Policja bezkarnie odholowuje samochody pewnej marki – mimo że ich właściciele nic nie zrobili. Chce się dostać do nagrań z ich kamer

Posiadacze samochodów marki Tesla powinni strzec swoich wozów. Nie tylko przed złodziejami, ale też przedstawicielami instytucji, które w teorii owych złodziei ścigają. I w wielu wypadkach faktycznie ścigają – tyle, że nie licząc się przy tym z kosztami i reperkusjami wyrządzanymi

Problem ten najpewniej w większym stopniu dotknie zagranicznych niż polskich użytkowników. Grono tych ostatnich jednak w naszym kraju rośnie. A wraz z nim prawdopodobieństwo, że w Polsce pewne organy zechcą „ułatwić” sobie pracę w tytułowy sposób.

Szczególnie biorąc pod uwagę, że i bez tego polscy kierowcy spotykają się niekiedy z entuzjastycznym zapałem do odholowywania ich wozów. I to z powodów nader często błahych – ale za to obiecujących państwu perspektywę „zarobku” na mandatach.

Wracając jednak do tematu…

Tesla na przymusowego „świadka”

Policja (a raczej policje – bo mowa o kilku niezależnych miejskich departamentach policji, tudzież biurach szeryfa) z północnej Kalifornii odkryła w sobie nagłą miłość do samochodów Tesla. Nie dotyczy ona przy tym wozów jako takich, ani też chęci ich nabycia, lecz konkretnych ich elementów.

Chodzi o kamery, które obejmują swym zasięgiem nie tylko wnętrze wozu, lecz także ich otoczenie. Co gorsza, kamery te pracują ciągle (!) – nawet gdy kierowca wyłączy samochód (oczywiście „zżerają” w ten sposób energię przewidzianą jako siła napędowa wozu, jakkolwiek niewiele).

I właśnie te kamery stały się żyłą złota dla policji. Pracują one w ramach trybu Sentry Mode. Rzeczony ma jakoby chronić samochód, przynajmniej na tyle, na ile sam monitoring jest w stanie. Jego stosowanie jest też dobrowolne. Tyle, że sama możliwość jego zastosowania ściąga na samochód ryzyko konfiskaty.

Jak ujmująco przedstawili to funkcjonariusze z Oakland (na płn. od San Francisco), każda Tesla to dla nich potencjalnie mobilna stacja monitoringu. Stąd też po przybyciu na miejsce śledztwa policjanci coraz częściej w pierwszej kolejności rozglądają się za autami tej marki.

Nasza wygoda na wasz koszt – i co nam zrobicie…?

Kiedy już je znajdą – wówczas z kolei właściciele tych samochodów mogą nie znaleźć swoich wozów. Policja bowiem w coraz częstszy sposób występuje o autoryzację do ich odholowania – i przeszukania. Jak zaznaczono, prośby owe kierowane są „z całym szacunkiem”.

Ów „cały szacunek” adresowany jest jednak oczywiście do sądów, które podbijają nakazy przeszukania, nie ich właścicieli. Ci ostatni traktowani są wręcz z pogardą – bez słowa wyjaśnienia odholowuje się i przeszukuje ich własność. Potem zaś sami muszą się starać, by te samochody odzyskać.

To oczywiście nie wyklucza szeregu innych nieprzyjemności. Policja pozwala sobie bowiem „przy okazji” przeszukać samochód – nie mając ku temu prawnie niezbędnego, udowodnionego podejrzenia wobec właściciela. Pomijając aspekt legalności, jest to też odzieranie ludzi z prywatności – „bo możemy”.

Że takie traktowanie własności niewinnych ludzi jest skandaliczne? Niewątpliwie – ale w zamian, jak to zaznaczyli przedstawiciele policji, zwiększa to wygodę ich pracy. Naturalnie kosztem skrajnej niewygody, nerwów i kosztów obywateli – no ale kto by się tymi przejmował? Na pewno nie policja z Oakland…

Jeśli ktoś zdecydował się na EV marki Tesla – warto, by o tym pamiętać. I trzymać samochód w garażu, na parkingu podziemnym lub podobnym miejscu.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz