W tym tygodniu poinformowano, że rząd Danii zatwierdził plany wprowadzenia w kraju systemu, który umożliwi rozpoznawanie twarzy. Jakoby w celu walki z przestępczością. Gabinet poparł propozycję policji, która – cóż za zaskoczenie – wnioskowała o rozszerzenie swoich uprawnień.
O decyzji tej poinformowano w oświadczeniu duńskiego Ministerstwa Sprawiedliwości. Rząd, który tworzy koalicja Partii Socjaldemokratycznej, Moderatów oraz konserwatywno-liberalnej Venstre, porozumiał się w tej kwestii z opozycją. Nie tylko „establishmentowa” Konserwatywna Partia Ludowa, ale także Duńscy Demokraci (uchodzący za stronnictwo antysystemowe) entuzjastycznie poparli posunięcie, które czuć wonią literackiej dystopii.
„Kontrola źródłem społecznego zaufania”
Powodem decyzji jest fala gorszącej jakoby przestępczości. Zwłaszcza tej związanej z działalnością gangów. Oficjalnie wspomniano tutaj o aktywności „szwedzkich” grup w kraju, choć nie wymaga wielkiej znajomości duńskich realiów skonstatowanie, że głównym zapleczem gangów w Kopenhadze są środowiska imigranckie. Zwłaszcza te z Bliskiego Wschodu.
W jaki sposób rozpoznawanie twarzy ma temu problemowi zaradzić – nie sprecyzowano. Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że decyzja ta wpisuje się jak ulał w logię funkcjonowania instytucji biurokratycznych, dla których odruchową reakcją na dowolny problem jest wola zwiększenia własnej władzy i kontroli. Z pewnością jednak duńskiej policji, Rigspolitiet, nie chodzi (tylko) o to, nieprawdaż?
Najprawdopodobniej będzie do tego wykorzystany system monitoringu miejskiego – choć, być może, nie tylko. Możliwe są też inne rozwiązania, równie (albo i bardziej) inwazyjne. Duńska policja miała już zawrzeć kontrakt z firmą BriefCam na dostawy narzędzi software’owych w tej kwestii. W jaki sposób te będą jednak wykorzystane? Rzecz w tym, że nie wiadomo.
Rozpoznawanie twarzy a rozpoznanie faktycznego zagrożenia
W publicznie dostępnych dokumentach nie sformułowano żadnych ograniczeń technicznych dot. wykorzystania tej technologii. Umożliwi ona przecież, było nie było, rejestrowanie w czasie rzeczywistym zachowania każdego obywatela w miejscu publicznym – i jego momentalne zidentyfikowanie. Bez autoryzacji sądowej ani konieczności przejmowania się opinią publiczną.
Jedyne „zabezpieczenia”, o jakich wspomniano, to samoograniczenie się policji. Ma ona wykorzystywać uzyskane informacje jedynie do ścigania najcięższych przestępstw. Jakie jednak będą gwarancje, że zwykli obywatele – którzy owych najcięższych przestępstw nie popełniają – faktycznie nie będą inwigilowani? Oczywiście, będą one takie jak zwykle – „zaufajcie władzy”. Żadne, innymi słowy.
Problem w tej sprawie widza nie tylko zewnętrzni obserwatorzy oraz obrońcy prawa do prywatności. Dostrzega je także Datatilsynet, duński urząd ds. ochrony danych osobowych. Przesłał on policji listę pytań i wątpliwości do rozwiązania. Pytanie, czy będą one miały faktyczne znaczenie wobec poparcia w duńskim parlamencie dla pomysłu, by „zwiększyć bezpieczeństwo” – kosztem codziennej, absolutnej kontroli obywateli. Nie żeby to ostatnie władzom jakoś przeszkadzało, a wprost przeciwnie.
Totalitaryzm wchodzi do euro-kouchozu.
Totalitaryzm wchodzi do euro-kouchozu.