Program „Rodzina 500+”, a teraz już „800+”, od lat wzbudzał wiele skrajnych emocji. Rząd liczył na to, że dzięki potężnym nakładom finansowym Polacy zaczną rodzić więcej dzieci, a ubóstwo zacznie znikać z mapy. Jak się jednak okazuje, rzeczywistość postanowiła pokrzyżować ambitne plany. Wydano aż 305 miliardów złotych, ale liczby pokazują, że efektów… brak. Rodzi się coraz mniej dzieci, a skrajne ubóstwo? Dalej trzyma się mocno, mimo wlewania miliardów w politykę prorodzinną.
Dzietność – miało być lepiej, jest gorzej
Gdy Beata Szydło wprowadzała 500+, obiecywała, że Polaków będzie więcej. I to szybko. Liczono, że zastrzyk gotówki przekona rodziny do powiększenia liczby dzieci. Jednak dane za 2023 rok nie pozostawiają złudzeń – urodziło się jedynie 272,5 tys. dzieci, co jest wynikiem znacznie poniżej nawet najniższych prognoz demograficznych. W rzeczywistości rząd po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że program nie spełnił swojego podstawowego celu demograficznego.
Dlaczego tak się stało? Powody są różne – od malejącej liczby kobiet w wieku rozrodczym po niższy wskaźnik dzietności. W praktyce oznacza to jednak, że nawet dodatkowe pieniądze na dzieci nie sprawią, że nagle nakręci się „baby boom”. Zresztą, gdy przyjrzymy się dokładniej, to wzrost urodzeń po wprowadzeniu programu był tylko chwilowy i nie osiągnął oczekiwanych efektów. W latach 2017-2018 rzeczywiście było trochę lepiej, ale potem wszystko zaczęło spadać, wracając do normy.
Czy 500+/800+ wyciągnęło Polaków ze skrajnego ubóstwa?
Kolejnym celem 500+, a teraz 800+, było zmniejszenie skrajnego ubóstwa. Brzmi szlachetnie, prawda? Problem w tym, że po latach działania programu, wskaźniki ubóstwa są niemal takie same, jak przed jego wprowadzeniem. W 2023 roku skrajne ubóstwo wyniosło 6,6%, co nawet przewyższa poziom sprzed startu programu (wtedy było to 6,5%). Krótko mówiąc, pompowanie miliardów w świadczenia nie sprawiło, że bieda znika – ma się dobrze, a nawet jeszcze lepiej.
Co dalej? Jak wskazują eksperci, program 800+ to jeden z największych wydatków budżetowych, który w 2025 roku pochłonie aż 97 miliardów złotych. Polska znalazła się w gronie państw UE, które wydają najwięcej na politykę prorodzinną, tuż obok Danii, Luksemburga i Finlandii. Tylko czy te wydatki mają sens, skoro efekty są tak mizerne? Wygląda na to, że rząd musi pomyśleć o innych rozwiązaniach, bo kolejne miliardy mogą nie przynieść oczekiwanych rezultatów.
Konia z rzędem jednak temu rządowi, który zdecyduje się na skrajne ograniczenie albo zniesienie 800+. Z uwagi na zasięg, jaki obejmuje świadczenie, jego całkowite anulowanie byłoby równoznaczne z politycznym samobójstwem. Nawet jeśli program nie spełnia swoich pierwotnych celów, rząd, który odważyłby się na taki krok, musiałby znaleźć inne, bardziej efektywne rozwiązania wspierające rodziny, aby nie stracić społecznego poparcia.
Inflacja +