Praca zdalna, freelancing i cyfrowy nomadyzm od lat dla wielu stały się już normą. Chiny poszły w tym wszystkim jednak o krok dalej, chociaż w tym przypadku „dalej” nie jest odpowiednim określeniem. Poszli w stronę fikcji. Coraz więcej młodych, bezrobotnych dorosłych płaci firmom tylko po to, by… móc udawać, że pracują. I to nie jest żart, a szybko rosnący trend w takich miastach jak Shenzhen, Szanghaj czy Nankin.
Chiński absurd. Udawana praca zamiast bezrobocia
Pomysł jest prosty: za równowartość kilku dolarów dziennie otrzymujesz miejsce w „biurze”, komputer, dostęp do internetu, a czasem nawet lunch i kawę. W zamian możesz tam siedzieć, szukać pracy, rozwijać swój projekt lub, pisać powieści lub robić cokolwiek innego. I choć brzmi to jak scenariusz satyry, dla wielu to sposób na poprawę dyscypliny, poczucie przynależności i – przede wszystkim – uspokojenie rodziny.
30-letni Shui Zhou po upadku swojego biznesu gastronomicznego zdecydował się na taki „wynajem biurka” w firmie o wdzięcznej nazwie Pretend To Work Company. Za około 30 juanów dziennie pracuje tam ramię w ramię z innymi „pracownikami”, którzy też przyszli po namiastkę biurowego życia. Twierdzi, że dzięki temu jest bardziej zmotywowany, ma kontakt z ludźmi i czuje się szczęśliwszy.
Właściciel jednej z takich firm, znany jako Feiyu, mówi wprost: „Nie sprzedaję miejsca pracy, sprzedaję godność”. Według niego, ok. 40% klientów to świeżo upieczeni absolwenci, którzy potrzebują dowodu „odbycia stażu” dla uczelni. Reszta to freelancerzy, cyfrowi nomadzi i internetowi pisarze.
Nowoczesne Chiny, czyli godność na wynajem
Eksperci, tacy jak dr Christian Yao z Victoria University of Wellington, uważają, że to efekt rosnącego poczucia bezsilności młodych Chińczyków w obliczu trudnego rynku pracy. Oficjalne bezrobocie wśród osób poniżej 25 roku życia wynosi tam ponad 14%. W praktyce może być jednak znacznie wyższe.
Niektórzy wykorzystują ten czas na realny rozwój. Jak Zhou, który uczy się obsługi narzędzi AI, licząc na lepsze szanse w przyszłej rekrutacji. Ale inni po prostu „grają” rolę pracownika, wysyłając rodzinie lub uczelni zdjęcia z biura.
Feiyu przyznaje, że jego projekt to w pewnym sensie eksperyment społeczny. I choć opiera się na iluzji, czasem ta iluzja może stać się początkiem czegoś prawdziwego. Nowej pasji, czy może nawet… nowej pracy. Tym razem dla odmiany urealnionej.