Niespokojnie robi się w kolejnym regionie – po Bliskim Wschodzi i Kaukazie przyszedł czas na Półwysep Koreański. Tym razem jednak mowa nie o jego północnej części, ale o tej południowej. Prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeol ogłosił stan wojenny. Opozycja przekonuje, że decyzja jest niekonstytucyjna.
Stan wojenny w Korei Południowej: prezydent rozprawia się z opozycją
W niezapowiedzianym przemówieniu transmitowanym na żywo przez telewizyjny kanał informacyjny YTN, prezydent Jun Suk Jeol ogłosił stan wojenny. Uzasadnił to chęcią ochrony Republiki Korei przed zagrożeniem ze strony komunistów z Korei Północnej, ale też wewnętrznych „sił antypaństwowych”, które mają sprzyjać sąsiadowi z północy. Głowa państwa uderzyła tymi słowami w opozycję, przed którą zamierza bronić „wolność i szczęście narodu”. Prezydent oskarżył opozycję m.in. o paraliżowanie systemu sądownictwa oraz krajowej administracji. Polityczni przeciwnicy mają to robić jedynie dla realizacji swoich interesów. W ocenie głowy państwa opozycja zamieniła Zgromadzenie Narodowe w „jaskinię przestępców”.
Na razie nie jest jasne, jakie kroki zostaną podjęte w związku z wprowadzeniem przez prezydenta stanu wojennego. Pojawiły się jednak doniesienia, że minister obrony tego kraju zwołał naradę dowódców armii. Bierne nie pozostają też siły opozycyjne – przewodząca im Partia Demokratyczna wezwała swoich przedstawicieli do parlamentu, ale dostęp do budynku jest ponoć blokowany przez policję. Miało już dojść do starć policji z demonstrantami, którzy sprzeciwiają się decyzji prezydenta. Lider opozycji Li Dze Mjung oświadczył, że decyzja prezydenta jest niekonstytucyjna. Liczy się jednak z tym, że rządzący mogą spróbować wykorzystać wojsko do rozprawy z opozycją.
Z czasem Agencja Yonhap podała, że Zgromadzenie Narodowe ostatecznie się zebrało i wezwało prezydenta do zniesienia stanu wojennego. Za taką uchwałą głosowało 190 członków parlamentu. Podkreślono, że zgodnie z koreańską konstytucją stan wojenny musi zostać zniesiony, ponieważ zdecydowała o tym parlamentarna większość. Z medialnych doniesień wynika też, że w siedzibie parlamentu pojawiło się wojsko, w tym żołnierze sił specjalnych.
Co ciekawe, przeciw decyzji prezydenta wypowiedział się też Han Dong Hun – szef rządzącej Partii Władzy Ludowej. Wprowadzenie stanu wojennego nazwał on błędem i zapowiedział, że zablokuje tę decyzję. Z kolei szef sztabu generalnego sił zbrojnych Korei Południowej miał ogłosić zakaz działalności parlamentu i partii politycznych. Armia ma też kontrolować media.
Wiosenne wybory przyniosły Korei Południowej legislacyjny impas
Prezydent Jun wywodzi się z konserwatywnej Partii Władzy Ludowej (funkcjonuje też pod nazwą Partia Siły Narodu), która sprawuje rządy w Korei Południowej, chociaż przegrała kwietniowe wybory parlamentarne. Obecnie posiada ona 108 mandatów (na 300) w Zgromadzeniu Narodowym, posiadającym władzę ustawodawczą. Z kolei opozycyjna, liberalna Partia Demokratyczna zdobyła w wiosennych wyborach aż 175 miejsc w parlamencie.
Wyniki wyborów pokazały, że obóz rządzący nie cieszy się poparciem obywateli, a odbyło się to przy wysokiej frekwencji – najwyższej od kilku dekad. Niewiele zabrakło, by opozycja zdobyła 2/3 głosów, co dałoby jej spore możliwości, w tym zdolność do samodzielnego przyjmowania ustaw i skutecznego odrzucania prezydenckiego weta.
Kwietniowe wybory były dla prezydenta i jego ekipy żółtą kartką, ale jednocześnie jedynie pogłębiły kryzys – nastąpił legislacyjny impas. Ostatnio stał się on widoczny przy okazji uchwalania budżetu jednej z najsilniejszych gospodarek świata.
Prezydent Jun Suk Jeol (Yoon Suk-yeol) piastuje urząd od 2022 roku. Wcześniej był m.in. naczelnym prokuratorem Korei Południowej i odegrał istotną rolę w skazaniu… byłej prezydent tego kraju: Park Geun-hye. Kobieta była oskarżana o nadużywanie władzy i korupcję.
Stan wojenny w Korei Południowej. Co z gospodarką?
Decyzje polityczne nie pozostały oczywiście bez wpływu na rynki finansowe. Kurs wona zanurkował względem innych walut, w tym dolara. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku Samsunga, którego akcje potaniały o ponad 5 proc. Pojawiają się pytania o przyszłość koreańskich korporacji, ale też o sytuację na rynku kryptowalutowym, dla którego Korea Południowa jest jednym z ważniejszych państw, o czym więcej możecie przeczytać w tym tekście.
Bitcoin spadł do 62 000 USD w ciągu niespełna godziny, na giełdzie Upbit po tym, jak Korea Południowa ogłosiła nadzwyczajny stan wojenny. Od tego czasu Bitcoin odbił już powyżej 89 000 USD na Upbit, tworząc lukę arbitrażową w wysokości 4000 USD, w porównaniu do rynków globalnych. Na światowych rynkach cena Bitcoina tąpnęła, z 96 000 USD do 93 600 USD tuż po ogłoszeniu wiadomości z Korei. Jednak największa kryptowaluta lotem błyskawicy odrobiła początkowe straty.