kolejny skandal związany z tuszowaniem przez rząd, policję i prokuraturę zjawiska masowych gwałtów na białych dziewczynkach przez zorganizowane gangi pakistańskich gwałcicieli. Miało to miejsce przez wiele lat – i tylko dlatego, by nie tworzyć „nieprzychylnych nastrojów” wobec imigrantów.

Kryzys na miarę punktu widzenia

W przypadku samych włamań czy rabunków zaś – także zjawiska coraz częstszego – brytyjskie organa rządowe rzadko są w stanie ochronić ofiary czy doprowadzić do zwrotu skradzionej im własności. Są natomiast bardzo sprawne w stawianiu zarzutów zaatakowanym, jeśli ci, broniąc się, doprowadziliby do „uszkodzenia ciała” albo innych obrażeń u napastników.

Mając to wszystko na względzie, czy może dziwić, że Brytyjczycy nie chcą otwierać drzwi nieznajomym? Ale zdaniem statystyków, właśnie to stanowi kryzys – nie przyczyny tego zjawiska. Jako postscriptum może posłużyć rozwiązanie, jakie pan Diamond zaproponował. Otóż jego zdaniem, remedium na tąpnięcie zaufania społecznego i brak odpowiedzi będzie przyznanie jego urzędowi większego budżetu.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz