Jak wynika z dostępnych informacji, Wielka Brytania może jednak nie wprowadzić w życie tyleż drakońskiego, co skandalicznego i bezczelnego planu podważenia prywatności prywatnych danych przechowywanych w chmurze, a chronionych za pomocą prywatnego szyfrowania end-to-end. Brytyjski rząd, którego urzędnicy ów plan ukuli, nie wycofuje się przy tym z niego sam z siebie. Miał się jednak zderzyć z falą nacisków – które okazały się niemożliwe do zignorowania.
Chodzi tutaj o sławny przypadek koncernu Apple, który – choć naturalnie ma swoje za uszami – w tej kwestii okazał budzący szacunek nonkonformizm. Brytyjski rząd zażądał od firmy stworzenia specjalnego backdoora, za pomocą których organa inwigilacyjne uzyskałyby nieograniczony dostęp do prywatnych danych, których użytkownicy Apple’a przechowują w firmowej chmurze. I to wszyscy użytkownicy, także ci żyjący poza Wielką Brytanią. Oczywiście dane te natychmiastowo przestałyby być „prywatne”.
Użytkownicy jednak – i to także był element żądania władz – mieli nie dowiedzieć się, że ich prywatność jest deptana, zaś dane kradnie im państwo. Co więcej, reżim prawny, który Wielka Brytania wprowadziła raptem w zeszłym roku, sankcjonował to żądanie. Apple złamało brytyjskie przepisy, zdecydowało się bowiem ujawnić sprawę publicznie. I – aby nie spełnić żądania dot. backdoora – w ogóle wycofać usługę szyfrowania w chmurze z rynku brytyjskiego. Co oczywiste, wywołało to falę krytyki i nacisków wobec rządu.
Wielka Brytania widzi światło zza oceanu?
Te naciski pochodziły oczywiście nie od brytyjskiego społeczeństwa ani wyborców – współczesna Wielka Brytania, niegdyś uważana za ojczyznę wolnościowej, liberalnej demokracji, z ignorowaniem woli tychże nie ma wielkiego problemu. Samo wyrażanie sprzeciwu przeciw polityce rządzących, choćby w dziedzinie masowego importu imigrantów z Trzeciego Świata czy nachalnej promocji dyskryminacyjnych zasad „inkluzywności” w życiu publicznym, bywa tam ścigane prawnie, jako „mowa nienawiści”.
W obronie prawa do szyfrowania wystąpili natomiast Amerykanie. Firma Apple miała intensywnie lobbować w Waszyngtonie, aby wywrzeć na brytyjskim rządzie presję. Była ku temu zresztą doskonała okazja. Wielka Brytania niedawno zawarła umowę handlową z USA. Wedle dostępnych informacji, wiceprezydent JD Vance miał uzależniać jej zawarcie od usunięcia (między innymi) cenzorskich żądań wobec Apple’a i jego oferty szyfrowania danych.
A jak przekazać mieli w wypowiedziach prasowych urzędnicy z Downing Street, Wielka Brytania nie jest w gospodarczej pozycji, która pozwoliłaby jej na odmowę wobec amerykańskich postulatów. Brytyjski gabinet ma teraz poszukiwać sposobu na wycofanie się z całej sprawy „z twarzą”. Wygląda na to, że tym razem Wielki Brat został zmuszony (ciekawe, na jak długo…?) do ustąpienia o krok.