Unia Europejska chce ostrzej śledzić cywilną broń. Jest bowiem zaniepokojona, że przestępcy, używający niepodlegającej śledzeniu nielegalnej broni, przemycają ją poza UE. Stanowić to będzie zaostrzenie poprzednich pomysłów, które miały problem rozwiązać. Ale jakimś cudem nie rozwiązały.
UE dostrzegła problem – jest nim przestępczość. Odkrycie to jest z pewnością przełomowe: po kilku tysiącach lat istnienia ludzkiej cywilizacji, w toku której każdemu ośrodkowi cywilizacyjnemu nieodmiennie towarzyszyła przestępczość, mędrcy z Brukseli odkryli, że również współczesna Europa nie jest od tego problemu. Szokujące, któż by się spodziewał.
Równie odkrywczy jest też sposób, z który Unia chce problem rozwiązać. W istocie metodologia ta mogłaby zawstydzić swoją prostotą operatora cepa. Na wszelkie problemy bowiem Unia ma zwyczaj reagować, proponując kolejne regulacje, które czegoś zakazują, coś nakazują, i przekazują znów jakąś część władzy do Brukseli. Nie będzie wielkim nadużyciem intelektualnym równanie „UE+(dowolny problem)=zakaz”. Względnie „zakaz2„.
Zadekretowanie zakazu nie pomogło? Żaden problem – będzie to dobry pretekst, aby wydać kolejny zakaz. I tak też było w tym przypadku.
Zobacz też: Podpucha czy dezinformacja? Dziwne doniesienia o wysłaniu francuskich wojsk na…
Zaostrzyć zaostrzone
UE chce mianowicie zająć się kwestią szmuglu nielegalnej broni do karteli przestępczych w Ameryce Południowej. Zostawiając na boku egzystencjalne pytanie – po cóż ktoś miałby szmuglować drogą broń z Europy, gdy na miejscu można dostać równie dobrą, ale tańszą i dostępniejszą – organa unijne stwierdziły, że przemyt taki jest bardzo be i koniecznie trzeba coś z nim zrobić.
Coś – czyli zaostrzyć przepisy dot. śledzenia obecnej w EU broni cywilnej. Ma jej być w obiegu – tym legalnym – 35 milionów, i UE wierzy, że tylko jeszcze ściślejsze śledzenie zapobiegnie wpadnięciu jej w ręce przestępców. Co ciekawe, dokładnie to samo twierdziła ostatnim razem, gdy proponowała poprzednie zaostrzenie polityki.
W 2015 roku, po jesiennych zamachach terrorystycznych w Paryżu, Komisja Europejska „w reakcji” na niego zgłosiła projekt drakońskiej, agresywnej dyrektywy ws. posiadania broni w UE. „W reakcji” – bowiem projekt liczący tysiące stron zgłoszono raptem cztery dni po tragicznych wydarzeniach. Innymi słowy, brukselscy biurokraci mieli projekt przygotowany. Po prostu czekali na sprzyjającą PR-owo okazję, by obywatele Unii go przełknęli.
Prócz swego etatystycznego, restrykcyjnego wydźwięku, ówczesna dyrektywa okazała się też wyjątkowym bublem prawnym. Jej ducha streścić można było jako „pal diabli terrorystów, dowalmy cywilnym posiadaczom broni”. W końcu są pod ręką i nie trzeba ich łapać. No to dowalono – zakazami, restrykcjami, piętrzeniem trudności, wymagań, biurokratycznych obowiązków etc. Po uciążliwych politycznych bojach o jej kształt, w 2021 roku uchwalono jej nieco wykastrowaną i pozbawioną części absurdów wersję.
Częścią dyrektywy były zapisy obligujące wszystkie państwa członkowskie do wprowadzenia systemu śledzenia broni będącej w rękach osób cywilnych (nie wiadomo przy tym specjalnie po co, skoro najczęściej przedmiotem kradzieży czy zagubień jest broń w rękach państwa…). Nie powinno być zatem, skoro system wdrożono, problemu ze szmuglowaniem broni, prawda?
Otóż, kto by pomyślał, problem jest.
Zobacz też: Giftpol, graficzka i afera na cały kraj – czyli tzw. Januszex jako zjawisko…
UE chce się realizować – w rządzeniu
Negocjatorzy Parlamentu Europejskiego oraz Rady Europejskiej mieli w związku z tym osiągnąć zgodę na nowelizację przepisów. Naturalnie, wedle recepty pt. „jeszcze więcej tego samego”. Tym razem z pewnością się uda.
Skądinąd walka z przestępczością i prawo karne stanowi, wedle traktatów założycielskich UE, wyłączną domenę państw członkowskich. Bądźmy jednak poważni – od kiedy zapisy jakichś traktatów miałyby powstrzymać eurokratów przez zagarnięciem dla siebie kolejnego kawałka władzy?
Z uwagi zresztą na fakt, że na straży przestrzegania tych traktatów stoją instytucje europejskie, gdy te same instytucje europejskie owe traktaty łamią, najczęściej nigdy nie ponoszą z tego tytułu konsekwencji.
W tym przypadku organa UE wpadły na pomysł, że jeśli nie mogą wprowadzić pożądanych przez siebie restrykcji na podstawie uprawnień do walki z przestępczością, to wprowadzą dokładnie te same restrykcje na podstawie uprawień regulacyjnych ds. rynku wewnętrznego.
Rynek wewnętrzny broni cywilnej w UE w związku z tym oberwał (choć, ku zaskoczeniu niektórych, nie umarł całkowicie). A działalność kryminalna jak tętniła życiem, tak tętni. Kto wie, może kiedyś instytucje unijne dojdą do wniosku, że aby walczyć z przestępczością, warto wymierzyć swoje działania w samą przestępczość?
Może Cię zainteresować:
Polexit natychmiast !